„V jak Vendetta”: Kuloodporne ideały – recenzja
Data premiery w Polsce: 1 września 2014"V jak Vendetta" jest pierwszym znaczącym komiksem jednego z najbardziej ekscentrycznych twórców komiksów, Alana Moore'a. Czy po ponad trzydziestu latach od pierwszej publikacji historia prezentuje się równie brawurowo?
"V jak Vendetta" jest pierwszym znaczącym komiksem jednego z najbardziej ekscentrycznych twórców komiksów, Alana Moore'a. Czy po ponad trzydziestu latach od pierwszej publikacji historia prezentuje się równie brawurowo?
"V jak Vendetta" jest historią mającą swoje korzenie w twórczości Orwella, Huxleya, Bradbury’ego, a także Thomasa Pynchona, jednak tak naprawdę jest ona zobrazowaniem lęków Alana Moore’a wobec postępującej inwigilacji lat osiemdziesiątych. Co ciekawe, mimo iż historia liczy sobie przeszło trzydzieści lat, wydaje się być dzisiaj bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej.
Głównym bohaterem jest tajemniczy V, będący zakochanym w sztuce (a także ideałach) bojownikiem o wolność, skrywającym swoją tożsamość pod maską rewolucjonisty Guya Fawkesa, który w 1606 roku chciał wysadzić brytyjski Parlament. Przez władze nazywany jest terrorystą, lecz tak naprawdę jest także miłośnikiem anarchii oraz doświadczonym przez los człowiekiem. Co ciekawe, jego postać zapoczątkowała zupełnie nowy archetyp superbohatera w komiksie – nie w pełni oczywistego, a nawet skłaniającego się w stronę antybohaterstwa. Dzięki temu, iż V porozumiewa się przede wszystkim poprzez cytaty, które mają być opisami jego kolejnych intryg, komiks obfituje w bardzo dużą liczbę nawiązań zarówno do literatury, jak i muzyki.
Wszystko zaczyna się, gdy V napotyka na swojej drodze osiemnastolatkę – Evey Hammond, która zmuszona jest do prostytuowania się, aby przeżyć. Pech chce, że ludzie, którym oferuje swoje usługi, okazują się być policjantami, którzy nie dość, że chcą ją ukarać w myśl prawa, to także chcą ją wykorzystać. V ratuje dziewczynę i zabiera ją na pokaz wysadzanego przez siebie Parlamentu. Od tego momentu młodziutka Evey mieszka z zamaskowanym mścicielem w jego domu - Galerii Cieni - i stamtąd przygląda się jego kolejnym taktycznie zaplanowanym działaniom.
W miarę rozwoju fabuły kolejne wątki dosłownie się namnażają, jednocześnie oddalając uwagę czytelnika od osi głównych wydarzeń, czyli poczynań V oraz jego przeszłości. Historia, choć na pozór prosta – opisująca powolny i dokładnie zaplanowany rozpad totalitarnego systemu, opowiedziana jest z wielu punktów widzenia, co umożliwia lepsze zrozumienie opisywanych wydarzeń, jednocześnie pozwalając zajrzeć za kulisy polityki, gdzie następuje powolna deprawacja kolejnych szczebli władzy. Dlatego też pierwsza księga poświęcona jest samemu V oraz jego światu, druga skupia się na postaciach drugoplanowych oraz Evey Hammond, zaś trzecia łączy wszystkie wątki w spójną kulminację.
Najsłabszym elementem komiksu wydają się być rysunki autorstwa Davida Lloyda, które wyraźnie się zestarzały – choć z pozoru nowatorskie, kadry pozbawione onomatopei czy dymków wyrażających myśli bohaterów są jednak zbyt statyczne i panuje w nich zbyt wielki ścisk, co znacznie zaniża ich czytelność. W czym również nie pomaga stosunkowo przydymiona paleta barw oraz dymki zajmujące blisko połowę kadrów. Na szczęście w miarę rozwoju fabuły rysunki nabierają na przejrzystości i nieco się poprawiają.
Historia duetu Moore-Lloyd była z pewnością rewolucyjna w swoich czasach, jednakże dzięki sprytnemu i przemyślanemu poprowadzeniu (z pozoru banalnej) fabuły jest ona równie wciągająca co trzydzieści lat temu, bowiem „V jak Vendetta” jest przede wszystkim solidnym thrillerem kryminalnym, w którym walka ideałów prowadzona jest w niesamowicie misterny i niemalże teatralny sposób, dając jednocześnie wybrzmieć jednemu z najważniejszych mott komiksu: idee są kuloodporne, nie zaś ludzie, którzy za nimi stoją.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat