Po piątym odcinku można dostrzec pewną prawidłowość. Serial staje się lepszy, gdy nie widzimy siostry Toma oraz jego najlepszego przyjaciela. Da się odczuć, że te dwie postacie są największymi wadami Family Tree, gdyż zamiast śmieszyć, zajmują ekranowy czas, nie wnosząc nic szczególnego w serialową opowieść. Przyjaciel Toma ma jeszcze swoje momenty, ale jego siostra to straszliwie niewykorzystany potencjał. Było to szczególnie widocznie w jego rozmowie z małpką przez Internet.

Wizyta w USA jest taka, jakiej mogliśmy oczekiwać. Najpierw jest niezręcznie, dziwnie i nietypowo. Gdy po dobrym jedzeniu i obyciu w towarzystwie postacie rozluźniają się, prawda wychodzi na jaw. Poznajemy bardzo specyficzne poglądy i działania rodziny, które momentami potrafią rozśmieszyć, aczkolwiek prym w tym elemencie wiedzie ich sąsiad. 

W odcinku poznajemy kolejnych amerykańskich krewniaków, którzy są strasznie dziwaczni. To daje nam pogląd na to, jak bardzo nietypowa jest rodzina Chadwicków. Jest to zarazem obietnica, że kolejne odkrycia mogą nam zapewnić sporo śmiechu. Tego w "Welcome to America" nie brakuje, aczkolwiek nie ma go wiele. Twórcy trzymają się ustalonego schematu "mało, a dobrze". Sam humor oparty jest tym razem na różnicach kulturowych oraz na specyficznych przyzwyczajeniach "nowych" krewniaków. Szczególnie zabawnie wychodzi zwłaszcza gag na cliffhangera.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj