Zabójca - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 27 października 2023Zabójca to nowy film w reżyserii Davida Finchera, który w całości jest sprzeczny z tym, czego można po nim oczekiwać i idzie na przekór temu, czym kino zawsze jest.
Zabójca to nowy film w reżyserii Davida Finchera, który w całości jest sprzeczny z tym, czego można po nim oczekiwać i idzie na przekór temu, czym kino zawsze jest.
Zabójca w reżyserii Davida Finchera to stworzony dla Netflixa film, który jest dość niecodziennym i specyficznym doświadczeniem. Używam tego słowa, bo choć jakaś forma rozrywki jak najbardziej to jest, samą „rozrywką” trudno do końca go sklasyfikować. Biorąc pod uwagę tematykę opowieści, jej bohatera i standardowe wymagania wobec takiej historii, automatycznie można by się spodziewać kina akcji z drugim dnem. Fincher jednak trochę bawił się z widzem i trollował jego oczekiwania, szybko idąc im na przekór. Pierwsza scena: zabójca siedzi przy oknie – ujęcie jakich wiele, zwiastujące nadchodzące morderstwo, dynamikę, energetyczną ucieczkę, ale nie tutaj. W tym momencie Fincher kształtuje swoje zamiary, które nic wspólnego z gatunkiem akcyjniaka nie mają i choć śmierci czy akcji jako takiej tutaj nie zabraknie, wchodzi to na rejony nietuzinkowego kina psychologicznego.
To, co szybko angażuje i pozwala docenić, czym Zabójca jest, to całkowite wejście w umysł socjopatycznego zawodowego mordercy. Ten aspekt stanowi o mocy doświadczenia tego kina, bo każda część historii to podróż przez to, kim jest tytułowy bohater: słuchamy jego wewnętrznego głosu i wręcz może się wydawać, że jesteśmy w jego oku, śledząc jego poczynania i rozumiejąc jego motywacje. Wygląda to trochę tak, jakby kluczowym momentem w życiu tej postaci był początek filmu: jakby jego podświadomość poprzez wywołanie błędu w pracy dała mu sygnał do zmiany. Każdy kolejny etap z powtarzaniem mantr życiowych nadających jego podejściu skupienia i metodyczności powoli zdziera z niego pewną maskę, którą nakłada, oddając się ustalonym przez siebie zasadom. Twórca chce, abyśmy sądzili, że ten pracujący zabójca jest tym samym człowiekiem, który jest poza zleceniami, ale w specyficzny sposób wychodzi na to, że to dwie inne osoby. W kwestii detali te dwie osobowości zaczynają się na siebie nakładać, tworząc pełnokrwistego człowieka, który zwyczajnie wie, czego chce i jak chce osiągać szczęście. Bynajmniej reżyser nie robi tego ani łopatologicznie, ani dosłownie, ale te kwestie objawią się z każdym rozdziałem i etapem polowania. A tu pojawia się przejaw ludzkich odruchów (kwestia psa), a tu wbrew zasadom jest jakaś oznaka empatii i tak dalej. Aż do kulminacji, która w pewien sposób cementuje dwóch Zabójców, tworząc ostatecznie istotę ludzką.
Ta konwencja doświadczania opowieści poprzez umysł socjopaty (bo pomimo wszystko, tym ten zabójca jest) determinuje też formę typowo filmową. Normalne kino wywołuje określone emocje, buduje napięcie, warstwy angażujące poprzez odwołanie się do reakcji i instynktów ludzkich, ale... tego tutaj zasadniczo nie ma. Teoretycznie więc w „typowym” filmie byśmy potraktowali to jako wadę i problem, ale tutaj jest to świadome i usprawiedliwione fabularnie. Jesteśmy w zabójcy, który nie wykazuje praktycznie żadnych emocji i ludzkich odruchów, a do akcji nie idzie, dopóki nie ma tętna 60. To też pokaz tego, jakim nietypowym reżyserem jest David Fincher, który wykorzystując nieoczywisty motyw, pokazuje, że językiem filmowym można manipulować na rozmaite sposoby, osiągając nawet zaskakujące efekty. Pomimo braku emocji w życiu nie powiem, że ten film nie jest angażujący, ani interesujący. Ta forma pozwala to nawet poczuć na trochę innym, niespodziewanym poziomie i pozostawić z uczuciem wyjątkowo dziwacznej satysfakcji.
Michael Fassbender może czasami za bardzo przypominać androida z serii Obcy Ridleya Scotta, ale to byłoby krzywdzące określenie jego kreacji w Zabójcy. Ta oparta jest na subtelności, mało oczywistych detalach i mowie ciała, która czasem wiele więcej mówi niż emocjonalna ekspresywność. To tak jak w kinie akcji: językiem opowiadania historii jest sama akcja. Tak tutaj jest tym sam bohater, jego ruchy, mimika, zachowanie i poszczególne decyzje. Znów Fincher wykazuje się niekonwencjonalnością, a Fassbender wywiązuje się z tej roli znakomicie.
Zabójca nigdy nie będzie najlepszym filmem Davida Finchera, ale jest to na pewno rzecz wyjątkowa i udowadniająca, że wciąż w doświadczonym reżyserze tkwią nieodkryte pokłady kreatywności. Na pewno też to doświadczenie nie dla każdego, ale z uwagi na jego wyjątkowość, na pewno warte uwagi.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat