Wojna światów rozpoczyna się w momencie, w którym skończył się finał pierwszego sezonu. Twórcy idą za ciosem i dają odpowiedź na to, co wówczas widzieliśmy.  Wiemy, że "obcy" to tak naprawdę ludzie, nie jakieś dziwne istoty pozaziemskie. Nowy sezon nie staje się jednak przez to mniej tajemniczy. Cały zamysł twórców polega na odkryciu tylko tego jednego faktu. Zmusza więc to nas do zadawania kolejnych pytań. Skąd się wzięli ludzie poza Ziemią? Czy na pewno przybyli oni z innej planety? Czy może w grę wchodzi inny motyw z science fiction? Jest to pomysł angażujący i przede wszystkim dobrze wpisujący się w konwencję tego serialu, który jest bardziej dramatem w szatach SF, niż thrillerem pełnym akcji. Cały motyw opowiada o kondycji ludzkości i człowieczeństwie w obliczu kryzysu, który był fundamentem pierwszego sezonu. Wojna światów stała się taką rozprawką o tym, jak ludzie się zachowają w skrajnych sytuacjach, ale bez banalnego odgrzewania gatunkowych schematów. Na przykładzie historii bohaterów pozwala to pokazać różne podejścia, emocje i przemiany, bo w postapokaliptycznym świecie każdy musi jakoś się odnaleźć. I tak Bill Ward po tragedii z pierwszego sezonu pełni rolę przywódczą, na co zasadniczo czekałem cały pierwszy sezon. Akurat droga tej postaci była oczywista, bo podobnie jak w książce, to nauka ma być ratunkiem dla ludzkości. Tutaj jednak twórcy starają się stawiać przed nim moralne dylematy. Czy bohater zaprzeda duszę, by osiągnąć sukces? To pomysł intrygujący, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę tajemnicę Emily, która staje się dla niego czymś w rodzaju antagonistki (jak to zwiastun zapowiadał). Otrzymujemy kolejne pytania i zarazem wyzwania dające widzom do zrozumienia, że w tej wojnie z "obcymi" nie do końca chodzi o walkę o Ziemię, ale też o zachowanie człowieczeństwa. Jeśli te motywy zostaną odpowiednio pogłębione, 2. sezon może zyskać.
fot. FOX
To, co irytuje w serialu Wojna światów, to czasem niedopracowany scenariusz. Z jednej strony widzimy ambicje, dobre pomysły i międzynarodowe ukazanie perspektywy na historię - plusy, które powinny być jeszcze lepiej wykorzystane. Czasem jednak tempo jest zbyt senne, a oparcie na tajemnicy zbyt duże, przez co następuje wrażenie lekkiego przeciągania. W scenariuszu jest  też wiele dziwnych zgrzytów dotyczących irracjonalnego zachowania postaci. W obu odcinkach jest to widoczne i niestety wymusza bardzo uproszczony kierunek rozwoju niektórych wątków. Takie błędy miały też miejsce w pierwszym sezonie i widzowie na pewno kojarzą, o jakich zachowaniach piszę. Zaskoczeniem tych odcinków jest więcej scen akcji. Nie są one zrealizowane na wysokim poziomie i występują w nich wspomniane zgrzyty. Niestety kuriozalne zachowania tworzą uczucie, że ktoś tutaj nie dopracował detali. To jednak pokazuje, w jakim kierunku ta historia pójdzie i na jaki etap tytułowej wojny ten serial wchodzi. Nie zrozumcie mnie źle - tempo nadal jest wolne, a całość skupia się w pełni na czynniku ludzkim, ale twórcy starają się to jakoś urozmaicić, dając uczucie realnego zagrożenia życia bohaterów. Wojna światów nie zachwyca. Nie zmienia też bardzo swojego poziomu. Jest to raczej kontynuacja solidnego i konsekwentnego podejścia znanego z pierwszego sezonu. Jeśli komuś klimat i konwencja przypadły do gustu, nowy sezon z pewnością nie rozczaruje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj