Legacies to serial, którego fabuła rozgrywa się kilka lat po wydarzeniach z finału The Originals. Czy to oznacza, że trzeba znać poprzednika? Niekoniecznie, bo choć pochodzenie Hope Mikaelson i jego kontekst jest ważny w odbiorze tej postaci i jej problemów, twórczyni bardziej skupia się na bieżącej sytuacji. Pozwala poznać bohaterów na nowo w ich obecnej roli. Przez dwa odcinki dostrzegłem, że jeśli ktoś nie oglądał poprzedników, bez problemu połapie się w tym, co się dzieje. Jak ktoś śledził poprzednie, po prostu wyniesie więcej z historii i dostrzeże istotne detale. Julie Plec była producentką poprzednich dwóch seriali i często to ona obarczana jest winą za najgorsze rzeczy, jakie tamte produkcje oferowały. Mdłe romanse, absurdalne wątki czy po prostu nastoletni dramat, który był na porządku dziennym, to kilka przykładów z brzegu. Przez to też, że jest ona twórczynią i showrunnerem można było mieć uzasadnione obawy. Przede wszystkim o to, że znowu serial będzie kierowany stricte do nastoletniej, kobiecej grupy odbiorców, a nie będzie uniwersalny, jak choćby pierwsze sezony The Originals. W tym miejscu jest pierwsze zaskoczenie - Wampiry: Dziedzictwo pod tym względem prezentują się bardziej strawnie, niż mogłem oczekiwać.
Źródło: The CW
+27 więcej
Pierwsze dwa odcinki mają zaledwie zarysowane tzw. teen drama. Jest parę słabych wątków, które widać, że będą rozwijane, a na razie prezentują nam sztampę i nudę. Kwestia córek Alarica w tym aspekcie bryluje, bo jedna to niezrównoważona czarownica (dostajemy dość kiepską scenę z rozwalaniem talerzy, bo chłop odrzucił jej zaloty...), a druga ze złamanym sercem, bo dziewczyna ją rzuciła. Tak naprawdę ten aspekt jest rozwijany w pierwszym odcinku, gdzie padają sugestię związków romantycznych. Na czele też z Hope i jej nowym obiektem, którego poznaliśmy w 5. sezonie The Originals. O, dziwo, pojawia się to bardzo rzadko w 2. odcinku i nie odgrywa istotnej roli. Jest to integralna część tego uniwersum, ale - na szczęście - póki co nie najważniejsza dla twórców. Najbardziej jednak zaskakuje mnie to, jak Julie Plec walczą, by pod wieloma względami nadać temu światu odrobinę świeżości. Sama szkoła jest wyraźnie inspirowana serią Harry Potter, do której w paru miejscach śmiało nawiązują. Nie ma w tym nic złego, bo jednak jeśli mówimy o szkole magii, to prawdopodobnie najlepsza dostępna inspiracja. Tu jednak mamy nie tylko czarownice i czarodziejów, ale także wampiry oraz wilkołaki, więc te różne społeczności budują coś, co może zmienić wizerunek tego, co twórcy proponują w serialu. Jednak pod względem opowiadania historii mamy skupienie na tajemnicy, nieoczekiwane zwroty akcji oraz efekty specjalne. Magia nie wygląda już kiczowato, jak w poprzednich serialach, bo twórcy z jakichś przyczyn zdecydowali się wykorzystać CGI. Takim sposobem wilkołaki nie wyglądają już zwyczajne psy, a do tego pojawiają się nieoczekiwane potwory, które mówią otwarcie: to jest trochę inna bajka. W pierwszych dwóch odcinkach mamy smoka oraz gargulca , gdzie starano się pokazać te stworzenia w akcji tak dużo, jak to tylko możliwe. Co prawda, jakość CGI jest wątpliwa i czasem po prostu tania, ale nie mogę odmówić ambicji. Takie zabiegi powodują, że Wampiry: Dziedzictwo ogląda się z zainteresowaniem, bo nie ma wrażenia powtórki z rozrywki. Fabularnie nie ma na razie większej historii, która ma towarzyszyć bohaterom. Pierwsze wątki są jednak zbudowane wokół tego, aby ich przedstawić i pokazać, bo twórcy zdają sobie sprawę, że po przeskoku w czasie, to tak naprawdę kompletnie inne postacie. Poza Hope, która nadal jest mdła, tak jak w The Originals. Niby jestem na tym etapie przyzwyczajony do tego, jaką jest ona postacią, ale nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że główna bohaterka jest najsłabszym ogniwem. Tak naprawdę po dwóch odcinkach nie mogę niczego dobrego powiedzieć o postaciach, bo na tę chwilę to zwyczajne klisze i stereotypy seriali młodzieżowych. Nic ponadto, a to powoduje, że trudno w tym wszystkim dostrzec potencjał. Nie ma tu nikogo wybijającego się ponad przeciętność (może poza Alarikiem), a już na pewno nie ma aktora, który jak obsada The Originals wyróżniałby się emocjami czy charyzmą. To wszystko jest po prostu zwyczajne i mało porywające.
Pada sugestia, że tematem przewodnim serialu mają być zagrożenia, które są nieoczekiwane. Alaric musi się mierzyć z czymś, co do tej pory kojarzył tylko z baśni, więc to może być punkt wyjścia do tego, czym ten serial ma być. Jeśli dobudują do tego jakąś większą historię, która nada temu głębszy sens i zbuduje charakter rozrywki, być może Wampiry: Dziedzictwo staną się przyjemnym serialem na niezobowiązujący wieczór. Na razie jest przeciętnie, a jak na to uniwersum i oczekiwania po kiepskim finałowym sezonie The Originals, to jest więcej, niż mógłbym chcieć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj