Minął ponad miesiąc od premiery serialu Wiedźmin, który okazał się dla platformy Netflix ogromnym sukcesem. Tymczasem sezon 2. wkrótce zacznie nabierać kształtów - już w lutym rozpoczną się prace na planie. Showrunnerka Lauren S. Hissrich w nowych wywiadach poruszyła temat nadchodzącej produkcji i opowiedziała co nieco o usuniętych z pierwszej serii scenach. Co ważne - zaznaczyła, że potrafi uczyć się na błędach i nie zamierza powtarzać tego, co zdecydowanie nie wyszło. Po kolei. Na ponawiane pytania o strukturę 2. sezonu, pani Hissrich ponownie odpowiada: będzie ona zwarta i linearna, choć nie oznacza to, że w przyszłości całkowicie zabraknie zabaw z czasem (zakładamy zatem, że można spodziewać się retrospekcji i scen w tym stylu). 
Troje głównych bohaterów (Geralt, Yennefer, Ciri) jest teraz na wspólnej linii czasowej. Tak zakończyliśmy sezon 1. I tak rozpoczniemy kolejny. Wszystko będzie opowiadane w dużo bardziej linearnym stylu, ale pamiętajcie: nie opowiadamy tu tylko jednej historii. Bohaterowie nie będą ciągle razem, weseli i szczęśliwi. (...) Myślę, że jest naprawdę wiele rzeczy, których nie udało nam się zmieścić w poprzedniej serii. Jest kilka różnych, krótszych historii, które chciałabym naświetlić i skupić się na nich. Możemy przedstawić je w przyszłości, na przykład poprzez retrospekcje. Ale nie, nie będziemy już przedstawiać na ekranie wydarzeń dziejących się na przestrzeni 100 lat w jednym odcinku.
Zapytana o postać Fringilli, showrunnerka zapowiedziała, że jasne, zdecydowanie w 2. sezonie dostaniemy jej więcej. Jest ona jedną z postaci, z którą twórcy chcą jeszcze dużo zrobić. Twórczynię interesuje postrzeganie jej jako fanatycznej lub przesadnie zagorzałej (co właściwie można sprowadzić do jednego). Nigdy jej tak nie postrzegała, ale to zapewne dlatego, że - w przeciwieństwie do widzów - wie, dokąd zmierza ta historia w kolejnej odsłonie. Widzowie mają dowiedzieć się więcej o przeszłości czarodziejki i o tym, dlaczego ostatecznie stanęła po stronie Nilfgaardu i jak to jest, że ona i Yennefer skończyły na tak różnych od siebie ścieżkach. Kolejną wspomnianą postacią był ulubieniec fanów: Jaskier. Choć Hissrich uwielbia pierwowzór książkowy, wiedziała, że adaptacja może wymagać wprowadzenie pewnych zmian. Ostatecznie wyszło to na dobre - Jaskier (Joey Batey) znakomicie wypadł w serialu, jego relacja z Geraltem już teraz prezentuje się interesująco, a będzie przecież rozbudowywana.
To coś, o czym Joey i ja dużo rozmawialiśmy. (...) Nie chcieliśmy spłycić Jaskra do kogoś, kto tylko kręci się wokół i wykorzystuje kobiety. Choć wiadomo - uwielbia je. Rozwiązaniem było nie przedstawiać jego postaci w ciągłym otoczeniu grupą bezradnych kobiet, które tylko stoją i czekają. To proste: gdy tylko zwiększysz siłę żeńskich postaci w serialu, natychmiast zwiększysz też siłę męskich postaci. To często jest nieporozumienie. Wiele osób myśli, że że ukazanie silnych kobiecych charakterów ma na celu pokazanie, że mężczyźni są słabi. To bzdura; tak u nas nie będzie.
Kontynuując wypowiedź o Jaskrze, pani Lauren zaznacza, że kocha on ludzi... a zwłaszcza kobiety. Ale to, co kocha najbardziej, to kobiety, które również kochają jego. Było to dla Joeya łatwe do sportretowania, jako że - jak twierdzi showrunnerka - aktor potrafi czerpać radość z życia. Twórczyni została też zapytana o najistotniejsze uwagi krytyczne (nie tylko ze strony krytyków, ale też fanów) i czy wpłyną one jakoś na kontynuację. Odpowiadając wspomniała, że niektórzy skarżą się, że przez to, iż tak wiele postaci miało tu swoje wątki (w tym Yennefer, którą poznaliśmy w wersji sprzed przemiany, której książki nie opisują) i opowiedzianych było tu tyle różnych historii, żadna nie wybrzmiała z odpowiednią siłą. Część widzów nie była w stanie zgłębić się w żadną z postaci wystarczająco mocno, bo miała wrażenie, że jest ich za dużo, a to odbiło się na emocjach. Te i inne uwagi mocno utkwiły showrunnerce w głowie.
Wiemy, jakie historie chcemy przedstawić w 2. sezonie, ale chcemy być pewni, że mamy czas, by opowiedzieć je jak należy. Jedna z największych wprowadzonych przez nas zmian: upewniamy się, że scenariusze nie są teraz za długie. To okropne, gdy nagrywasz, realizujesz historię, z której jesteś dumny, a potem okazuje się, że trwa ona 95 minut i musisz dopasować ją do 60-minutowych wymogów. W końcu okrajasz materiał, często rezygnując z rzeczy, które mogłyby być ważne lub po prostu naprawdę dobre. Widzowie to odkryją: nie będziemy już próbować upchać w nich nadmiaru fabuły czy co chwilę wprowadzać nowych postaci, królestw, elementów politycznych. Chcemy dać bohaterom nieco więcej czasu, posiedzieć z nimi, poznać ich lepiej. I jesteśmy tym bardzo podekscytowani.
Hissrich opowiedziała też o dwóch usuniętych scenach, których wycięcia najbardziej żałuje. W trzecim epizodzie mieliśmy zobaczyć Yennefer, Fringillę i Sabrinę dyskutujące o ich transformacjach, patrzące w przeszłość. Była to scena tętniąca przyjaźnią, a jednocześnie pozwalała przyjrzeć się Fringilli z nieco innej strony, jeszcze zanim dołączyła ona do Nilfgaardu. Twórcy nakręcili również scenę, w której Yennefer spotyka... młodszą Triss, która dopiero przybyła do Aretuzy. Nawiązały one wówczas relację, w której Yen dla Triss była kimś w rodzaju mentorki. Zapytana o coś więcej w kwestii sezonu 2., showrunnerka nie mogła być zbyt wylewna.
Bez spoilerów powiem, że będzie mnóstwo nowych potworów, nowa cena magii oraz nowe i nieoczekiwane spotkania naszych ulubionych postaci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj