Obcy horyzont: przeczytaj fragment thrillera szpiegowskiego w dniu premiery
Czy polskim oficerom wywiadu uda się zapewnić bezpieczeństwo nuklearne świata? Przeczytajcie fragment powieści Obcy horyzont - thrillera szpiegowskiego, który ma dzisiaj swoją premierę.
Czy polskim oficerom wywiadu uda się zapewnić bezpieczeństwo nuklearne świata? Przeczytajcie fragment powieści Obcy horyzont - thrillera szpiegowskiego, który ma dzisiaj swoją premierę.
– A co to za facet siedzi na końcu auli? – szepnął Sebastian. Marcin wstał i udając, że poprawia polowy mundur, obejrzał się za siebie. Starszy mężczyzna w ostatnim rządzie, z grubą teczką na kolanach, akurat coś notował. W pewnej chwili podniósł głowę i ich wzrok się spotkał. Chłopak dla niepoznaki rozejrzał się po kameralnej auli, przeciągnął i usiadł.
– Nie wiem – mruknął do kolegi. – Pewnie ktoś z centrali przyjechał.
– Ale nie ma dzisiaj żadnego wykładu z gościnnym występem. – Podchorąży Sebastian! – rozległ się donośny głos oficera prowadzącego zajęcia z podstaw pracy informacyjnej wywiadu.
– O kurwa, chyba cię wywołują – rzucił Marcin.
Sebastian poderwał się na równe nogi do postawy zasadniczej, odruchowo poprawiając bluzę munduru.
– Panie Sebastianie, jedną z najważniejszych spraw, jakie ostatnio się wydarzyły, jest pewne morderstwo dokonane w Krakowie. Jaki to ma związek z zagadnieniami międzynarodowymi? Proszę nam powiedzieć.
– Panie poruczniku… – wydukał niepewnie Sebastian. – No więc… ta sprawa, choć miała miejsce w Krakowie, ma charakter… światowy w pewnym sensie.
– Światowy, mówi pan. To interesujące. Proszę kontynuować. – Rozprawa, która ciągnie się od dłuższego czasu, dotyczy morderstwa dyrektora Caritasu powiązanego z najwyższymi hierarchami w Kościele katolickim. Nie tylko w Polsce, ale i w Watykanie, czy nawet szerzej: w Rzymie.
– Mhmm… To bardzo ciekawe. Ale chyba jednak wyciąga pan za daleko idące wnioski. Rzym i Stolica Apostolska faktycznie znajdują się za granicą. I wydaje się, że na tym sprawy międzynarodowe w tej historii się kończą, nie uważa pan?
– Tak jest – odpowiedział Sebastian.
– Jutro po zajęciach przyjdzie pan do mnie na poprawkę.
Po auli rozeszły się ciche śmiechy.
– Nie ma co się śmiać, szanowni państwo. Mamy jeszcze drugiego kwiatuszka w ostatniej prasówce. Pani Anita.
– Tak, panie poruczniku. – Anita wstała i z wdziękiem zarzuciła do tyłu rozpuszczone włosy.
– Państwo pozwolą, przeczytam tę fascynującą informację, którą pani podchorąży znalazła w prasie. „W ostatnią środę na ulicę Szwedzką w Warszawie wezwany został patrol policji, który w melinie osób z półświatka ujawnił ciężko ranną kobietę. Zostało wezwane pogotowie ratunkowe. Na miejscu policjanci zastali mężczyznę w stanie kompletnego upojenia alkoholowego. Ustalono, że to doskonale znany funkcjonariuszom z komendy przy Cyryla i Metodego Kazimierz S., pseudonim «Kazik Siekiereczka». W mieszkaniu znaleziono również zakrwawioną siekierę. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kobieta była konkubiną Kazimierza S. i została prawdopodobnie zaatakowana tym narzędziem”.
Aulę znów wypełniła zbiorowa wesołość.
– Pani Anito, co tak się państwo uwzięli na te kryminalne historie? Razem to czytacie czy jak? Czy teraz może powinniśmy się do pani zwracać „Siekiereczka”? No, słucham?
– Mówiłem, że życie sobie układacie – szepnął Marcin do siedzącego obok Sebastiana.
– Panie poruczniku, bo na początku tak światowo było z tą ulicą… Szwedzką – próbowała tłumaczyć Anita.
– Jak będzie pani w Warszawie, proponuję się tam przejść, na tę światową ulicę. Tylko nie w nocy i najlepiej z panem Sebastianem, skoro taki z niego wielbiciel kryminału.
– Tak jest!
– Panią też zapraszam jutro na poprawkę. I może jednak znajdziecie coś o zamachu terrorystycznym w Oklahoma City. Przypomnę, że zginęło tam prawie dwieście osób… Dziewczyna usiadła ze zrezygnowaną miną.
– Czyżbyś miała inne plany na dzisiaj? – Nachylił się do niej Marcin. – Wieczór miał być stosunkowo udany?
– Spadaj… Kurwa, jak ja nie lubię tych prasówek. – Anita uderzyła dłonią w blat składanego stolika.
– Nie denerwuj się. Może wam jakoś pomóc?
– Nam? – Odwróciła się i popukała palcem w czoło. – Ochłoń, chłopaku.
Marcin wzruszył ramionami.
– To wy zawaliliście prasówkę. Chciałem tylko pomóc.
* * *
– I co, mistrzowie pióra? Popłynęliście? – Marcin siedział razem z Anitą i Sebastianem w stołówce. – Kurwa, znowu te pieprzone rumuńskie kiełbaski. Już nimi rzygam…
– Chyba kiełbaski z Rumuna – prychnęła Anita. – Daj spokój, mam wieczór z głowy. A chciałam iść na basen i do sauny.
– Pułkownik na pewno by się ucieszył na twój widok. – Marcin wymownie poruszył brwiami. – Zobaczysz, doprowadzisz go kiedyś w tej saunie do zawału. A jeszcze jak Bożenka dołączy w tym swoim czarnym bikini. Ach!
– W dupie mam Rumuna. Pizzę sobie wezmę w bufecie – wtrącił grzebiący widelcem w talerzu Sebastian. – Patrz, Marcin, facet, który był w auli, nie wyjechał.
– O kim wy mówicie? – Anita spojrzała na nich, marszcząc czoło.
– O typie, który siedzi koło komendanta. Jakby się nam przyglądał…
– Co ty pierniczysz, Sebastian? Może Anicie się przygląda, ale nam? Chyba jesteś przeczulony. – Marcin ukroił kawałek podłużnego rumsztyku. – A właśnie, Anita, słyszałem, że na zajęciach z techniki w laboratorium fotograficznym u was w drużynie dziewczyny nic nie mają pod tymi białymi fartuchami. Prawda to? – zapytał z pełnymi ustami.
– Mamy. Buty i spodnie. A co?
– Nic. Tak tylko zapytałem. I bez staników?
– Bez. Zostawiamy je w pokojach…
– A ja wam mówię, że ten typek nam się przygląda – przerwał im Sebastian.
Cała trójka popatrzyła w kierunku mężczyzny, który właśnie wstał i wraz z komendantem skierował się do sąsiedniego kasyna. Jakby na komendę podnieśli do ust kubki z zielonym wzorkiem i napisem „MSW” i wzięli po dużym łyku kompotu.
– Ty, Sebastian, jakieś zwidy masz czy co? – rzucił Marcin, odstawiając kubek na stół. – Dobra, chodźmy już. Dam wam swoje notatki, geniusze pracy informacyjnej, żebyście nie tracili czasu na studiowanie gazet.
Prosto ze stołówki poszli do znajdującego się naprzeciwko internatu. Marcin szybko podrzucił kolegom notatki, a potem wrócił do swojego pokoju.
Jego współlokatora nie było. Pewnie poszedł do świetlicy na telewizję, pomyślał chłopak. Rozpiął pas, zdjął bluzę, a potem wyjął z brezentowej raportówki skrypty i rzucił je na biurko. Położył się na łóżku. Nie chciało mu się zdejmować butów, bo przecież miał jeszcze iść na pizzę z Sebastianem. Z bocznej kieszeni spodni wyciągnął portfel, a z niego zdjęcie swojej żony. Lubił je. Ela prezentowała się na nim obłędnie. Miała obcisłe żółte body z dużym dekoltem, czerwoną krótką spódniczkę i drewniaki na wysokich koturnach.
Ostatnio nie układało im się najlepiej. Coraz częściej dochodziło między nimi do nieporozumień i kłótni. Czasami Marcin przebąkiwał nawet o rozstaniu. Mimo to żona bardzo go pociągała i tak naprawdę nie wyobrażał sobie życia bez niej. Zamknął oczy, przywołując w pamięci obraz jej boskiego ciała. Jeszcze kilka dni i się zobaczymy, zdążył pomyśleć, zanim zasnął.
Ze snu wyrwał go głos dyżurnego płynący z głośnika, nazywanego kołchoźnikiem: „Podchorąży Marcin, podchorąży Anita i podchorąży Sebastian stawią się natychmiast u dyżurnego. Sprawa pilna!”.
– Co jest, kurwa… – mruknął Marcin, zrywając się na równe nogi.
Spojrzał na zegarek. Było po dwudziestej drugiej. Cisza nocna. „Powtarzam: podchorąży Marcin, podchorąży Anita i podchorąży Sebastian stawią się natychmiast u dyżurnego. Sprawa pilna!”
Może to alarm? – przeszło mu przez myśl. W sumie dawno nie było, od zimy tylko raz…
Miesiąc temu w środku nocy wywieźli ich czterdzieści kilometrów od ośrodka i kazali piechotą wracać lasami i polami, przez topniejący śnieg i mokradła.
Ale dla naszej trójki tylko? – kalkulował, ubierając się pospiesznie. Miał jakieś nieokreślone przeczucie, że dzieje się coś ważnego. Ekscytacja mieszała się w nim z obawą.
Wyszedł szybko na korytarz i walnął pięścią w drzwi sąsiedniego pokoju. Te od razu się otworzyły. Pierwszy pokazał się Sebastian, a tuż za nim, dopinająca mundur i poprawiająca rozwichrzone włosy, Anita.
– O co chodzi? – rzuciła spłoszona.
– Wiem tyle co ty. – Marcin skierował się w stronę schodów.
Już po chwili cała trójka była na parterze. Przed kontuarem dyżurnego stał komendant.
– Meldujemy się, panie pułkowniku – zaczął Marcin, stukając w pozycji zasadniczej obcasami butów.
Anita i Sebastian mu zawtórowali.
Komendant kiwnął na nich głową, aby poszli za nim do tylnego wyjścia z internatu.
– Słuchajcie – zaczął ściszonym głosem – w kasynie czeka na was pewien bardzo doświadczony oficer z centrali. Chce z wam porozmawiać. Macie mu powiedzieć wszystko, o co zapyta. Żadnych tajemnic. Zrozumiano? – Gdy cała trójka kiwnęła głowami, dodał: – To może zająć trochę czasu. Udacie się do niego pojedynczo. Może pierwszy… podchorąży Marcin.
– Ale panie pułkowniku – odezwała się niepewnie Anita. – Jutro mamy poprawkę z prasówki. Trochę zawaliliśmy i pan wie…
– Wiem, wiem. Poprawkę macie przesuniętą na pojutrze. – Kurwa, tak czułem, tak czułem… – szepnął Sebastian, gdy komendanta i Marcin wyszli z budynku.
– Co czułeś? – spytała zdezorientowana Anita.
– No ten typ, co się nam przyglądał w auli i stołówce. To o niego chodzi. Z nim mamy się spotkać.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i poprawiła włosy. – Chodź, mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. – Pociągnęła chłopaka na schody.
– Mieliśmy się uczyć.
– Mamy czas.
Dyskretnie, ale stanowczo chwyciła go za pośladek, posyłając mu spojrzenie swoich piwnych oczu, które mówiły wszystko. Jeszcze na korytarzu zaczęła rozpinać bluzę. Pod spodem nie miała bielizny. Sebastian spojrzał na jej odsłonięte krągłe piersi i poczuł narastające podniecenie. Gdy dziewczyna rozchyliła usta i wilgotnym językiem powoli oblizała górną wargę, miał wrażenie, że zaraz eksploduje jak niedoświadczony małolat. Gwałtownie nabrał powietrza i wypuścił je przeciągle, żeby się opanować.
Weszli do pokoju, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.
* * *
Źródło: Czarna Owca
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat