Dzień jak co dzień. King i Maxwell jadą marudzić Rigby'emu i wplątują się w niezłe tarapaty. Ktoś zabił świadka w samej siedzibie FBI, więc wiadomo, że winnym jest jeden z agentów. Tak też rozpoczyna się śledztwo, w którym swoje role odgrywają tytułowi bohaterowie. Istotne jednak jest to, że nawet w jego trakcie udaje się zachować pewien dystans i nie popadać w zbyt poważny ton. Dlatego mamy sporo humoru, a King równie dużo uwagi poświęca wiekowi chłopaka Maxwell.
Niestety samo śledztwo jest co najwyżej przeciętne. Tym razem zamiast bawić się schematami, twórcy dają nam historię prostolinijną, a zarazem oklepaną. Wszystko jest przewidywalne, a przez to gdzieś umykają nam emocje. Rozwiązania fabularne są oczywiste, a zakończenie takie, jak być powinno. Najbardziej nie rozumiem faktu, jak snajper mógł ulokować się naprzeciwko placówki FBI. Nie chce mi się wierzyć, że na wszelki wypadek biuro nie ma takich miejsc obstawionych.
Jest jednak w tym wszystkim kilka aspektów pozytywnych, które rozwijają King & Maxwell. Mamy rozwój relacji bohaterów z Rigbym, który w końcu zaczyna ich na swój sposób lubić, a nawet daje się wciągnąć w ich grę w przekomarzanie. Jego cwany plan, by zrobić usta-usta z Maxwell, to dowód na to, że nie jest tak sztywny, na jakiego się kreuje. Nieźle się to rozwija, a sama postać agenta FBI zaczyna wzbudzać więcej sympatii.
[video-browser playlist="635598" suggest=""]
Mamy także dwa większe wątki wpływające na cały sezon. Z jednej strony Sean dowiaduje się o chęci powrotu Maxwell do Secret Service. Myślałem, że jej tajemnica będzie przyczyną większego konfliktu, ale King chyba sam ma za dużo na głowie, by tak po prostu niszczyć relacje z koleżanką. Można założyć, że nie jest to temat, który mógłby ich skłócić. Gdyby Sean dostał taką propozycję, pewnie też by ją rozważał. Z drugiej strony śledzimy wątek sezonu z zabójstwem polityka z przeszłości Kinga. Szkoda, że dotychczas odgrywał on zaledwie rolę epizodyczną. Dobrze, że w finale może nam to zapewnić więcej emocji, ale twórcy popełniają jeden duży błąd w związku z prowadzeniem takiego wątku: równowaga powinna być utrzymywana przez cały sezon. Kiepskim pomysłem jest ciągłe dawanie nam ochłapów i trzymanie ogromu emocji na sam finał.
King & Maxwell to naprawdę przyzwoity letni procedural, mający dobrych bohaterów, interesujące sprawy i główny wątek wzbudzają ciekawość. Oby nie skończył się na jednym sezonie.