Teen Wolf: sezon 6, odcinek 14 i 15 – recenzja
Połowa odcinków finałowych już za nami. Tym razem scenarzyści naprawdę pokazali nam, co potrafią i jak ważne jest dla nich zakończenie sezonu – Face-to-Facless i Pressure Test to jedne z najlepszych (zwłaszcza ten drugi) jak na razie odcinków całego 6 sezonu, nie tylko jego letniej części. Dlaczego?
Połowa odcinków finałowych już za nami. Tym razem scenarzyści naprawdę pokazali nam, co potrafią i jak ważne jest dla nich zakończenie sezonu – Face-to-Facless i Pressure Test to jedne z najlepszych (zwłaszcza ten drugi) jak na razie odcinków całego 6 sezonu, nie tylko jego letniej części. Dlaczego?
W Face-to-Faceless przez większość odcinka dają nam odpocząć od mrocznego klimatu, do którego przyzwyczajali nas ostatnimi czasy. Oczywiście, nadal pojawiają się sceny ciemne czy w klaustrofobicznych kanałach, ale nie przygniatają tak widza, właśnie przez to, że przeplatane są znacznie jaśniejszymi kadrami. Nie jest to nic złego, zwłaszcza dla widzów, którzy mieli dość tego wszechobecnego mroku. Przyda się z pewnością chwila wytchnienia przez następnymi odcinkami. Kilka zgrabnych komediowych momentów również pomaga rozładować napięcie, przynajmniej do połowy odcinka, bo końcówka zdecydowanie uderza w mocniejsze tony i przypomina, że opowieść nie będzie już lekką i wesołą. Następny odcinek jest tego najlepszym dowodem, bo znów opowieść staje się ciemniejsza i bardziej mroczna, choć nie ma tu zbyt wiele miejsca na powolne błądzenie przez klaustrofobiczne lokacje. Pressure Test to niemal niekończące się pasmo akcji, zaczynające się już od początkowej sceny z Theo i dwoma innymi wilkołakami, a zakończone, może nie do końca tak zaskakującą, ale i tak satysfakcjonującą, obietnicą wojny.
Fabuła w Face-to-Faceless podzielona jest na dwa główne motywy, co w ostatnich odsłonach „Nastoletniego Wilkołaka” zdarza się coraz częściej. Starsza część stada stara się poradzić z zagrożeniem ze strony łowców, młodsza tymczasem… cóż, stara się po prostu być niezauważoną, co wcale nie będzie takie łatwe, jak być powinno. Trzeba przyznać, że jest to pierwszy raz, kiedy to Liam i Mason (przy niewielkim wsparciu jakie udziela im Corey) dobrze wykorzystują potencjał historii, którą stworzyli dla nich scenarzyści. Strach coraz mocniej zagnieżdża się w umysłach ludzi w Beacon Hills i uczniowie wpadają na plan, jak zmusić Liama do przemiany, a tym samym sprawić, by ujawnił swoje nadnaturalne zdolności w obecności większej liczny ludzi. Cały ten wątek zrealizowany został naprawdę dobrze – od niepokojącego początku, przez komiczną wstawkę z niewidzialnością, aż do mocnych scen końcowych. Szkoda, że nieco gorzej wypada drugi motyw, związany z chęcią polubownego rozwiązania konfliktu, bo całość jest po prostu mało ciekawa i pozbawiona polotu.
Tymczasem, Pressure Test to już jazda bez trzymanki, gdzie okrążeni i otoczeni bohaterowie nie mają wiele czasu na cokolwiek. Uwięzieni na komisariacie, bez możliwości wyjścia, będą musieli podjąć decyzję, które zaważą na ich przyszłości. A decyzji tych nie będzie podjąć łatwo, bo nie wszystko jest tak czarno-białe, jak mogłoby się wydawać. W atmosferze strachu i zagrożenia trzeba będzie zaatakować albo poddać się, nie widać bowiem innego wyjścia. Problem w tym, że w zamkniętym budynku coś czai się w mroku – coś, co nie potrzebuje kłów i pazurów, by przynieść śmierć.
W kwestii bohaterów Face-to-Facless – po raz pierwszy od dawna mamy odcinek, w którym to Liam wypada lepiej niż jego alfa. Pełna przemocy scena, w której dwóch młodych uczniów praktycznie katuje bohatera, wypada naprawdę mocno i na pewno zapada w pamięć, a grający wilkoałaka Dylan Sprayberry stworzył naprawdę przekonujący obraz swojej postaci. Gorzej wypada Scott McCall, bo wątek ciągle dążącego do pokoju alfy zaczyna być naprawdę niepotrzebny. Oczywiście, główny bohater „Nastoletniego Wilkołaka” zawsze był nieco wyidealizowany moralnie, ale tutaj to już nie kwestia moralności, a zwykła głupota! Zejście do podziemi na pakty z łowcami, zwłaszcza wiedząc, że za ich plecami czai się Gerard nie pasuje tutaj do Scotta. Już w drugim sezonie, podczas pierwszego starcia z najstarszym Argentem, młody wilkołak wiedział, jak niebezpieczny to przeciwnik. Ciężko uwierzyć, że ruszył, mimo że na pierwszy rzut oka widać było pułapkę. Na szczęście całość sceny ratuje pojawienie się nadnaturalnego antagonisty, więc nie wychodzi tak źle. Honor starych członków stada ratuje też Lydia, bo jej rozmowa z Monroe wypada naprawdę bardzo wiarygodnie – pokazuje też jak bardzo zmienili
6x15 rehabilituje Scotta jako alfę i znów pokazuje nam działające razem stare stado, bardziej doświadczone i myślące tym razem już logicznie. Jak od kilku odcinków, świetnie wypada Malia, zarówno w komediowej jak i bardziej poważnej roli kradnie większość scen, w których się pojawia. Druga ważna kobieca postać, Lydia nie ma co prawda wiele do roboty, ale doskonale rekompensuje to Theo – z fircykowatego chłopczyka wierzącego w swój kiepski podstęp zaczyna przypominać antybohatera, i z każdym odcinkiem budzi coraz większe zainteresowanie. Warta uwagi jest jego relacja z Liamem, w której wprost wyrzuca mu niewygodną dla młodego wilkołaka prawdę. W obydwu odcinak doskonale widać, jak bardzo zmieniły się i dojrzały postaci bohaterów – Lydia i Scott w niczym nie przypominają już dzieci z liceum, widzimy ich już na progu dorosłości, może nawet już dorosłymi się stali. Warto dla kontrastu przypomnieć sobie pierwszy sezon, by tę różnicę zobaczyć.
To, co scenarzyści zaserwowali nam w dwóch ostatnich odcinkach, udowadnia, jak poważnie wzięli sobie do serca dobre zakończenie serialu. Jeśli całość będzie utrzymywana w tym stylu Teen Wolf pożegna nas najpoważniejszym i najlepszym sezonem.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał TalaśkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat