„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 10 – recenzja
Spektakl wypalenia i żenady trwa – w 8. sezonie Teoria wielkiego podrywu dużą widownią cieszy się już chyba tylko ze względu na sentyment fanów, bo gdyby ta produkcja zaczynała od takiego poziomu, nie otrzymałaby zamówienia na kolejne odcinki.
Spektakl wypalenia i żenady trwa – w 8. sezonie Teoria wielkiego podrywu dużą widownią cieszy się już chyba tylko ze względu na sentyment fanów, bo gdyby ta produkcja zaczynała od takiego poziomu, nie otrzymałaby zamówienia na kolejne odcinki.
Teoria wielkiego podrywu ("The Big Bang Theory") obecnie nie ma w sobie nic z dawnej wielkości, za to dużo z podrywu, bo nieustannie skupia się na parach. Przede wszystkim jednak goni w piętkę, powtarzając wątki i żarty, którymi już dawno temu karmiła widzów. Będąc złośliwym, można by naśladować scenarzystów - i tak jak oni prowadzą recykling ze starych odcinków, tak oceniający mogliby kleić recenzje z cytatów z wcześniej publikowanych tekstów.
Problemów by z tym nie było najmniejszych. Najpierw należałoby wygrzebać recenzję, w której pisało się o kreowaniu Bernadette na totalną jędzę, której wszyscy się boją i de facto nikt jej nie lubi. Kiedyś postać ta była ciekawa, bo stanowiła mieszankę słodkości i łagodności z epizodycznymi wybuchami, które dodawały jej pazura – przemiany symbolizowała modulacja głosu. Teraz jednak "epizodyczność" zmieniła się w stan permanentny, co śmieszne wcale nie jest. W tym odcinku mieliśmy zaś powtórzenie w powtórzeniu, bo obok eksploracji tego wątku wewnątrz niego postanowiono powtórzyć scenę, w której Penny rozmawia z szefem swoim i Bernadette o tym, że ten panicznie boi się drobnej doktor mikrobiologii. To jak grzebanie w stercie śmieci wybranej z większej sterty śmieci i udawanie, że znalazło się coś nowego.
[video-browser playlist="632793" suggest=""]
Do tego dołóżmy Sheldona i jego show o flagach – bo przecież wcześniej wcale nie widzieliśmy, jak niczym para robotów wraz z Amy nagrywają coś na YouTube, jak się przebierają, jak zapraszają LeVara Burtona. Nie, nie, wcale.
Choć szczytem były chyba sceny na uczelni, gdzie Leonard, Raj i Howard przegrzebują się przez rzeczy pozostawione po zmarłym profesorze-dziwaku i w ten sposób inaczej patrzą na jego życie, porównują do siebie, próbują też dowiedzieć się czegoś o koledze. Nowe, prawda? Tak, dla każdego, kto nie zna Przyjaciół i nie widział odcinka z porządkowaniem rupieciarni pana Hecklesa.
Gdzie tu świeżość? Gdzie komedia? (Uśmiechnąć można się było tylko na widok kolejnych dziwacznych strojów Sheldona i Amy.) A skoro już jesteśmy skazani na powtórki, to dlaczego nie z najlepszych wątków, dlaczego nie z tego, za czym chyba wszyscy tęsknią – komiksów, filmów, seriali?
Czytaj również: "The Mindy Project" – Adam Pally odchodzi z serialu
Niby serial komediowy, a z każdym obejrzanym odcinkiem powiększa się smutek wiernych fanów Teorii wielkiego podrywu.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat