Vei. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 29 maja 2019Finał przygód Vei jest bardziej satysfakcjonujący niż otwarcie serii. Oceniamy album wydany przez Non Stop Comics.
Finał przygód Vei jest bardziej satysfakcjonujący niż otwarcie serii. Oceniamy album wydany przez Non Stop Comics.
Seria Vei jest mocno umocowana w nordyckiej mitologii, czerpiąca z niej zarówno postacie, jak i niektóre z wydarzeń, które możemy śledzić w komiksie. Jednocześnie twórcy – scenarzystka Sara Elfgren i rysownik Karl Johnsson – dodają dużo od siebie.
W pierwszym tomie Vei poznaliśmy tytułową bohaterkę, wychowaną w społeczeństwie uważającej olbrzymy za swoich panów, a nawet bogów. Podążając za przeznaczeniem, trafiła na dwór Odyna, boga wszystkich ludzi. Jej zadanie nie jest łatwe: ma walczyć w organizowanym cyklicznie turnieju, w którym Asgardczycy i olbrzymy rywalizują o możliwość władania nad Midgardem. Szkopuł w tym, że stron Vei nigdy jeszcze nie wygrała.
Druga część opowieści rozgrywa się na kilku płaszczyznach. W zasadzie wszystko toczy się wokół turnieju, w którym udział bierze Vei, ale same pojedynki mają marginalne znaczenie i oszczędnie goszczą na planszach. O wiele ważniejsze są zakulisowe działania, spiski, próby podejścia przeciwnika. Obie strony mają swoje ukryte cele i nie zawahają się przed oszustwem, by je osiągnąć. Nie biorą pod uwagę tylko jednego, najważniejszego czynnika: Lokiego. Wchodzi on (czy też ona – zgodnie z częstymi przekazami potrafi zmieniać płeć) w sojusz z Vei, a jego rezultaty… cóż, będą niespodziewane i na pewno spektakularne. Twórcy grają z nordycką mitologią, próbując ze znanych klocków stworzyć coś nowego, niekoniecznie kanonicznego.
Fabularnie jest więc interesująco, ale pojawia się też drugi istotny aspekt: są emocje. Krok po kroku losy Vei interesują czytelnika coraz bardziej, a jej niełatwy los wywołuje współczucie, ale i bliskość z postacią. Efektem jest słodko-gorzki finał, stanowiący godne zwieńczenie tej historii.
Nieco słabiej wypada strona graficzna. Tu niewiele się zmieniło od tomu pierwszego. Jest poprawnie, ale styl Johnssona jest na mój gust zbyt wygładzony, co wywołuje wrażenie sztuczności. Szczególnie wyraźnie widać to w postaciach – po prostu nie mają charakteru. Szkoda, bo gdyby dołożyć do scenariusza drugiej części bardziej klimatyczne grafiki, to otrzymalibyśmy świetny komiks.
Po nieco niemrawym pierwszym tomie, w drugim i ostatnim seria Vei nabiera rozpędu i wyrazu. Sara Elfgren umiejętnie przepracowała mitologiczny materiał, dodała sporo od siebie, a następnie wymieszała całość z historią tytułowej bohaterki. Wyszedł z tego niezły, przygodowy, ale i miejscami refleksyjny komiks.
Źródło: fot. Non Stop Comics
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat