Ultimatum to nowy thriller, który jest już dostępny w kinach. Czy Liam Neeson wciąż daje radę w akcyjniakach? A może czas na emeryturę?
Można śmiało stwierdzić, że przez ostatnie lata
Liam Neeson został pełnoetatowym aktorem kina akcji. Stał się mocną zaletą tych filmów, a jego ikoniczna scena rozmowy telefonicznej w
Uprowadzonej do dziś wzbudza emocje. Nic dziwnego, że oddani fani spodziewali się czegoś podobnego po produkcji
Ultimatum, w której Neeson powtórnie wdaje się w negocjacje z szantażystą. Film jest remakiem hiszpańskiego
Nieznanego, ale ma się wrażenie, że to kopia wielu innych thrillerów i akcyjniaków.
Wieku się nie oszuka (nawet mimo świetnych umiejętności aktorskich). Na szczęście tym razem 71-letni Neeson miał ułatwione zadanie, bo wcielił się w Matta Turnera, który siedzi za kierownicą samochodu i nie może z niego wysiąść z powodu bomby. Sytuację pogarsza fakt, że w aucie są jego dzieci, Zack (
Jack Champion) oraz Emily (
Lilly Aspell). Aby uratować życie wszystkich, mężczyzna musi dostosować się do żądań szantażysty, z którym cały czas prowadzi rozmowę. Brzmi to jak połączenie
Uprowadzonej ze
Speed: Niebezpieczna prędkość. I nie jest to jedyny aspekt przypominający znane schematy.
Trzeba to przyznać wprost – głównym winowajcą jest niedopracowany scenariusz. Został on skrócony do minimum i zbudowany na samych podstawach, przez co nie możemy dostrzec żadnej głębi w relacjach między bohaterami. Film mógł być dłuższy o przynajmniej pół godziny, aby zbudować większą wiarygodność więzi Matta z jego żoną Heather (
Embeth Davidtz) i dziećmi. Czujemy, że relacje rodzinne wiecznie zajętego biznesmena trzymają się na włosku. Jednak poza zagrażającą życiu sytuacją nie znamy żadnego powodu, czemu Zack i Emily mieliby zaufać swojemu ojcu.
A szkoda, że tak się stało, bo był potencjał w obsadzie. Liam Neeson radzi sobie nieźle, próbując wykrzesać coś z tego uproszczonego scenariusza. Odtwórcy nieletnich bohaterów również dali radę – i to lepiej, niż można byłoby się spodziewać. Lilly Aspell robi, co może, ze swoimi kwestiami, aby zabrzmiały jak najbardziej autentycznie i szczerze. Wiemy, że Jack Champion potrafi grać, bo świadczą o tym jego wcześniejsze występy w
Krzyku VI i
Avatarze: Istocie wody. Tutaj również widzimy w jego oczach strach oraz troskę. Niestety aktor nie mógł nic poradzić na kiepskie i drętwe dialogi. Aktorstwo całej trójki wychodzi poprawnie. Gdyby dostali więcej scen interakcyjnych, mógłby to być spektakularny występ.
Trochę nie rozumiem, dlaczego na miejsce akcji wybrano Berlin. W ogóle nie czuć klimatu tego miasta – mimo nazw ulic wyświetlanych na mapie oraz niemieckojęzycznych komunikatów w telewizji i na billboardzie. Wiem, że
Nieznany doczekał się również remake'u w Niemczech, więc zastanawiam się, czy był to ukłon w stronę tej wersji. Niemniej, filmowa stolica nie różni się niczym od obrzeży innych europejskich czy nawet amerykańskich miast.
Film nieźle trzyma w napięciu, ale tylko do czasu. Najlepiej wypada akt drugi, w którym Turner odczuwa prawdziwą mieszankę emocjonalną. Rozumiemy jego paraliżujący strach o bliskich, rosnący niepokój oraz bezsilność stopniowo przeobrażającą się w gniew i żądzę zemsty. Jednak wszystko się zatraca blisko punktu kulminacyjnego. Dzieje się tak przez znużenie wywołane długą sceną, która wybija z rytmu i daje zbyt dużo czasu na złapanie oddechu. W końcowych sekwencjach można dostrzec nielogiczności fabularne i nierówne tempo. Przez to
Ultimatum nie miało szans, aby stać się czymś więcej niż średniakiem.
Zakończenie nie zaskakuje – również przez nieudane rozwiązania scenariuszowe. Obsada jest na tyle nieliczna, że można łatwo wydedukować, kto będzie stał za szantażowaniem Turnera. Same motywacje zamachowca są dość oczywiste, co tylko podkreśla sztampowość oraz naiwność tej historii. Sama postać antagonisty nie wychodzi za niezwykle błyskotliwą w oczach widza. W pewnym momencie przestajemy na niego patrzeć jak na wielkie zagrożenie.
Ultimatum to kolejny średniobudżetowy akcyjniak, który nie zapisze się w pamięci widza. Nie należy oczekiwać ambitniejszego thrillera czy plot twistów, które sprawią, że szczęka opadnie nam z wrażenia. Jeśli jednak przymkniemy oko na niektóre bzdury fabularne, możemy potraktować ten film jako niezobowiązującą, półtoragodzinną rozrywkę. Jeżeli jesteście fanami kina akcji z Liamem Neesonem w roli głównej, właśnie z takim nastawieniem warto pójść do kina albo zaczekać na premierę w VOD.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h