Trinkets: sezon 2 - recenzja
Trinkets miał dobry pomysł na poruszenie ciekawego problemu. Pierwszy sezon zmarnował potencjał. Czy w drugim coś się zmieniło?
Trinkets miał dobry pomysł na poruszenie ciekawego problemu. Pierwszy sezon zmarnował potencjał. Czy w drugim coś się zmieniło?
Trinkets jest serialem o nastolatkach dla nastolatków, ale tego typu produkcje przeważnie uniwersalnymi historiami trafiają do widzów w każdym wieku. Do tego poruszał poważny temat kleptomanii. Pierwszy sezon jednak pokazał, że twórcy nie wiedzą, co robią, a drugi tylko pogłębił problemy.
Zaburzenie zwane kleptomanią zostało potraktowane po macoszemu. Czasem można odnieść wrażenie, że bardziej jest to traktowane jako fanaberia nastolatek, niż coś poważnego. Oczywiście w tym aspekcie w centrum jest Elodie, bo okazuje się, że tak naprawdę to ona jest jedyną kleptomanką, a jej przyjaciółki tak niekoniecznie. To dziwna zmiana, niezbyt sugerowana w pierwszej serii. Gdy dochodzi do kulminacji wątku, twórczyni stąpa po kruchym lodzie i idzie na łatwiznę: destrukcyjny wpływ na bliskie osoby zmienia Elodie. Może można byłoby to zaakceptować, gdyby nie straszliwa powierzchowność wątku, który odtwarza raczej banały związane z zaburzeniem, nie starając się wykazać odrobiny zrozumienia, empatii i głębszego wejścia w temat. Dlatego koniec końców przemiana Elodie jest mało wiarygodna, bo najwyraźniej priorytety zostały rozsadzone na innym akcentach.
Po początkowej nudzie i irytacji związanej z kuriozalnym wątkiem powrotu Elodie do domu i kwestią zatopienia auta złego chłopaka, Trinkets łapią trochę uroku i wiatru w żagle. Te sceny, gdy skupiają się na ich zwyczajnym codziennym życiu, mogą się podobać pod każdym względem. Elodie szukająca normalności w relacji z nieśmiałą dziewczyną, Moe chcąca stać się prawdziwą dziewczyną dla swojego chłopaka czy Tabitha szukająca samej siebie. Szkoda, że to, co przez chwilę dawało nadzieję na poprawę i pokazanie czegoś istotnego w rozwoju postaci, było tylko pozorem. Szybko wrócono do typowych zagrywek znanych z pierwszego sezonu i popadania w skrajności.
Największym problemem Trinkets są same bohaterki, które poprowadzono fatalnie, a ich przyjaźń wydaje się bardzo niebezpieczna. Z uwagi na kuriozalnie złe zakończenie serialu wiemy, że gdzieś w tym krył się morał o akceptacji samej siebie i szukaniu swojego miejsca. Ważne jest, by żyć po swojemu i nie zważać co inni mówią. Szkoda tylko, że przez cały 2. sezon zamiast przyjaznych i sympatycznych bohaterek, którym się kibicuje, dostajemy grupę toksycznych, niedojrzałych kobiet, które stają się antypatyczne, destrukcyjne (też autodestrukcyjne) i strasznie irytujące. Czy to Moe zdradzająca chłopaka po pierwszej kłótni, Elodie poświęcająca zdrowie psychiczne dla uratowania koleżanki podejmującej złe decyzje, czy też Tabatha, która zmaga się z traumą po brutalnym chłopaku. Gdzieś w tych poszczególnych wątkach były niezłe pomysły, które zostały fatalnie rozpisane w scenariuszu, czego efektem jest emocjonalna pustka, wszechobecna nuda i brak jakiegoś wydźwięku, który zostałby na dłużej. Wydarzenia i cel, do którego ostatecznie prowadzą, stają się podsumowaniem tego, jakim nieporozumieniem była realizacja Trinkets : absurdalność finału miała szczytny cel, a koniec końców zachowanie bohaterek wywołuje jedynie uczucie zażenowania.
Trinkets to bardzo zły serial, który nie oferuje nawet przyzwoitej rozrywki na jakimś interesującym poziomie. Fatalnie napisany, kiepsko zagrany i po prostu nudny. Nieporozumieniem jest fakt, że 2. sezon powstał po bardzo słabym pierwszym sezonie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat