The Boys: sezon 4, odcinek 1-7 - recenzja
Butcher powraca ze swoją ekipą, by poprowadzić krucjatę przeciwko Homelanderowi i reszcie superbohaterów. Czy serial trzyma poziom? Zapraszamy do przeczytania naszej bezspoilerowej recenzji.
Butcher powraca ze swoją ekipą, by poprowadzić krucjatę przeciwko Homelanderowi i reszcie superbohaterów. Czy serial trzyma poziom? Zapraszamy do przeczytania naszej bezspoilerowej recenzji.
Ameryka jest podzielona. Jedna jej część wciąż ślepo wierzy Homelanderowi (Antony Starr) i reszcie superbohaterów należących do Vought, druga zaś chce się ich pozbyć – uważa, że trykociarze traktują ludzi jak gatunek im podrzędny, zabawki, które żyją tylko dlatego, że im na to pozwalają. Jedna i druga grupa coraz częściej posuwa się do ekstremizmu, by pokazać swoje racje. Przestają racjonalnie myśleć i w pełni ulegają różnego rodzaju manipulacjom sączonym im do głów z obu stron. Homelander stara się to wykorzystać, bo ma dość liczną grupę wiernych wyznawców, którzy staną za nim murem. Rząd amerykański w tym czasie spokojnie obserwuje narastający konflikt. Część gabinetu także chce się pozbyć superbohaterów i odseparować ich od struktur państwowych – wojska, policji i innych ważnych funkcji. Wolą zepchnąć ich do roli celebrytów grających w filmach i programach typu talent show. Dlatego działania Billy'ego Rzeźnika (Karl Urban), Francuzika (Tomer Capone), Hughiego (Jack Quaid) czy Marvina (Laz Alonso) są przez nich akceptowane, a nawet sponsorowane. Nie zwracają uwagi na zniszczenia, które przez to powstają. Chcą tylko odwrócić uwagę trykociarzy.
Czwarty sezon The Boys w bardzo ciekawy sposób rozwija wątki postaci. Intrygująco wypada Petarda (Valorie Curry), która jest ucieleśnieniem telewizyjnego propagandysty. Codziennie na swoich blogach wymyśla informacje mające na celu obsmarowanie Starlight (Erin Moriarty) i jej wielbicieli. Nazywa ich nawet pedofilami, którzy porywają i gwałcą dzieci w piwnicach swoich placówek. Dziewczyna robi to oczywiście tylko po to, by pojawić się na radarze Homelandera i jego otoczenia. Bardzo podoba mi się sposób ukazywania mechanizmu fałszywej propagandy i tego, jak niektóre osoby potrafią ją wykorzystać do własnych celów.
Dobrze rozpisany jest także konflikt Rzeźnika i Homelandera, pomiędzy którymi staje Ryan. Obaj panowie walczą o uwagę i podziw chłopaka. Superbohater pragnie, by syn został jego następcą. I to nawet nie z miłości, a ze strachu przed własną śmiertelnością. Zaczyna on bowiem coraz dotkliwiej odczuwać to, że się starzeje. Billy natomiast chce dotrzymać słowa danego swojej zmarłej żonie i nie pozwala na to, by młody stał się takim psychopatą jak jego biologiczny ojciec. Początkowo Ryanowi podoba się opieka Homelandera i jego zespołu. Jednak z biegiem czasu zaczyna zauważać, że jest dla nich wyłącznie narzędziem – pierwszym dzieckiem, które urodziło się z supermocami.
Również Starlight jako przywódczyni ruchu dostała bardzo ciekawą historię. Kobieta usilnie pracuje nad tym, by odzyskać dawne supermoce. Niestety dowodzenie większą grupą ludzi wymyka się jej spod kontroli. Nie czuje się dobrze w roli liderki i zbawicielki. Ten ciężar psychiczny ją przytłacza, przez co coraz częściej powątpiewa nie tylko w swoje decyzje, ale też w sens całego przedsięwzięcia.
The Boys w znakomity sposób pokazuje kulisy budowania imperium. Homelander jest wszechmocnym psychopatą, którego boją się nawet najbliżsi współpracownicy. Nie darzą go szacunkiem jak w pierwszym sezonie. Przytakują mu ze strachu. Homelander to dostrzega i jeszcze bardziej popada w obłęd. By pozostać przy zdrowych zmysłach, szuka nowych członków Siódemki. Dlatego w drużynie pojawia się superbohaterka mająca ponadprzeciętną inteligencję. Jak można się domyślić, ta kolaboracja nie skończy się dobrze.
Cały sezon jest skąpany w akcji, flakach, krwi i polityce. Pokazuje, co rządzi światem i o co tak naprawdę toczy się walka. Popularność, miłość fanów i pieniądze – to tylko dodatek. Prawdziwą nagrodą jest władza. Kto ma jej więcej, ten wygrywa.
Jeśli chodzi o aktorstwo, nie mam się do czego przyczepić. To jeden z najlepiej obsadzonych seriali, bo wszyscy udźwignęli powierzone im role. Oczywiście niekwestionowanymi gwiazdami tej produkcji są Antony Starr i Karl Urban, ale reszta nie pozostaje w tyle.
Dostaliśmy przedpremierowo siedem odcinków, co znaczy, że nie wiemy, jak wygląda finał. Jednak po tym, co zobaczyliśmy, możemy spokojnie powiedzieć, że produkcja trzyma wysoki poziom i zadowoli wszystkich fanów.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat