

The Sinking City Remastered, podobnie jak pierwowzór, to pod wieloma względami bardzo nierówna gra, której akcja osadzona jest w latach 20. minionego wieku w niewielkiej rybackiej miejscowości Oakmont w stanie Massachusetts. Miasteczko to nawiedza dziwne zjawisko – zostaje zalane dziesiątkami tysięcy litrów morskiej wody, przez co mieszkańcy muszą pływać łodziami. Powódź odcina Oakmont od stałego lądu i mimo upływu czasu woda się nie wycofuje. Tubylcy muszą dostosować się do nowych warunków i zmagać się z tajemniczymi siłami.
Głównym bohaterem jest detektyw Charles Reed, którego dręczą dziwne wizje i głosy. To ostatecznie sprowadza go do Oakmont. Jest jednym z wielu, którzy przybywają do miasta z powodu rodzących się w ich umysłach halucynacji. Wyróżnia się jednak tym, że ma licencję detektywistyczną. Jako obcy spotyka się z nieufnością lokalnych mieszkańców, a nawiązanie z nimi dobrych kontaktów wymaga czasu i wysiłku. Szybko jednak zabiera się za to, w czym jest najlepszy — prowadzenie śledztwa. Przypadek sprawia, że zaczyna wykonywać zlecenia dla pewnego wpływowego mieszkańca.
Studio Frogwares, tworząc remaster gry wydanej pierwotnie w 2019 roku, nie porzuciło całkowicie stylu znanego z produkcji o Sherlocku Holmesie — zmieniono jedynie bohatera i scenerię. Rozgrywka polega na rozwiązywaniu zagadek, zbieraniu dowodów i poszlak oraz na dedukcji i łączeniu informacji, z których wyłaniają się wnioski.
Ważnym elementem rozgrywki są wybory dokonywane w procesie dedukcji. Gracze nigdy nie mają pewności, czy obrana przez nich ścieżka jest właściwa. Te wybory w zasadzie nie mają większego wpływu na główną fabułę, ale wprowadzają subtelne zmiany.
Zasadniczo w The Sinking City Remastered gra się tak jak w oryginał – raczej słabo. Dostajemy otwarty świat i swobodę działania, bez prowadzenia za rękę. Wszystkie informacje niezbędne do rozwiązywania spraw trzeba wydobywać z dialogów z postaciami oraz z notatek detektywa. Konieczne bywa także przeszukiwanie policyjnych archiwów oraz lokalnych gazet w celu znalezienia wskazówek. To już trzecie wydanie tej gry, co sprawia, że niektóre elementy potrafią irytować. Nawet jeśli pamiętamy, gdzie znajdują się kluczowe lokacje, to bez odnalezienia informacji w archiwum nie zostaną one oznaczone na mapie — mimo że stoimy tuż przed nimi. Ujawnia to również płaską konstrukcję misji, które niemal zawsze wyglądają tak samo — zmieniają się tylko bohaterowie i otoczenie. Aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłem.
Jeśli ktoś liczył, że remaster naprawi słabą mechanikę, bardzo się zawiedzie. Było i jest źle — trzeba się z tym pogodzić. Pamiętam, że to właśnie toporność sterowania była jedną z głównych bolączek oryginału – i niestety nic się nie zmieniło. Drewniane ruchy postaci da się jeszcze zaakceptować, zarządzanie ekwipunkiem i notatkami jest w porządku, ale walka — zwłaszcza strzelanie — pozostawia wiele do życzenia. Trudno przejść obok tego obojętnie.
Budżetowość czuć także w oprawie graficznej. The Sinking City Remastered nie wygląda jak remastery gier od Sony. Widać jakąś poprawę grafiki, ale nie jest to klasa premium. To ledwo dobija do klasy średniej! W tym całym negatywnym potoku słów znajduję jednak pocieszenie — gra jest zupełnie darmowa dla tych wszystkich, którzy mają The Sinking City z 2021 roku. Pozostali gracze, nawet jeśli kupili oryginał z 2019 roku, nie mają co liczyć na bezpłatną aktualizację.
Na koniec dobra rada: jeśli macie już wersję z 2021 roku i jesteście ciekawi, jak wygląda remaster, możecie śmiało go uruchomić. Natomiast jeśli kupiliście tylko grę z 2019 roku, darujcie sobie — szkoda pieniędzy na ten sam problematyczny tytuł. Nawet w tym miesiącu znajdą się ciekawsze gry do ogrania.
Poznaj recenzenta
Michał Czubak
