W finale 6. sezonu serialu Game of Thrones doszło do wydarzenia, na które widzowie czekali od początku serialu. Daenerys razem ze swoją armią wyruszyła do Westeros, czyli osiągnęła cel, do jakiego dążyła od 1. odcinka.
- Ma smoki, ma ludzi, ma statki dzięki Żelaznym Ludziom, więc nie ma już dla niej przeszkód. Musi wyruszyć po Żelazny Tron - mówi aktorka.
Czytaj także: Lena Headey o zaskakującym wątku Cersei w finale Według aktorki Daenerys jest świadoma, że aby pomóc też Meereen i innym miastom, musi usiąść na Żelaznym Tronie. Wie, że będzie lepiej rządzić niż ktokolwiek inny. Jest podekscytowana tym, co może nadejść w kolejnym sezonie. Ma nadzieję, że wróci Jorah, bo w końcu Dany powiedziała, że bez niego nie może rządzić Westeros.
- Z Grą o tron jednak bywa tak, że jeśli wszystko idzie zbyt dobrze, nie możesz czuć się bezpiecznie. Scenarzyści wówczas mówią, "Lubisz ją? To ją zabijemy!" - żartobliwie mówi Clarke.
Uważa, że Cersei nie ma szans w starciu z Daenerys, bo nie jest w stanie kontrolować odpowiedniej siły, by się jej przeciwstawić. Daenerys ma po swojej stronie wojsko, smoki i statki, a Cersei ciągle prowadzi wewnętrzne walki i intrygi. Czytaj także: Nasza recenzja finału Gry o tron Ma nadzieje, że Daenerys spotka się z Jonem Snowem. Przestrzega, że tak naprawdę mogą być różne scenariusze.
- Mogłabym go zabić. On może zabić mnie. Może już nie żyć, zanim Dany tam dotrze. Ja mogę zginąć, zanim moglibyśmy się spotkać. Tak naprawdę to Arya mogłaby zabić nas oboje. Nie wiadomo, bo wszystko jest możliwe. Wiem tylko, że nadchodzi zima... a ja przywożę ze sobą ogień! - mówi.
Emisja finału dziś o 20:10 w HBO.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj