Premiera powieści Keanu Reevesa i Chiny Miéville'a. Przeczytaj fragment
Księga innych miejsc to wspólny projekt Keanu Reevesa i Chiny Mieville'a. Przeczytajcie fragment tej fantastycznej powieści w dniu premiery.
Księga innych miejsc to wspólny projekt Keanu Reevesa i Chiny Mieville'a. Przeczytajcie fragment tej fantastycznej powieści w dniu premiery.

Wleczesz się wąwozem o sklepionych koralowych ścianach, płuca palą od braku powietrza. Następną część opowieści twoja matka zawsze przedstawiała w postaci pieśni i ty też teraz zaczynasz śpiewać pod wodą, otwierając usta na oczach obserwujących cię muren. Śpiewasz jak kiedyś ona:
Słuchaj!
Konni
z ochrowymi groźbami na twarzach
wyśmiali zaproponowane bezwojnie
pojechali tam, skąd patrzyły góry
tam gdzie ojciec nocny, grom, wylał nasienie
tam gdzie był chłopiec-oręż.
Unute o płonących oczach!
ostrze topora, dziecię, grot włóczni, połączone w jedno.
Ruszył w tan
przez szeregi koni
przez szeregi jeźdźców.
Oto jego fuga.
Szał bojowy! Hamask!
Spazm przemiany!
Amok! Furia!
Unute podążył drogą krwi
Unute przeszedł po kościach
Przebity strzałami nie spoczął
Był rozłupującym ostrzem
Był wyswobodzoną grozą
Był tym, który wszystko kończy.
– Kochaliśmy cię – powiedziała twoja matka. – Kiedy z nimi skończyłeś, zawinęliśmy cię w powijaki. Byłeś jeszcze małym dzieckiem. Opatuliliśmy cię, oczyściliśmy z resztek zabitych, powiedzieliśmy, że ci dziękujemy i cię kochamy.
Każdy krok sprawia ból. Wchodząc w fale, miałeś nadzieję, że podłoże nie będzie wiecznie opadać, że z czasem zacznie się podnosić, że w końcu, z pękającą głową, sercem, płucami, ruszysz pod górę, postawiłeś wszystko na to, że rafa wypiętrzy się ku powierzchni na tyle, by twoja głowa wychynęła na powierzchnię, zanim wysiądą płuca, że będziesz mógł dalej wędrować, pokonując serię raz płytszych, raz głębszych odcinków, a jeśli w tym czasie wzbierze w tobie szał bojowy, ten odwrócony głód, żądza niszczenia widoczna w zimnym blasku twoich oczu, wyładujesz się na rekinach i koralowych wieżach, a potem z dygotem wrócisz do siebie i ruszysz dalej, ku południowym kontynentom, zostawiając w tyle kłęby krwi. Że tak to będzie.
Dawno temu rozpoznałeś w sobie, bez względu na wszelkie dowody wykazujące, jak szalona to myśl, swoiste poczucie bycia opowiadanym. Przekonanie, że pewne rzeczy są absolutnie konieczne, aby nadać życiu kształt opowieści. Widziałeś podobne pragnienie u większości ludzi, których znasz. To dlatego, że sam też wykazujesz tę niebezpieczną skłonność, wahasz się, czy można jednoznacznie stwierdzić, że nie jesteś człowiekiem.
Znacznie więcej jest argumentów przemawiających przeciwko temu niż za tym.
Droga, którą podążasz, prowadzi głębiej i głębiej, w najciemniejsze odmęty morza. Zwalniasz kroku, twoje palce za bardzo odrętwiały, byś pozbył się obciążających cię kamieni.
Historia, którą odtwarzasz w pamięci, przyspiesza. Już nie opowiada jej głos twojej matki. Teraz opowiadasz ją sam sobie, sięgając do własnych wspomnień i ustaleń, do otrzymanych wskazówek i wysnutych wniosków.
Przestrzeń rozszerza się przed tobą, i oto – Spójrz! – błękit ciemnieje, a za ścianą koralu nie ma nic, znalazłeś się na skraju urwiska, dalej jest tylko najczarniejsza woda. Słaniasz się na nogach. I choć mąci ci się w głowie, historia, którą sobie opowiadasz, toczy się coraz szybciej, bo jeszcze nie doszedłeś do jej końca, a zostało ci mało czasu. Szybko więc.
Zawsze były jakieś plemiona, które budziły lęk, które należało powstrzymać, czasem jeszcze zanim na dobre powstaną, tak powiadali wszyscy, twoi pobratymcy, twój ojciec dzienny, twoja matka też, dopóki nie przestała tak mówić. Kazali ci skierować twój szał bojowy przeciwko rybakom, góralom i zaśnieżonym budynkom, których iglice dawno obróciły się w proch, ale które wtedy, gdy piąłeś się ścieżką między dwoma szczytami, były najwspanialszym miastem w dziejach.
Wszedłeś
zarżnąłeś króla zaszlachtowałeś straże kroczyłeś drogą kości wyszedłeś z krwawej sali zszedłeś po wielkich schodach wyciąłeś ludność w pień usiadłeś na szczycie piramidy umarłych. Zobaczyłeś
w oddali błyskawicę, tym razem czerwoną, twój ojciec też zobaczył i przeklął twoją matkę, i dostrzegłeś go w dolinie, zabrał coś twojej matce i wrzucił to do tej samej jamy, gdzie kiedyś rozrywałeś niedźwiedzie na strzępy, i nakrzyczał na twoją matkę, kiedy powiedziała, że się o ciebie lęka i chce ci oszczędzić dalszego bólu, nie wiedziałeś, o co jej chodzi, bo byłeś przekonany, że to, co czujesz, to po prostu życie. Postanowiłeś dokładniej ją wypytać i podążyłeś w ślad za ojcem dziennym, ale w wąwozie zasypało cię dziesięć tysięcy strzał i wszedłeś w stan hamasku, przemiany w ogniście błękitnooką wersję siebie, po czym dałeś odczuć krwawe skutki tej metamorfozy napastnikom i członkom twojej drużyny, którzy złamali stanowczy nakaz, by trzymać się od ciebie z daleka, i usłyszałeś wołanie ojca, i zrozumiałeś, że to była pułapka i próba odwrócenia twojej uwagi, i wróciłeś do siebie na tyle, by rzucić się biegiem do osady, zostawiając za sobą ostatnie ocalałe konie i
zastałeś ojca siedzącego w kucki nad matką, zginęła z rąk najeźdźców, i poczułeś się jak pustynia i powiedziałeś mu, że to jego pustynia, i odszedłeś, a wtedy przybyli tamci i jego też zabili, ty zaś udałeś się tam, gdzie wśród głazów czekała armia wszystkich plemion, które do tej pory napotkałeś na swojej drodze i z niej zmiotłeś.
Nie podniosłeś na nich ręki, kiedy ruszyli na ciebie i dobyli broni.
I oto jesteś na skraju najgłębszej części morza, czołgasz się jak spragniony na pustyni w stronę mroku, w który wpatrujesz się jak w otwarte oko, i to już koniec, nie możesz się podnieść, kamienie tak bardzo ciążą, a przed tobą ciemność wypływa z kanionów na dnie świata, nadciąga z boków, opada obficiej niż światło słońca, wylewa się z mroków kosmosu do morza, spowija cię i nazwać to można tylko agonią, i leżysz, nie wiesz, na wznak, czy na brzuchu, ale nic już nie widzisz i to jest koniec.
Pamiętasz, jak miecze wrogów spadły na ciebie tysiące lat temu. Nie możesz się dłużej powstrzymać i wciągasz do ust straszną morską wodę.
Ból w płucach nie ustaje. Utonięcie to zawsze była najgorsza śmierć.
Umierasz.
a potem jest ciasno
rozpychasz się i wyrywasz
ze skorupy wśród gęstego, mętnego osadu z mięsa i krwi, i oto znów jesteś świadomy, słona woda kąsa twoje nowe, nagie surowe ciało, obmywa cię do czysta, ale nie jest ci dane wziąć tego pierwszego bolesnego, cudownego oddechu, którym zwykle witasz wylęg na otwartym powietrzu, i dostrzegasz jamę jaja powstałego za sprawą dziwnej płodności twojego utopionego ciała tkwiącego na szczycie podmorskiego urwiska, jaja, z którego się wydobyłeś tak jak z tamtego pierwszego jaja wśród nagrzanych słońcem głazów w miejscu, gdzie po raz pierwszy zostałeś rozszarpany i rozsiekany na kawałki, i ze wszystkich następnych jaj, z których wykluwałeś się po tym, gdy z własnego wyboru lub z przymusu przekraczałeś granice wytrzymałości, którym podlega nawet twoje jakże odporne ciało, a że urodziłeś się na nowo nagi jak za pierwszym razem, nie masz ani kamieni, ani kieszeni, do których można by je włożyć, i nawet bez powietrza w płucach jesteś lżejszy od wody, pozwalasz więc, by wyniosła cię ku górze, bo to ci pokaże, gdzie jest powierzchnia. W tamtym kierunku płyniesz.
Wynurzasz się i bierzesz upragniony pierwszy oddech.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Prószyński i S-ka



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1962, kończy 63 lat

