Nie mam na myśli formalnego wykształcenia dwóch filmowców, ale ich niespotykane podejście do filmów. Z pozoru Coenowie zdają się być w swoich filmach iście amerykańscy i to już od ich pierwszego wielkiego sukcesu – Bartona Finka. Satyra na amerykański przemysł filmowy, który to motyw cieszy się w kinie niesłabnącą popularnością, okazała się oscarowym osiągnięciem i niezwykłym popisem indywidualności aktorskich dwóch Johnów – Turturro i Goodmana.
Ta balansująca na granicy kina artystycznego i komercyjnego opowieść za punkt wyjścia obiera sobie klasyczną i uwielbianą przez Amerykan sytuację, czyli "od pucybuta do milionera", w ściśle amerykańskiej gałęzi przemysłu. Historia początkującego scenarzysty szybko przeradza się w surrealistyczny koszmar, w którym konwencje gatunkowe oraz nawiązania interseksualne tylko do pewnego stopnia budują niezwykłość i atrakcyjność filmu. Swoista groza w tym dziele wynika z tradycji estetycznej wypływającej z surrealizmu francuskiego. Z kolei same "złe moce" nękające Bartona zdają się odsyłać do judaistycznej dziedziny magii – kabały. W filmie oczywiście pojawia się zbrodnia, przysłowiowy trup w szafie i inne tego typu atrakcje. W zasadzie obraz ten jest znakomitym przykładem filmowego stylu Coenów, który z perspektywy gatunkowej zawsze bliski będzie kryminałowi, a faktycznie stanowić będzie kunsztowną mieszankę różnych tradycji i kultur – zarówno europejskich, jak i amerykańskich.
Niewątpliwie wynika to z pochodzenia twórczego duetu. Wprawdzie w Hollywood wielu ludzi przemysłu ma korzenie żydowskie (nie wyłączając legendarnych braci Warner), ale jednak nie każdy pochodzi z tak niezwykłego miejsca jak Galicja początku XX wieku. Przodkowie twórców Fargo zostali wysiedleni z terenów obecnej Ukrainy w ramach wielkiego exodusu, trafiając później do USA. Skoro więc protoplastą Coenów jest swoisty Tewje Mleczarz (ze słynnego musicalu "Skrzypek na dachu"), to musieli oni odziedziczyć specyficzną filozofię życia. Najpełniej to dziedzictwo wybrzmiało oczywiście w znakomitym Poważnym człowieku, który można potraktować wręcz jako wprowadzenie do judaizmu dla gojów.
W pewnym momencie bohater filmu zostaje uraczony opowieścią o niezwykłych losach żydowskiego dentysty. Intuicyjnie czujemy niezwykłą mądrość tej przypowieści, chociaż w istocie jest zupełnie niezrozumiała. Motyw czy też bohater żydowski to stały element filmów braci Coen. Jeśli nawet nie pojawia się on w ewidentny sposób, to jest podskórnie wyczuwalny. Ich ostatnie dzieło, fenomenalne Co jest grane, Davis?, to niemal filmowy poemat, w którym ukazana zostaje jednocześnie bezpretensjonalność muzyki folkowej oraz skłaniająca do zadumy i wytrwałości "jewrejska" filozofia życia. W finale chyba zyskujemy przekonanie, że tytułowy Davis jeszcze nie raz oberwie w swoją niewyparzoną "buźkę", jeszcze nie raz będzie marzł na cudzym progu w dziurawym płaszczu (jeśli się go w końcu dorobi), ale nigdy nie przestanie grać, bo – cytując tytuł filmu o pewnym folkowym bardzie – "Don’t look back Davis, liczy się tylko muzyka".
Joel i Etan Coen dzięki znajomości kulturowych niuansów doskonale docierają do szerokiej widowni. Chociaż ich filmy zaliczane są często do kręgu kina artystycznego, to jest to swoiste wypaczenie. Wymowa i charakter ich produkcji są niezwykle bliskie powszedniemu widzowi kinowemu. Ich filmy są wręcz ludyczne. Najpełniej chyba oddają to trzy dzieła o amerykańskiej prowincji: Fargo z pamiętną rolą Frances McDormand, nagrodzony czterema Oscarami To nie jest kraj dla starych ludzi na podstawie najbardziej poczytnego współcześnie pisarza amerykańskiego (Cormaca McCarthy'ego) oraz nawiązujące do gatunku westernu i będące remakiem kultowego już filmu Prawdziwe męstwo. Wszystkie nieco sentymentalne, momentami patetyczne, zawsze wizualnie zachwycające. Z jednej strony eksponują najważniejsze amerykańskie mity, głównie związane ze stróżami prawa i życiem prowincjuszy, z drugiej dokonują ich "rozbrojenia", a czasem wręcz ośmieszenia.
W To nie jest kraj dla starych ludzi w jednej ze scen widzimy strapioną minę Tommy'ego Lee Jonesa, który w nieco malkontencki sposób rozpamiętuje, jak to drzewiej bywało, gdy szeryf posiadał taki autorytet, że zaprowadzał porządek bez użycia broni. Twarde, wręcz prawicowe wartości wskazujące na obecność silnej i praworządnej jednostki wzbudzają tęsknotę za dawnymi czasami, by za moment uświadomić w okrutny sposób, że to tylko mit, który nigdy nie miał miejsca poza naszą wyobraźnią. W Prawdziwym męstwie widzimy to samo przesłanie, zdecydowanie smutne, ukazujące odejście pewnego świata. Pokazuje jednak, że przychodzą chwilę na to "prawdziwe męstwo", co widać w finałowej i heroicznej scenie z udziałem szeryfa Cogburna (w tej roli charyzmatyczny Jeff Bridges). Wreszcie Fargo, gdzie króluje zdrada, trup ściele się gęsto, a ludzie nie przestrzegają żadnych zobowiązań wobec innych, nawet bliskich. Co więcej, Coenowie ukazują to jako stan naturalny. A jednak policjantka Gundersona potrafi stawić czoło tym zwyrodnieniom, być świadkiem przepuszczenia ludzkich zwłok przez niszczarkę do gałęzi, a potem w spokoju wrócić do swojego męża i z rozmarzeniem oczekiwać narodzin dziecka. Wprawdzie jest to nieco ironiczne, ale w specyficzny sposób chcemy wierzyć w istnienie tej sielanki. A przynajmniej powinniśmy.
Filmy braci Coen charakteryzuje specyficzne poczucie humoru. Niektórzy wskazują na jego europejski rodowód, a nawet – powołując się na Big Lebowskiego, Poważnego człowieka czy ostatnią produkcję, Co jest grane, Davis? – polski. Z pewnością jest ono składową wielu perspektyw, z jakich przychodzi Coenom patrzeć na świat: imigranckiej, żydowskiej, amerykańskiej, europejskiej. Być może dzięki tej różnorodności nabrali dystansu do otocznia oraz filmów. W połączeniu z niewątpliwym obyciem intelektualnym oraz znajomością różnorodnych kinematografii stworzyli jeden z najznamienitszych duetów filmowych współczesnego kina. Nie tylko amerykańskiego, ale wielokulturowego.
Stąd, co jest zaskakujące, trudno mi osobiście wskazać w ich filmografii film ewidentnie nieudany. Być może prawdziwa jest teoria o "coenowskiej sinusoidzie", zgodnie z którą po jednym udanym filmie musi pojawić się słabszy, by następnie mogło znowu powstać znakomite dzieło. Trudno jednak mówić o filmach dobrych i złych w ich przypadku. Ten podział przebiegałby raczej między filmami dobrymi i znakomitymi. Warto więc śledzić nie tylko ich kolejne obrazy, ale również mający ostatnio premierę serial Fargo (związany z filmem pełnometrażowym), którego są współproducentami. Kto wie, czy nie zaliczą pierwszej wielkiej porażki w swojej karierze, chociaż osobiście obstawiam, że z nimi na pokładzie jako producentami i z tak obiecującą obsadą byłby to nie lada wyczyn.
Wybrana filmografia | |
Barton Fink | 1991 |
Fargo | 1998 |
Big Lebowski | 1998 |
To nie jest kraj dla starych ludzi | 2007 |
Poważny człowiek | 2009 |
Prawdziwe męstwo | 2010 |
Co jest grane, Davis? | 2013 |
Fargo (serial) |
2014- |