
Na 7 miesięcy przed premierą, pojawiają się doniesienia, że film Solo: A Star Wars Story został poddany dalekosiężnym zmianom. Zdecydowana większość materiału, pozostałego po czterech miesiącach pracy Phil Lord i Chris Miller, została zastąpiona przez nowy, w reżyserii weterana Hollywood Ron Howarda (Apollo 13, A Beautiful Mind, Rush).
Początkowo zdawało się, że jego zadaniem jest uspokojenie całego procesu produkcji, ale okazuje się, że władze Lucasfilm postanowiły uniknąć problemów jakie spotkały choćby Ant-Man i dać Howardowi więcej kontroli i możliwość stworzenia własnego filmu, zamiast zmuszać go do łączenia dwóch różnych w jeden.
Całą sytuację można rozpatrywać na kilka różnych sposobów. Z jednej strony Solo mógł wiele zyskać na niekonwencjonalnym, improwizacyjnym podejściu Lorda i Millera. Zwłaszcza że postać Hana Solo bardziej naturalnie pasuje do komediowych klimatów, bliższych pracy oryginalnego duetu, niż klasycznego, silnie dramatycznego stylu Howarda.
Z drugiej strony seria Gwiezdnych Wojen jak żadna inna zna ryzyko i jeśli Lucasfilm wyczuło potencjalny negatywny wydźwięk porównywalny z trylogią prequeli, to trudno ich winić za wybranie bezpieczniejszej opcji.
Jak zakończy się cała historia widzowie przekonają się 25 maja, 2018 roku.
Zobacz także:
Źródło: www.comicbookmovie.com / zdjęcie główne: materiały prasowe

