The Walking Dead: sezon 10, odcinek 15 (finał sezonu) - recenzja
Ostatni odcinek 10. sezonu The Walking Dead nie rozczarowuje, ale pozostawia z niedosytem i apetytem na więcej.
Ostatni odcinek 10. sezonu The Walking Dead nie rozczarowuje, ale pozostawia z niedosytem i apetytem na więcej.
Przedwczesny ostatni odcinek The Walking Dead daje coś nowego w wątku Ezekiela, Yumiko i Eugene'a. Wprowadzenie Księżniczki okazuje się czymś odświeżającym, bo wydaje się, że ten serial potrzebuje takiej pozytywnie zakręconej bohaterki. Od samego początku widać, że ma w sobie coś, co przyciąga, a jej specyficzność staje się mocnym atutem napędzającym wątek i budującym do niej sympatię. Rola postaci w kolejnym sezonie może okazać się mocnym asem w rękawie, bo The Walking Dead na tym etapie potrzebuje nowych charakterów, które szybko wzbudzą zainteresowanie widzów. A Księżniczka wydaje się osiągać sukces na tym polu i to większy niż spora rzesza pozytywnych bohaterów z ostatnich sezonów. Zaś sam wątek – choć skupia się na jej poznaniu – pozwala też podkreślić pewne cechy świata: nieufność Yumiko, współczucie Eugene'a czy otwartość Ezekiela. Takie aspekty pozornie proste, w tym momencie przypominają o ważnych aspektach człowieczeństwa, dopełniając dobry wątek.
Daryl i Judith stają się zaskakującym duetem tego odcinka. Młoda Cailey Fleming po raz kolejny dostaje szansę, by zabłysnąć na ekranie i pokazać nie tylko to, za co Judith wielu fanów uwielbia, ale też wyraziste emocje. Jej rozmowa z Darylem nabiera tak wielu znaczeń moralnych, etycznych i fabularnych, że staje się to niezwykle pozytywną niespodzianką. Autentyczny strach dziewczynki przed utratą wujka, który jest jej bliski jak ojciec, potrafi poruszyć. A zarazem czuć, że Judith nie mówi mu całej prawdy. Nie wspomniała nic o Ricku, bo pewnie jest świadoma, że mógłby ruszyć Michonne z odsieczą. Choć nie jest to do końca fair, Judith podejmuje w tym momencie dość egoistyczną decyzję, ale dobrą dla całej grupy, która potrzebuje lidera w postaci Daryla. Do tego ich wspólne szkolenie polowania w lesie tworzy świetną relację mentor – uczennica, która w kluczowym momencie zaczyna się odwracać, gdy Daryl zabija Szeptaczkę i to Judith czegoś go uczy. To wówczas poruszone są kluczowe kwestie człowieczeństwa, które wydają się oczywiste i naturalne, a które dla Daryla nie są już do końca takie normalne. Z jednej strony pokazuje to różnicę pokoleń i podejścia do życia po wybuchu apokalipsy zombie, ale z drugiej daje nadzieję dla ludzkości, że może być jeszcze dobrze.
Odcinek kapitalnie podkreśla zagrożenie, jakim stał się Beta z hordą. Jego szaleństwo pogłębione stratą Alfy obrazowane jest w różnorodny sposób, ale na tyle dobry, że potrafi wywołać gęsią skórkę. Widzimy, że stracił kompletnie kontakt z rzeczywistością. Można odnieść wrażenie, że w jego głowie żywe trupy również się z nim komunikują. Te sceny, gdy rozmawia z "głosem" w swoim umyśle, a w jego oczach widać szaleństwo, stają się niezwykle klimatycznym popisem The Walking Dead. Takim dowodem, że choć Alfa nie żyje, szalony Beta w jakimś stopniu jest o wiele groźniejszy i bardziej nieprzewidywalny niż ona.
Pod kątem emocjonalnym wątek Negana okazuje się strzałem w dziesiątkę. Zrozumiałe jest, że po tym, co zrobił, Gabriel i spółka pozwolili mu towarzyszyć grupie. To nie znaczy, że winy zostały wybaczone, ale przynajmniej zasłużył na coś więcej, niż bycie bezwolnym więźniem. Negan przeszedł daleką drogę, od kiedy go poznaliśmy i trzeba przyznać, że jego stopniowo postępująca przemiana jest wiarygodna, płynna i koniec końców interesująca, bo staje się on po prostu ciekawszą postacią. Ten moment, w którym chce pomóc Lydii, może być kolejną oznaką słynnego egoizmu, ale jednak jest w tym skuteczny. Pozwala stać się dobrym wujkiem Neganem i zrobić coś ludzkiego dla drugiej osoby. Wiem jednak, że w tej scenie też potrzebuje katharsis, bo choć jest aroganckim gburem, przemiana zbudowała w nim ludzkie odruchy. Dlatego ten finał prostego i oczywistego wątku z Lydią staje się również emocjonalnym oczyszczeniem dla niego samego.
The Walking Dead nie rozczarowuje, bo choć to formalnie finał sezonu, miał być zaledwie przedostatnim odcinkiem. Jednak spełnia swoją rolę skutecznie. Są emocje, ważne akcenty rozłożone na rozwój historii, postaci oraz cliffhanger, po którym apetyt rośnie. Chciałoby się już obejrzeć kontynuację. Ten 10. sezon koniec końców utrzymał wysoki poziom i choć serial miał swoje słabsze momenty, na szczęście nie wrócił do złej jakości sprzed fantastycznej 9. serii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat