„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 17 – recenzja
Kolejny średni odcinek w wyjątkowo przeciętnym sezonie. "Teoria wielkiego podrywu" widzów już raczej do niczego nie podrywa.
Kolejny średni odcinek w wyjątkowo przeciętnym sezonie. "Teoria wielkiego podrywu" widzów już raczej do niczego nie podrywa.
Problemem „Teorii wielkiego podrywu” – bo że w 8. sezonie serial stracił formę, to niepodważalne – jest to, że w kolejnych odcinkach mnóstwo jest scen, które w zasadzie mogłyby być częścią jakiejś innej produkcji. Weźmy najnowszy epizod – przecież cały wątek Penny i Leonarda można by przerzucić do „Przyjaciół”, no, może bez samego żartu na koniec. Ale już randka Raja i Emily jest jak żywcem wyjęta z jakiegoś zwykłego serialu obyczajowego. Również kupowanie żółwia przez Sheldona i Amy. Choć tych ostatnich ratuje późniejsza zmiana tematu na marsjański i prezentacja wideo Sheldona.
"Teoria wielkiego podrywu" pozostaje serialem o geekach, na co dowodem jest rozliczanie podatkowe klocków Lego, wspomniana ekspedycja na Marsa czy przywoływanie Williama Shatnera, ale nie da się ukryć, że od dawna to nie popkultura jest tu tematem numer jeden. I w sumie można by się z tym pogodzić, przecież i we wcześniejszych sezonach nie brakowało całych odcinków skupiających się na sprawach uczuciowych, ale też wcześniej te sceny były chociaż zabawne – teraz są tylko do bólu przewidywalne.
[video-browser playlist="671028" suggest=""]
Scenarzyści wyraźnie zapominają, że tak jak oni, po 8 sezonach widzowie również znają tych bohaterów, więc wypadałoby się bardziej wysilić, by nas czymkolwiek zaskoczyć. Tymczasem zachowanie i kwestie Sheldona, Amy, Leonarda, Penny, Howarda i Bernadette można by odgadywać w ciemno. Plusem najnowszego epizodu jest wyłącznie Emily, która przecież nie zdążyła się nam "opatrzeć", a której dziwaczność postanowiono podkreślić – super, bo przerażająca-piękna dziewczyna to ciekawy motyw. No i ma dobre poczucie humoru, czego przykładem jest straszenie Raja szafą.
Reszta wątków wypada jednak słabo, a winy szukałbym nie tylko w scenariuszu, ale jednak również w aktorach. Sheldon i Amy od dłuższego czasu ugrzęźli w tych samych minach i powtarzalnej tonacji głosu, zupełnie jakby byli naśladowcami, którzy dobrze opanowali tylko scenę kłótni, w której Amy z żalem wyrzuca Sheldonowi, że nie poświęca jej należytej uwagi, a Sheldon spokojnie odpowiada, podkreślając wyjątkowość ich związku. Momentami sprawiają wrażenie karykatur własnych bohaterów.
Czytaj również: Charlie Sheen nadal obrażony na Chucka Lorre. Aktor krytykuje finał „Dwóch i pół”
Co dziwne jednak, duch starej, dobrej „Teorii wielkiego podrywu” najczęściej wraca w rzeczach dodatkowych, jak choćby wideo z tego odcinka – tutaj było dużo humoru, była popkultura, był Sheldon, jakiego znamy, no i zabawny motyw z ciastem. Dlaczego w tym duchu nie można robić całych docinków?
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat