Andrzej Bargiel i Jakub Barzak: Tych emocji nie da się przekazać w żadnej innej formie [WYWIAD]
Miałem okazję porozmawiać niedawno z narciarzem i himalaistą, Andrzejem Bargielem, człowiekiem, który jako pierwszy zjechał na nartach z wierzchołku K2 oraz Jakubem Barzakiem, marketing managerem Storytela. Panowie współpracowali ze sobą przy eksperymentalnym projekcie Atak na K2, będącym zapisem wyprawy Andrzeja Bargiela w formie słuchowiska. Zapraszam do lektury.
Miałem okazję porozmawiać niedawno z narciarzem i himalaistą, Andrzejem Bargielem, człowiekiem, który jako pierwszy zjechał na nartach z wierzchołku K2 oraz Jakubem Barzakiem, marketing managerem Storytela. Panowie współpracowali ze sobą przy eksperymentalnym projekcie Atak na K2, będącym zapisem wyprawy Andrzeja Bargiela w formie słuchowiska. Zapraszam do lektury.
NORBERT ZASKÓRSKI: Jak rozpoczęła się wasza współpraca przy tym projekcie?
JAKUB BARZAK: Śledziłem wcześniejsze zjazdowe dokonania Andrzeja. Zacząłem pracę w Storytelu i szukałem osoby, która dużo podróżuje, robi ciekawe rzeczy i mogłaby być zainteresowana słuchaniem audiobooków. Miało to służyć pokazaniu tego, że mogą one stać się częścią naszego życia. Tak trafiłem na Andrzeja, porozmawialiśmy i to był początek naszej współpracy.
ANDRZEJ BARGIEL: Tak jak Kuba wspomina: znalazł mnie i mieliśmy okazję porozmawiać. Od razu złapaliśmy wspólny język. Audiobooki są częścią mojego życia, ponieważ dużo ich słucham w trakcie moich podróży i to jest dla mnie świetne rozwiązanie. Sam pomysł projektu był dość nowatorski, ponieważ nikt do tej pory nie nagrał swojej wyprawy w formie audiobooka. Dla mnie to była nowa, dosyć angażująca rzecz. Musiałem pamiętać o tym, by ciągle nagrywać relacje. Na miejscu działo się wiele rzeczy, jednak to było ciekawe doświadczenie i forma, którą na pewno warto rozwijać. Uczyłem się tego na bieżąco i z każdym kolejnym odcinkiem czułem, że tworzenie materiałów przychodzi mi już łatwiej. Audiobooki są ciekawą formą zastępczą dla ludzi, którzy obecnie nie mają czasu na czytanie książek, wobec tego praca przy takim projekcie była bardzo pozytywna.
Co według was jest wyjątkowego w takiej formie, jaką jest relacja audio z wyprawy?
A.B.: Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Tworzenie form wideo jest trudne, mógłby wyjść z tego nudny monolog trwający półtorej godziny. Forma audio jest bardziej przystępna i ludzie mogą zagłębić się w nową historię nawet w czasie podróży. To również jest bardzo aktualna historia, która miała miejsce całkiem niedawno, wobec tego osoby zainteresowane tym tematem mogły zapoznać się ze szczegółami wyprawy. Zresztą z tego, co wiem, ten projekt spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem.
J.B.: Myślę, że mogę uzupełnić tę kwestię. Spotkaliśmy się z Andrzejem, kiedy ten podjął ostateczną decyzję o wyprawie na K2 i poruszyliśmy temat tego, czy można by było coś nagrać z podróży. Andrzej chciał przekazać to, co czuje ekipa i jak jest w Karakorum, aby przybliżyć to słuchaczom i w pewien sposób ich tam zabrać. Staraliśmy się zebrać te dźwięki wokół. Słuchałem jednego z odcinków, gdy byłem na wakacjach i to robi wrażenie. Z jednej strony słuchać bicie serca Andrzeja, w tle gdzieś rozmawiają szerpowie, czujesz, jakbyś siedział z Andrzejem w namiocie i słuchał jego osobistych przemyśleń. Tych emocji nie da się przekazać w żadnej innej formie. Do tego wszystko było podawane użytkownikom na bieżąco i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, jak ta historia się zakończy. Wobec tego, słuchając relacji, zdajesz sobie sprawę, że ten człowiek rzeczywiście za chwilę wejdzie na szczyt i zjedzie z niego na nartach. Wszyscy, którzy robili ten projekt, czuli ciarki na plecach i całkowicie weszli w tę opowieść.
A jak wyglądało przygotowanie do projektu, aby zgrać wyprawę ze sprawami redakcyjnymi?
A.B.: Wspólnie dbaliśmy o płynność przekazywania tej relacji. W Karakorum, na wysokości pięciu tysięcy metrów, musieliśmy mieć przede wszystkim łącze internetowe i urządzenia, które nagrywają dźwięk. Tutaj Kuba może więcej opowiedzieć o tej stronie realizacyjnej, ponieważ miał sporo roboty.
J.B.: Dla Andrzeja było najważniejsze, aby mieć sprzęt, na którym będzie mógł nagrać relację w tych warunkach w dobrej jakości. Z naszej strony nie było takiego stresu, nie zastanawialiśmy się, jak to ukazać, ponieważ mieliśmy tam na miejscu dwie jednostki bardzo zżyte ze sobą, czyli Andrzeja i Marka, którzy wspierali go, jeśli chodzi o relację. Asia i Szymon byli na miejscu, zbierając te informacje. Musieliśmy materiały zrzucane przez Andrzeja ułożyć w pewien ciąg logiczny. Asia spisywała całą treść. To następnie lądowało w redakcji, która pracowała nad historią pod względem merytorycznym. Gdy wszystko było gotowe i widzieliśmy, że składa nam się to w odcinek, wysyłaliśmy materiały do lektora, który prowadził narrację. Wszystkie nagrania należało przesłuchać. Czasami przez większość czasu nie działo się nic, co mogliśmy użyć, a w pewnym momencie pojawił się dźwięk muchy, który dodaliśmy do relacji. Trzeba było być czułym na takie sytuacje.
Na pewno zdarzały się w czasie realizacji bardzo niespodziewane sytuacje. Opowiedzcie mi o tej, która najmocniej zszarpała wam nerwy.
A.B.: Zdarzały się na przykład kłopoty z prądem. Kiedy miałem za sobą bardzo intensywny dzień, to odkładałem to nagranie na ostatni moment i w końcu, gdy się za to zabrałem, po prostu zasypiałem z wyczerpania w czasie relacji. [śmiech] Na pewno to było trochę nie na miejscu, jednak sytuacja była bardzo niesprzyjająca do wykonania tego zadania. Mimo tego, koniec końców udało się zrobić nagranie.
J.B.: Chyba najbardziej szargającym nerwy momentem był wypadek na Broad Peak, o którym możesz Andrzej opowiedzieć.
A.B.: To była akcja, w której użyliśmy drona, aby podlecieć na siedem i pół tysiąca metrów. Od rana trwało zamieszanie na radiu. To kosztowało nas dużo stresu. Trzeba było pomóc Szkotowi [Rick Allen, który spadł 400 metrów w czasie, gdy samotnie atakował szczyt - przyp. aut.], który był w potrzebie. Jego koledzy zeszli na dół, a on sam udał się wyżej. To była taka traumatyczna sytuacja. Druga zdarzyła się po moim zejściu aklimatyzacyjnym na osiem tysięcy metrów, gdy spieszyłem się do obozu, aby obejrzeć finał Mundialu, który mieliśmy oglądać pod Broad Peak, gdzie jedna z wypraw miała stałe łącze. Wtedy miał miejsce wypadek i do piątej rano musieliśmy prowadzić akcję ratunkową. Staraliśmy się w miarę możliwości nagrywać, jednak było to bardzo trudne.
J.B.: Oczekiwaliśmy wtedy na kolejny odcinek, jednak okazało się, że Andrzej ruszył na akcję ratunkową. Czekaliśmy, jak rozwinie się sytuacja, oczywiście z pełnym zrozumieniem tego, że trzeba pomóc innemu człowiekowi. Siła wyższa nie pozwalała na realizację tego materiału i wówczas musieliśmy po prostu liczyć na to, że wszystko dobrze się ułoży.
Andrzeju, mam do ciebie pytanie - jakie były twoje odczucia, gdy po pewnym czasie przesłuchałeś tę relację?
Jeszcze nie miałem okazji przesłuchać tego w całości. Odkąd wróciłem do Polski, mam masę spraw na głowie. Chciałbym to zrobić, gdy będę miał chwilę spokoju. Na pewno jest to niecodzienna sytuacja, ale bardzo dobrze, że powstał taki projekt. Mam świadomość tego, że jeżeli ktoś mnie pyta o szczegóły wyprawy, to mogę go odesłać do audiobooka i nie muszę tego tłumaczyć w sposób analogowy [śmiech]. Dobrze, że jeżeli ktoś interesuje się tym tematem, to ma takie źródło, ponieważ do tej pory żadna wyprawa nie była podana w ten sposób. To jest też dla mnie problem, żeby się do tego odnieść, ponieważ minęło mało czasu od momentu wyprawy i mam jeszcze do czynienia z tym tematem na co dzień. Gdy zapomnę o tym i zajmę się innymi sprawami, relacja może być dla mnie zupełnie innym doświadczeniem.
Czy są plany waszej dalszej współpracy?
J.B.: Oczywiście. Przed tą rozmową dyskutowaliśmy o tym, co dalej. Andrzej jest i będzie ambasadorem naszej marki. Zrobiliśmy świetny projekt. Ostatnio prezentowałem go w Szwecji. Włosi usłyszeli o tym, co robimy, i postanowili przełożyć relację na swój język. Tam mieli problem z tłumaczeniem Andrzeja, wobec tego nagrali lektora do tego słuchowiska. To nabrało globalnego wymiaru. W tej ekipie możemy robić wszystko i wiemy, że to będzie coś ciekawego.
A.B.: Zostałem ambasadorem Storytela i cieszę się, że marka wprowadza dużo rzeczy o tematyce górskiej na swojej platformie. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować więcej projektów. Teraz jesteśmy w fazie planowania. Musiałem pozamykać wszystkie sprawy związane z wyprawą i to wiąże się ze sporą pracą. Teraz jestem bardziej zmęczony tymi rzeczami, które dzieją się wokół wydarzenia niż samą wyprawą [śmiech]. Trudność z tym projektem była taka, że nie mieliśmy pewności, czy uda się osiągnąć cel naszego wyjazdu. Niestety nie da się wygrać z naturą i należy działać, kiedy ona na to pozwala. W tym wypadku się udało.
Jeżeli chcesz posłuchać relację z wyprawy na K2 to możesz przetestować ofertę Storytel przez 30 dni za darmo: www.storytel.pl/andrzejbargiel
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1952, kończy 72 lat