

Tony Gilroy, twórca i showrunner serialu Star Wars: Andor w rozmowie z Empire potwierdził kluczową zmianę w podejściu do pracy na planie. Okazuje się, że w odróżnieniu od The Mandalorian, Obi-Wana Kenobiego i Księgi Boby Fetta na planie Andora w ogóle nie wykorzystano technologii stagecraft. To ona pozwala pracować aktorom z generowanym na żywo tłem, zamiast z zielonym ekranem. Efektem tego jest brak kręcenia scen na tle prawdziwych scenografii i w prawdziwych lokacjach we wspomnianych trzech serialach, które w całości były kręcone w studiu przy użyciu tej technologii. Stagecraft zwany też Volume został opracowany podczas pracy nad The Mandalorian; oferuje tańsze i szybsze rozwiązania, bo reżyser może na żywo wprowadzać zmiany wizualne i nie musi czekać na postprodukcję.
Star Wars: Andor bez stagecrafta
Tony Gilroy tłumaczy, że podeszli do realizacji serialu w starym stylu kinowych filmów. Budowali więc w studiu gigantyczne scenografie i kręcili sceny w różnych lokacjach na terenie Wielkiej Brytanii.
Diego Luna w rozmowie z Empire mówi, że praca z rzeczami praktycznie zbudowanymi na planie jest piękna. Mówi, że wszystko na planie było mechaniczne i można było mieć interakcje z prawdziwymi rzeczami. Fiona Shaw natomiast dodaje, że dom jej bohaterki został zbudowany z części starego statku. Wspomina, że widok tej scenografii zapierał jej dech. Natomiast o pracy w lokacjach tak opowiada Luna:
Gwiezdne Wojny: Andor - premiera 21 września w Disney+. Na start 3 odcinki z 12.
Źródło: empire


