„Zakazane imperium”: sezon 5, odcinek 1 – recenzja
Czas na ostatnią opowieść o zakazanym imperium. Trochę pogmeramy w przeszłości Nucky'ego, zobaczymy, jak się ładnie zestarzał, i pewnie przekonamy, czy dożyje końca prohibicji.
Czas na ostatnią opowieść o zakazanym imperium. Trochę pogmeramy w przeszłości Nucky'ego, zobaczymy, jak się ładnie zestarzał, i pewnie przekonamy, czy dożyje końca prohibicji.
Gdy rok temu (z okazji premiery 4. sezonu) podczas wywiadu w nowojorskiej siedzibie HBO pytałem twórcę Zakazanego imperium, Terrence'a Wintera, jak długo ma zamiar pociągnąć tę opowieść, wykpił się z odpowiedzi, nie podając żadnych konkretów. Nie mam pojęcia, czy wtedy już wiedział, że 5. sezon będzie ostatni, ale teraz wyraźnie widać, gdzie chce skończyć tę fabułę. W latach 30.
Bo tu właśnie przenosimy się z początkiem finałowego sezonu – minęło 7 lat i pewnie trochę nam zajmie zorientowanie się, gdzie i dlaczego znajdują się poszczególni bohaterowie serialu. Niektórzy nawet nie pojawiają się w 1. odcinku. Ale co najważniejsze, jest sam Thompson i widzimy, jak powoli szykuje się już do zniesienia prohibicji. Wie, że to całkowicie zmieni sytuację i chce wrócić do wielkiej gry. A na razie siedzi sobie na Kubie, gdzie chyba jest mu bezpieczniej, co nie znaczy oczywiście, że całkiem bezpiecznie.
[video-browser playlist="616330" suggest=""]
Ale nie to jest najciekawszym elementem premierowego odcinka, bo oto Winter zdecydował się pokazać nam Nucky'ego sprzed lat. Dzieciaka z zatoki niedaleko Atlantic City, który uczy się dopiero życia. To zabieg stary jak opowieści, ale często niebezpieczny – zwłaszcza gdy próbujemy opowiedzieć (wytłumaczyć) postać mroczną i złą. Dość przypomnieć, jak Thomas Harris literacko, a potem Peter Webber w kinie usiłowali nam pokazać dzieciństwo Hannibala Lectera w filmie Hannibal. Po drugiej stronie maski. Oby nie skończyło się równie nędznie.
Czytaj także: Popularni gangsterzy kina i telewizji
Porcja, którą dostaliśmy w 1. odcinku sezonu, jest tak trochę pół na pół. Zatrzymuje się na granicy łopatologii i oczywistości – miejmy nadzieję, że dalej będzie lepiej. Winter przez 4 lata udowadniał, że świetnie sobie radzi z epoką, z głębią charakterów i fabularnymi twistami. Oby było tak również przez te ostatnie 8 odcinków. Wszak teraz ma dodatkowy atut – oprócz postaci historycznych (Ala Capone, Charliego Luciano) może w dowolnej kolejności i w dowolny sposób pozabijać wszystkich. To w końcu serial o gangsterach.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat