Thor Gromowładny #03: Przeklęty – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 21 czerwca 2017Po dwóch świetnych, poważnych tomach opowieści o Thorze, w Przeklętym Jason Aaron stawia na lżejszą rozrywkę. I choć nieco szkoda, że głównym rysownikiem nie jest już Esad Ribic, Gromowładny wciąż może się podobać.
Po dwóch świetnych, poważnych tomach opowieści o Thorze, w Przeklętym Jason Aaron stawia na lżejszą rozrywkę. I choć nieco szkoda, że głównym rysownikiem nie jest już Esad Ribic, Gromowładny wciąż może się podobać.
Zmiana tonu jest bardzo wyraźna. W Thor Gromowładny #1: Bogobójca i Thor: God of Thunder Volume 2: Godbomb Jason Aaron skupił się na boskim aspekcie Thora, poruszając temat związanej z jego statusem odpowiedzialności i jej ciężarem. Były to raczej ponure opowieści, niezwykle klimatyczne (tu pomagała malarska kreska Esada Ribica), wychodzące poza proste historie o gościu z magicznym młotem, stawiające ciekawe pytania i przede wszystkim pokazujące, że scenarzysta naprawdę rozumiał postać Gromowładnego i miał na nią pomysł.
W God of Thunder Volume 3: The Accursed wracamy już na bardziej utarte ścieżki komiksowych opowieści, przy okazji zaś garściami czerpiemy z tradycji heroic fantasy, gdzie bohater zbiera drużynę, by wspólnie – przełamując wzajemną niechęć i ucząc się współpracy – stawić czoła potężnemu wrogowi. Wprawdzie nie ma tu żadnego poszukiwania potężnego artefaktu, są za to krasnolud i elf, a nawet troll, jest wreszcie nieodzowny quest, czyli poprzetykana potyczkami gonitwa po wszystkich najważniejszych lokacjach danego świata, czym podkreśla się wielkość wizji, a więc epickość. W skrócie: no klasycznie do bólu.
Aaron to jednak utalentowany scenarzysta, w tych schematach się więc odnajduje, z pewnością czerpał z nich świadomie, dzięki czemu udaje mu się nakreślić opowieść na tyle świeżą w szczegółach, by czytelników zadowolić. Zresztą, tu właśnie sama zmiana tonu wewnątrz serii działa na korzyść Przeklętego, który stanowi ciekawą odmianę po poprzednich albumach Thora Gromowładnego.
Kluczem do sukcesu było postawienie na Malekitha jako tego, na którego polować mają Thor i jego drużyna – okrutnego maga, przebiegłego jak Loki, szalonego niczym Joker, ale bardziej żądnego krwi, niż oni obaj razem. Przede wszystkim zaś mrocznego elfa, który po tysiącach lat niewoli zechce odzyskać władzę nad swoim ludem, bardzo niezwykłym, hołdującym dziwnym z naszej perspektywy wartościom – które zresztą przełożą się w finale na zaskakujący twist fabularny.
Jest więc efektownie, nie brakuje akcji, atrakcją też jest fakt, iż w tym albumie pokazuje się nam niemalże wszystkie z dziewięciu światów. Rzecz jasna można tęsknić za Esad Ribic, który jestem jednym z ciekawszych współczesnych rysowników komiksów superbohaterskich, wydaje się jednak, że akurat do tego albumu jego charakterystyczna kreska mogłaby nie pasować.
Przy okazji zaś Jason Aaron pokazał nam, jak w filmie Thor: The Dark World Marvel tragicznie zmarnował potencjał szalonego Malekitha.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat