Gdy 007 rozluźni krawat, czyli parodie Jamesa Bonda
Wszyscy jesteśmy Bondem, a przynajmniej chcielibyśmy nim być. Szybkie samochody, piękne kobiety i - oczywiście - martini, wstrząśnięte, niezmieszane. Z okazji niedawnej premiery filmu "Agentka" przypomnijmy śmiałków, którym się to udało i którzy dali nam powody do śmiechu.
Wszyscy jesteśmy Bondem, a przynajmniej chcielibyśmy nim być. Szybkie samochody, piękne kobiety i - oczywiście - martini, wstrząśnięte, niezmieszane. Z okazji niedawnej premiery filmu "Agentka" przypomnijmy śmiałków, którym się to udało i którzy dali nam powody do śmiechu.
Agent 007 wydaje się być wszędzie, choć w różnym natężeniu: czy jest postacią wykorzystywaną w innych powieściach, jak w jednej z książek Clive’a Cusslera, czy złośliwym pseudonimem dla bohatera „Chirurgów” George’a O’Malleya – człowiek może bać się otworzyć lodówkę, by przypadkiem nie trafić na wycelowany w siebie bondowski pistolet. Bond nie pokonał tylko swoich wrogów, ale również pewnego Władcę Czasu, jeśli chodzi o liczbę ekranizacji czy inkarnacji. A co, jeśli doliczymy do tego jeszcze parodie?
"Szpiegu do dzieła" i "Człowiek z Rio"
W 1964 roku pojawiło się wiele filmów na temat agenta 007 – choć niestety różnej jakości. O ile warto zobaczyć „Szpiegu do dzieła”, film z serii parodii „Cała naprzód” (zresztą cała seria może nie jest typowym must-see, ale warto obejrzeć przynajmniej jeszcze parę innych produkcji należących do niej), to do „Człowieka z Rio” niech zasiądą ci, którzy lubują się we francuskim, dość absurdalnym humorze. W tym filmie znajdą też coś dla siebie fani Catherine Denevue – w tej komedii gra jej siostra, przez niektórych uznawana za "tę zdolniejszą", Francoise Dorleac.
[video-browser playlist="708393" suggest=""]
"Na pomoc!"
Jaki jest związek między Beatlesami a Bondem? Pewnie teraz do głowy przychodzą Wam różne oczywistości, o których nawet człowiek niezainteresowany popkulturą wie. Jednak czy wiedzieliście, że również Beatlesi mieli wręcz bondowskie przygody? To wszystko w filmie „Na pomoc!” – mimo że nie jest to najlepsza parodia Bonda, chyba warto jej się przyjrzeć (z dwóch wiadomych przyczyn).
[video-browser playlist="708394" suggest=""]
"Fathom"
Nie tylko mężczyźni byli Bondami, a raczej prawie Bondami. Jak wiadomo, walka o równouprawnienie daje różne efekty, jednak ten nie jest taki zły, zwłaszcza gdy Bondem jest Raquel Welch – tutaj, Fathom Harvill.
[video-browser playlist="708395" suggest=""]
"Pocałunki z Hongkongu"
Zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby James Bond umarł? Tak, to się wydaje niemożliwe, jednak ta francuska komedia próbuje na to pytanie odpowiedzieć. I udaje jej się to całkiem dobrze, skoro do dziś jest filmem całkiem popularnym, zwłaszcza w swoim rodzimym kraju.
[video-browser playlist="708396" suggest=""]
Seria "Austin Powers"
„Austin Powers: International Man of Mystery” – seria, dzięki której Mike Myers na zawsze pozostanie w pamięci potomnych. Chyba nie ma człowieka, który by o tej trylogii chociaż nie słyszał – jeśli tak jest, to polecam natychmiast obejrzeć przynajmniej jeden z tych filmów, a najlepiej wszystkie trzy.
[video-browser playlist="708397" suggest=""]
"Johnny English"
A teraz z tych bardziej popularnych – Johnny English. Kto go nie zna? Niefartowny agent, który jako jedyny ze wszystkich agentów przeżył zamach, teraz ma na swoich barkach bezpieczeństwo samej Królowej. I nie poszło mu tak źle, skoro doczekał się sequela – równie zabawnego co pierwsza część.
[video-browser playlist="708398" suggest=""]
"The Simpsons"
W "Simpsonach" byli wszyscy i chyba działo się już wszystko, co możliwe – dlaczego więc James Bond miałby być gorszy? Historia Howarda i jego szefa Hanka Scorpio jest uważana za jeden z najlepszych odcinków tej kreskówki - szkoda, że James Bond pojawia się zaledwie na chwilę, jednak nawet on nie dał rady Hankowi Scorpio. A tu dla przypomnienia motyw muzyczny Hanka (skoro miał go Darth Vader, to czemu Scorpio miałby go nie mieć?).
[video-browser playlist="708400" suggest=""]
Wayne Rooney
Najnowsza, choć krótka parodia. Dowód na to, że dziennikarzom z Huffington Post Comedy chyba się trochę nudzi, aczkolwiek efekt nie jest taki zły. Mimo że nie jest ona tak dobra jak pozostałe, a Wayne Rooney nie ma odpowiedniej charyzmy (w dodatku raczej zapomniał dykcji z domu), trzeba pogratulować twórcom pomysłu. I pracowitości.
[video-browser playlist="708401" suggest=""]
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat