The Duchess jest dostępnym na Netflixie serialem autorstwa Katherine Ryan, kanadyjskiej komiczki i aktorki, której stand-upy mieliśmy już możliwość obejrzenia na tejże platformie. W swej debiutanckiej serii twórczyni wcieliła się w główną postać, a bohaterce nadała autobiograficzny rys. Protagonistka serialu nie tylko ma na imię Katherine, podobnie jak Ryan jest mieszkającą w Wielkiej Brytanii Kanadyjką i matką kilkuletniej dziewczynki. Bohaterka serialu to nowoczesna, wyzwolona kobieta, feministka, która jednocześnie realizuje się w macierzyństwie. Samotnie wychowuje dziewięciolatkę Olive, którą traktuje jako najlepszą przyjaciółkę, a relacje pomiędzy nimi są partnerskie. W otwierającym odcinku dziewczynka obchodzi urodziny i jako prezent życzy sobie rodzeństwo. Koncept serialu zasadza się więc na tym, że Katherine za pomocą różnego rodzaju sposobów usiłuje spełnić marzenie ukochanej Olive. Pierwszą z prób jest wspólne pójście do centrum leczenia niepłodności, lecz na widok dawców spermy główna bohaterka postanawia poszukać innego rozwiązania. Musi zdecydować, który mężczyzna jej życia jest najlepszym kandydatem na ojca, ponieważ zegar biologiczny już tyka… Chociaż pomysł fabularny może i wygląda ciekawie, to pierwszy odcinek nie zachęca do dalszego oglądania. Otwierający epizod wydaje się zapowiadać nieśmieszny serial, a na dodatek aktorstwo Katherine Ryan może irytować. Sama zaś portretowana przez nią postać sprawia wrażenie, jakby była połączeniem bohaterek z Wielkich kłamstewekFleabag oraz Villanelle z Obsesji Eve, lecz pozbawionym właściwego im uroku. Początkowo jej niepoprawność i szczerość nie są atrakcyjne, nie fascynują, a wręcz przeciwnie - drażnią. Śmiałe wypowiedzi Katherine szokują, lecz nie znaczy to, że są zabawne. Dodatkowo w głównej bohaterce jest pewien rodzaj wyniosłości, który nie ułatwia zaskarbienia sympatii widzów. Pierwszy odcinek jest jednak bardzo mylący. Później jest już tylko lepiej, a serial się rozkręca. Każdy kolejny epizod stanowi pozytywne zaskoczenie, dlatego też warto przebrnąć przez zniechęcający początek. Do samej zaś bohaterki szybko się przyzwyczajamy, dostrzegamy jej osobność i odkrywamy, że pierwsze wrażenie było mylne. Kiedy natomiast zadomowimy się w świecie przedstawionym, to przebywanie w nim zaczyna sprawiać nam przyjemność i z zaciekawieniem śledzimy poczynania bohaterki. Niestety sam humor nie wypada lepiej. Na pochwałę zasługuje za to aktorstwo Kate Byrne, wcielającej się w postać małej Olive.  Postaci w The Duchess zostały  całkiem zręcznie napisane, a najbarwniejszą z nich jest Shep. To mieszkający na łajbie były partner Katherine i ojciec Olive, wyglądający jak połączenie bezdomnego i gwiazdy rocka. I skojarzenie z muzyką okazuje się być słuszne, choć niekoniecznie ze wspomnianym gatunkiem. W przeszłości Shep był bowiem członkiem boys bandu, a jego walory zmyślnie wykorzystano w finałowym, przebojowym epizodzie. Odcinek zamykający The Duchess przynosi też kilka niespodzianek, choć nie mogło się obyć i bez standardowych chwytów fabularnych. Odnajdziemy w nim również wytłumaczenie tytułu. Wbrew bowiem pozorom ową duchess nie jest wcale główna bohaterka.  Pomimo początku, który może zniechęcić do dalszego śledzenia losów Katherine, The Duchess jest propozycją całkiem przyjemną. W gruncie rzeczy to sympatyczny serial, który z odcinka na odcinek podoba nam się coraz bardziej. Na superzabawne dialogi czy sytuacje nie ma się jednak co nastawiać. Jeśli jednak do nowej produkcji Netflixa podejdziemy jako do niezobowiązującego obyczajowego show, który pozwoli nam się uśmiechnąć, to nie powinniśmy być rozczarowani.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj