Ted Lasso - sezon 3, odcinek 1 - recenzja
Ted Lasso powrócił z 3. sezonem, aby widzowie mogli poczuć (może po raz ostatni) sportowe emocje. Ale nie w premierowym odcinku wypełnionym żartami i ciepłem, ponieważ jego zadaniem było wskazanie kierunku, w którym będzie zmierzać historia.
Ted Lasso powrócił z 3. sezonem, aby widzowie mogli poczuć (może po raz ostatni) sportowe emocje. Ale nie w premierowym odcinku wypełnionym żartami i ciepłem, ponieważ jego zadaniem było wskazanie kierunku, w którym będzie zmierzać historia.
Najnowszy odcinek serialu Ted Lasso nie przyniósł sportowych emocji, ponieważ sezon piłkarski jeszcze się nie rozpoczął. Trwają przygotowania do pierwszych meczów – zarówno AFC Richmond, jak i West Ham, który stał się wrogiem numer jeden dla zespołu głównego bohatera. To na tej rywalizacji będziemy teraz skupiać swoją uwagę, co zostało podkreślone w premierowym epizodzie. A nasi „złoczyńcy” to Rupert i Nathan, który zdradził drużynę i przeszedł na „Ciemną Stronę Mocy” – tak samo jak Anakin. Porównanie do Gwiezdnych Wojen jest całkiem adekwatne, bo były mąż Rebecki jest jak Palpatine, który zarządza swoim nowym Imperium. Trudno powiedzieć, czy wsparcie, jakie okazuje swojemu podopiecznemu, jest szczere. Być może wykorzystuje go tylko do odegrania się na AFC Richmond. Ta niepewność sprawia, że wątek jest ciekawszy. I duża w tym zasługa Anthony’ego Heada. Takiego złoczyńcy nam trzeba w tym sezonie! Oby zaznaczał swoją obecność w większym stopniu niż w poprzednich seriach.
Rywalizacja została dobrze nakreślona dzięki Nate’owi oraz Rebecce pragnącej pokonać Ruperta ze względu na ich nieprzyjemną przeszłość. Najbardziej emocjonującym wydarzeniem odcinka były konferencje prasowe klubów. Nowy menadżer West Ham po momencie słabości (po pytaniu dziennikarza) szybko się pozbierał, aby wbić szpilę swojemu byłemu klubowi. Do tego Ted Lasso w swoim stylu odpowiedział na te zaczepki, wychwalając Nate’a za udane żarty. Odegrał się swoimi dowcipami, co nieoczekiwanie rozładowało napiętą atmosferę. Ten serial z tego słynie! Wspaniale, że możemy przeżywać tego typu emocje ze znanymi bohaterami. Nawet z Nate'em, który nie budzi sympatii, bo jego wątek jest wciąż interesujący i ma wiele do zaoferowania.
Choć nie obejrzeliśmy żadnego meczu w tym odcinku, to jednak wątek sportowy wciąż był obecny. Ted Lasso zabrał zespół na wycieczkę… po historycznym systemie kanalizacyjnym w Londynie. Z początku wydawało się, że to będzie jakiś nowy i szalony rodzaj treningu w stylu Johnny’ego Lawrence’a z Cobra Kai. Jednak okazało się, że chodziło o pokazanie w ten niekonwencjonalny sposób, jak ma funkcjonować drużyna. Było to zabawne, ale też budujące – udowadniało, jak dobrym trenerem jest Ted Lasso. A przy okazji żarty z tej wycieczki dostarczyły dużo śmiechu.
Z pozasportowych wątków jeden wywołał duży smutek – Roy i Keeley oznajmili Phoebe, że się rozstają. Było to dość oczywiste, bo kobieta w końcówce 2. sezonu zrezygnowała ze wspólnych wakacji ze względu na obowiązki w wymarzonej pracy. Trochę to rozczarowuje, bo akurat tę zakochaną dwójkę oglądało się z przyjemnością. Twórcy w ciekawy sposób rozwiązali tę sytuację, bo reakcja Phoebe zaskakiwała. Przyjęła tę wiadomość ze spokojem. Jej wypowiedź stanowiła celny i uderzający komentarz na temat związków, które szybko się rozpadają. Trudno się z nią nie zgodzić, że to zerwanie jest głupie. Jako widzowie dobrze wiemy, że chodzi tylko o to, aby urozmaicić fabułę w nowym sezonie. Oby twórcy mieli dobre pomysły, jak dalej ograć ten kryzys lub wykorzystać to w rozwoju postaci.
Jeszcze nie wiemy, czy Apple TV+ zamówi kolejną serię Teda Lasso, ale Jason Sudeikis wiele razy powtarzał, że historia jest rozpisana na trzy sezony. I już w tym pierwszym odcinku było odczuwalne, że czeka nas pożegnanie. Ted kilka razy zadawał sobie pytanie, po co wciąż jest w Londynie. Bardzo tęskni za synem, z którym obejrzeliśmy dwie sympatyczne sceny. A jednak końcówka zaskoczyła, gdy Henry powiedział, że jego matka ma nowego przyjaciela. Wiemy, że Ted wciąż korzysta z usług terapeutki Sharon, o której na szczęście nie zapomniano. Wygląda na to, że teraz będzie miał na głowie nowe problemy natury psychologicznej. I ten motyw nie wydaje się sztuczny – tak jak Roya i Keeley. Intryguje, jak wpłynie ta informacja na jego wieczny optymizm.
Nowy odcinek Teda Lasso jest przyzwoity i wypełniony humorem. Najważniejsze, że większość żartów naprawdę bawiła. Troszkę za mało było Jamiego czy Sama – zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że panowie odgrywali większą rolę w serialu. Jednak rozumiem takie podejście, bo epizod przygotowywał grunt pod dalsze wydarzenia. Zrobił kilka kroków rozpędu do skoku, czyli rozwoju wszystkich wątków fabularnych. I uczynił to w dobrym stylu, choć na pewno oczekiwania były większe. Przecież wiemy, ile emocji potrafi dostarczyć ten świetny serial. Na wszystko przyjdzie czas – czekamy na więcej!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat