Teen Wolf: sezon 6, odcinek 17 – recenzja
Choć ostatni sezon Teen Wolfa zbiera naprawdę dobre oceny ze względu na grę aktorską, jak i ze względu na fabułę. Niestety, nie zawsze może być tak dobrze i Werewolves of London obniża loty.
Choć ostatni sezon Teen Wolfa zbiera naprawdę dobre oceny ze względu na grę aktorską, jak i ze względu na fabułę. Niestety, nie zawsze może być tak dobrze i Werewolves of London obniża loty.
To nie tak, że 6x17 jest bardzo kiepskim odcinkiem – po prostu wypada gorzej na tle ostatnich odcinków i pewnie, gdyby był częścią innego sezonu, miałby wyższą ocenę. Tym niemniej, choć scenarzyści nie uniknęli kliku poważnych błędów, Werewolves of London ma się czym bronić! Nadal podtrzymuję, że jeśli chodzi o obraz i muzykę, realizacja sezon ten ustępuje jedynie 3B. Zatopione w półmroku kadry utrzymują w niepewności i strachu, a nie pomaga również wspomniana wcześniej muzyka – światło, nawet w scenach rozgrywające się w dzień, tak jak ta na komisariacie, jest przybrudzone, nieostre. Skoro to nie klimat zawodzi 6x17, co w takim razie?
Scenariusz. Oglądając 6x17, ma się wrażenie, że to tzw. odcinek-zapychacz, bo choć pojawiają się bardzo ważne wątki, to są one rozwlekane i mieszane z tymi, które nie mają zupełnie wpływu na główną fabułę... Choćby cała historia o brutalnym stadzie, mieszkającym bez prądu – przecież wiemy już, że istota o dwóch twarzach szuka swego bliźniaka poprzez mordowanie wilkołaków, odkrywają to Liam i Theo. Poszukiwania Scotta i Malii są więc z gruntu rzeczy bezsensowne, zabierają też czas – przed nami już tylko trzy odcinki! Ponadto znów scenarzyści poszli po najmniejszej linii oporu i wprowadzili coś nowego, tylko po to, by udowodnić, jak straszny jest Anuk Ite. A przecież wystarczyło wspominać o tym innym stadzie wcześniej, choćby dwa czy trzy razy w tym sezonie, by nadać temu jakiś głębszy wymiar? To nie wszystko – nie udało się pomyślnie zrealizować spotkania z Peterem Hale (choć aktor jak zwykle gra świetnie), bo spotkanie w Eichen House jest zupełnie niepotrzebne, i nawet gdyby je wyciąć, kolejne rozmowy ojca Malii ze stadem wyglądałyby tak samo. Całkowicie zmarnowano także cliffhanger z poprzedniego odcinka, bo Mellisa w szpitalu prawi same banały – lepiej już by była nieprzytomna i by pozostawiła Scotta z własnymi myślami.
Niestety to dalej nie wszystkie zarzuty, bo pojawia się kolejna świetna postać – Deucalion. Tyle, że tym razem jest to Deucalion pacyfista, Deucalion, który nie chce walczyć. Rozumiem, że pod koniec trzeciego sezonu się zmienił, ale przecież pod koniec piątego bez skrupułów stary wilk podpuszczał Theo, by pod koniec pomóc w pozbyciu się go (z próbą skręcenia karku włącznie). Wiedział, że by pomóc Scottowi, nie może zostać obojętny i zresztą nie wyglądał na przerażonego całą to śmiercią wokół niego. Co więc stało się tym razem, że z dnia na dzień stał się pacyfistą zupełnym? Chyba nie kula od Gerarda, bo przecież Deucalion w swoim życiu przeżył więcej niż po prostu strzał z pistoletu. Trochę niezrozumiała zagrywka, zobaczymy jednak co będze dalej.
Na szczęście, to już koniec krytyki, czas wskazać na dobre motywy – i tu bez wątpienia tytułowe wilkołaki z Londynu są najlepszym przykładem, jak dobrze można wprowadzić nowych bohaterów. Sceny w Anglii są po prostu świetne, no i powrót Jacksona, który nadal jest takim samym dupkiem, jakim był, jest ogromnie satysfakcjonujący. Zresztą powrót Petera i Deucaliona też, tylko ich wątki zostały kiepsko rozpisane – tym niemniej, wataha Scotta zaczyna zdobywać potężnych sprzymierzeńców, którzy potrafią przelewać krew. Świetna jest też scena na komisariacie (choć nadal nie kupuję Tamory jako antagonisty, irytuje nieziemsko, w przeciwieństwie do swojego mentora), gdzie szeryf Stilliński wie już, że szeryfem właściwie nie jest... nie potrafi bowiem kontrolować własnych ludzi. Pada ostatni bastion, mogący wspierać stado Scotta, i pytanie czy posiłki będą wystarczające – komisariat przecież przez wszystkie sezony był tym miejscem, gdzie mogli się czuć bezpiecznie. Już nie mogą.
Nie wiem, jak scenarzyści chcą zakończyć cały sezon i serial, ale zostało im już naprawdę mało czasu i miejmy nadzieję, że odcinek podobny do 6x17 się nie powtórzy – zbyt mało się zdarzyło, zbyt wiele niepotrzebnych wątków rozpoczętych i zakończonych. Ostatnie trzy odcinki w rękach scenarzystów i oby były tak dobre jak Triggers czy Pressure Test.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał TalaśkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat