Władcy przestworzy – recenzja miniserialu
Data premiery w Polsce: 26 stycznia 2024Długo musieliśmy czekać, ale twórcy Kompanii braci i Pacyfiku w końcu wrócili do nas z kolejną wojenną historią. Czy jest ona tak dobra, jak dwie poprzednie? Sprawdzamy.
Długo musieliśmy czekać, ale twórcy Kompanii braci i Pacyfiku w końcu wrócili do nas z kolejną wojenną historią. Czy jest ona tak dobra, jak dwie poprzednie? Sprawdzamy.
Gdy w 2001 roku na HBO swoją premierę miała Kompania Braci, doszło do pewnej rewolucji dotyczącej jakości opowiadania historii w serialach. Dostaliśmy bowiem produkcję z bohaterem zbiorowym, zrealizowaną z kinowym rozmachem. Żadna z postaci nie była eksponowana bardziej od reszty. Tę sztukę powtórzono jeszcze w 2010 roku – w Pacyfiku, który w dużo brutalniejszym stopniu pokazywał piekło wojny. 14 lat później, choć na inną platformę, bo na AppleTV+, trafiają Władcy przestworzy, dopełnienie trylogii wojskowej. I co ciekawe, nie dochodzi tu do żadnej rewolucji w formie prowadzenia historii. Twórcy trzymają się mocno receptury, która przyniosła im sukces w poprzednich produkcjach. I jestem im za to niezmiernie wdzięczny.
John Orloff postanowił oprzeć swój scenariusz na książce autorstwa Donalda L. Millera zatytułowanej Władcy przestworzy. Amerykańscy lotnicy w walce z nazistowskimi Niemcami. Nie stracił przy tym nic z tej wspaniale napisanej historii. Podobnie jak w poprzednich filmach nie mamy tutaj jednego bohatera, a obserwujemy poczynania całej grupy tworzącej Brygadę Bombową Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych, w kręgach wojskowych nazywaną także Krwawą Setką. Składa się ona w większości z dwudziestoparoletnich chłopaków, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z wojną na taką skalę. I na tym chyba polega największy atut Władców przestworzy – obserwujemy ludzi, których wydarzenia zmieniają. Z uśmiechniętych i pewnych siebie chłopaków zamieniają się w roztrzęsionych, wystraszonych, ale gotowych do walki mężczyzn. W odróżnieniu od bohaterów Pacyfiku czy Kompani Braci członkowie Krwawej Setki nie tkwią umorusani błotem w okopach. Nie są narażeni na ciągłą wilgoć i nie muszą obawiać się czyhających na ich życie niemieckich snajperów. Gdy nie są na śmiertelnie niebezpiecznych misjach w powietrzu, to siedzą w bezpiecznych bazach na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie czas spędzają na wspólnych rozmowach przy piwie, tańcach czy romansach. O tym żołnierze będący na pierwszej linii frontu mogą tylko pomarzyć. Pierwsze odcinki przedstawiają trochę sielankowy obraz wojny z perspektywy pilotów bombowców. Jednak później misje stają się coraz bardziej niebezpieczne, bo odbywają się na terenie wroga, a nie na wybrzeżach Francji, z których łatwo zawrócić do bezpiecznej bazy. Po kolejnych atakach coraz mniej samolotów wraca do domu. Coraz więcej żołnierzy traci życie lub zdrowie. Co za tym idzie, coraz mniej jest okazji do tego, by się bawić. W głowach i sercach naszych bohaterów gości strach. Rozumieją oni, że kolejny wylot może być ich ostatnim. John Orloff świetnie oddaje tę atmosferę grozy. Jest ona obecna w każdej scenie i udziela się bardzo mocno widzowi, który ma wrażenie, jakby był częścią tej brygady, i podskórnie czuje, że wydarzy się coś złego.
Wizualnie Władcy przestworzy to produkcja najwyższej próby. Nie będę ukrywać, że duża w tym zasługa astronomicznego budżetu, który podobno wynosił prawie 28 milionów dolarów na odcinek. Nie są to pieniądze przepalone jak w przypadku Citadel braci Russo. Tu każdy z reżyserów, a mamy ich kilku, wycisnął z tego, ile się dało. Dzięki temu mamy poczucie obcowania z czymś naprawdę wielkim. Wojna ukazana jest z rozmachem, ale też bez jakiejś wielkiej przesady. Postawiono na ogromny realizm. Widz miał poczuć radość, ból, smutek i strach – tak jak bohaterowie. I to się udało. Serial AppleTV+ angażuje, choć powoli się rozkręca. Z odcinka na odcinek nabiera tempa. Rośnie poziom trudności misji, rosną stawki, ale rośnie też doświadczenie i odwaga ekip bombowców. Na początku mają oni głowy pełne ułańskiej fantazji, która powoli zostaje zastąpiona realizmem i rozwagą.
Poprzednie dwa seriale, za które producencko odpowiadał także Steven Spielberg i Tom Hanks, miały ciekawe obsady – i tak jest i tym razem. Nieznacznie na pierwszy plan wysuwa się dwóch bohaterów o podobnie brzmiących ksywkach, co czasem wprowadza sporo zamętu w zrozumieniu, o którym z panów mowa. Jednym z nich jest major John „Bucky” Egan grany przez Calluma Turnera. Drugi to major Gale „Buck” Cleven grany przez Austina Butlera. Obaj dobrze się znają, szanują, wspierają, ale też są zupełnie od siebie różni. Jeden działa zgodnie z regulaminem, drugi robi wszystko po swojemu, co przeważnie pakuje go w kłopoty. Jednak gdy jest zadanie do wykonania, to są diabelnie skuteczni i trudno ich powstrzymać przed eliminacją celu. W ich składzie jest jeszcze równie szalony porucznik Curtis Biddick, świetnie grany przez Barry’ego Keoghana, czy też źle znoszący stres i przebywanie w przestworzach nawigator Harry Crosby grany przez Anthony'ego Boyle’a. To oczywiście tylko część brygady pełnej różnych ciekawych postaci, ale jakoś ta czwórka mocniej wybija się na tle reszty i po prostu zapada w pamięć.
Warto wspomnieć, że w tej produkcji występuje także Joanna Kulig. Nie jest to może jakaś duża i znacząca rola, ale polski widz od razu zwróci na nią uwagę. Nasza rodaczka gra… Polkę mieszkającą w Londynie. Nie jest to kreacja zachwycająca, ale warta odnotowania, bo nawet drobny udział w tej świetnej produkcji to wielkie wyróżnienie.
Serial Władcy przestworzy ma swoją premierę na AppleTV+, więc obawiam się, że nie dotrze on do szerokiego grona odbiorców, podobnie jak to było ze świetnym For All Mankind. A to błąd. Jest to jeden z lepszych seriali wojennych ostatnich lat, a może i nawet najlepszy. Pod względem wizualnym, aktorskim i muzycznym to produkcja najwyższych lotów. John Orloff zaserwował nam godnego następcę mojej ukochanej Kompanii Braci. Do tego zaprosił do pracy znakomitych reżyserów, takich jak Tim Van Pattenn, Cary Joji Fukunaga czy Dee Rees, którzy wiedzą, jak grać na emocjach widzów, i to bezczelnie wykorzystują – po prostu trzymają nas na skraju fotela. Władcy przestworzy to idealny przykład, jak telewizja i kino powinny opowiadać o wojnie. Bez nadmiernego patosu, ale z uwzględnieniem ludzkiego strachu, radości przyjaźni. Wspaniała lekcja historii.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat