„Z Nation”: sezon 2, odcinek 3 – recenzja
Drugi sezon "Z Nation" się rozkręca. Po słabym odcinku poprzednim, będącym skrzyżowaniem parodii "Rambo" i filmów klasy Z, tym razem oglądamy coś dużo lepszego.
Drugi sezon "Z Nation" się rozkręca. Po słabym odcinku poprzednim, będącym skrzyżowaniem parodii "Rambo" i filmów klasy Z, tym razem oglądamy coś dużo lepszego.
Inspiracją dla twórców odcinka "Zombie Road" najwyraźniej był "Mad Max". Wzorzec dobry, wykonanie nieco gorsze, ale i tak nie było źle. Odcinek był dynamiczny, sporo też strzelano, na szczęście nie były to strzelanki całkiem „sobie a muzom”, tylko miały jakiś konkretny cel. Podziwiam w Robercie natychmiastową chęć pomocy komukolwiek i to, że jakimś cudem zawsze wie, po czyjej stanąć stronie. Chyba jest telepatką. W końcu ani jedni, ani drudzy z daleka nie wyglądali jakoś szczególnie przyjaźnie – chyba że nie lubi "Mad Maxa" i kierowała się wyglądem. Faktem jest, że drużyna znowu wpakowała się w kabałę, która skończyła się niezbyt dobrze dla postronnych. Jak na razie wspaniale sprawdza się w "Z Nation" reguła, że każdy, z kim zetknie się nasza dzielna siódemka, prędzej czy później zostaje zjedzony przez zombie albo ginie w inny, równie „ciekawy” sposób.
Niewiele wiadomo jak na razie o nowym członku drużyny – wiemy, że dobrze strzela i być może był wojskowym. Widocznie nie nadszedł jeszcze czas na „jego” odcinek.
[video-browser playlist="751350" suggest=""]
Podziwiam inwencję scenarzystów w tworzeniu coraz to nowych rodzajów zombie, dziwi natomiast zachowanie bohaterów, którzy na wszelkie nowości reagują ze stoickim spokojem. Nowy rodzaj zombie – „wybuchowi”, wydaje się naprawdę bardzo niebezpieczny, zwłaszcza że są szybcy, uparci i nawet Murphy nie daje już gwarancji bezpieczeństwa w ich obecności. A propos Murphy’ego – jego demonstracyjna alienacja jest bardzo dobrze pokazana. Traktowany jak bagaż i przerzucany z miejsca na miejsce, pokazuje zadziwiający spokój, oczywiście poza momentami, kiedy zagrożone jest jego życie – wtedy wyłazi z niego mały tchórz, który jednak jak do tej pory skutecznie ratował go z wszelkich opresji. No i ma Cassandrę. A teraz nawet zombiezioło i nowego kumpla.
Charakteryzatorzy wykonują przy serialu naprawdę znakomitą robotę, za którą należy im się wielka pochwała. Zombie są dość dobrze przemyślane i wykazują cechy indywidualne, a Murphy wygląda coraz upiorniej.
"Zombie Road" jest odcinkiem „do oglądania”. Nie był oczywiście najwyższych lotów, ale w swojej klasie (klasie "Z Nation") był całkiem fajny. Ciekawa jestem, co też będzie w Minneapolis... Zobiekaktusy?
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat