Jon Snow jest słabym dowódcą. Taktyka wojenna w Bitwie Bękartów
Odcinek Battle of the Bastards jest prawdopodobnie najlepszym w historii Gry o tron. Jego siłę stanowi przede wszystkim staranne podejście do budowania na ekranie taktyki militarnej. W tym tekście próbujemy ją zanalizować, wskazując jeszcze na różne odwołania do filmów wojennych, którymi posłużyli się twórcy.
Odcinek Battle of the Bastards jest prawdopodobnie najlepszym w historii Gry o tron. Jego siłę stanowi przede wszystkim staranne podejście do budowania na ekranie taktyki militarnej. W tym tekście próbujemy ją zanalizować, wskazując jeszcze na różne odwołania do filmów wojennych, którymi posłużyli się twórcy.
I faza bitwy
Jak wspomnieliśmy, Bitwa Bękartów zaczyna się w momencie, gdy Jon decyduje się na szaleńczą szarżę w kierunku całej armii Ramsaya. W tym momencie Davos swoim „Za wodzem!” posyła w bój konnicę, a Tormund rusza wraz z całą piechotą Dzikich. Decyzja Snowa niszczy cały plan taktyczny: mniej liczne wojska nacierają właściwie całymi siłami, bezładnie rozpraszając się po polu bitwy. Należy zauważyć, że Bolton zachowuje spokój. Łucznicy miotają strzałami na długi dystans, a ciężkozbrojna konnica bardzo powoli rozpędza się w kierunku dowódcy armii przeciwnika (przypomnijcie sobie slow motion z filmu Braveheart). Jon znajduje się w samym centrum ścierających się sił. Kapitalna praca kamery sprawia, że przyjmujemy w tym momencie jego perspektywę. Zbliżone w formie, choć nie w treści przekazu, ujęcia przywodzą tu na myśl naturalizm sekwencji lądowania w Normandii z Saving Private Ryan – zauważcie, że zarówno w filmie, jak i w Battle of the Bastards walki rozpoczynają się od chwilowego wyciszenia dźwięku. Jesteśmy w bitewnym kotle. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że jest on tylko jednym z elementów genialnej, choć przerażającej strategii Ramsaya. Gdy Davos, w dalszym ciągu pozostający w odwodzie, w tej kwestii jest powściągliwy, Bolton raz po raz nakazuje łucznikom oddawać salwy, w przewrotny sposób porządkujące pole bitwy. Nie ma znaczenia, w kogo trafiają strzały (w dodatku tańczące na niebie w sposób znany m.in. z 300) – liczy się powstająca sterta ciał, która oflankuje armię Jona.
II faza bitwy
Przemyślane posunięcia taktyczne Ramsaya powodują, że w samym centrum bitwy rodzi się chaos. Żołnierze tratują się nawzajem, uciekając w popłochu lub próbując po prostu znaleźć bardziej optymalne miejsce do walki. Davos naciera z nielicznym oddziałem łuczników, jednak geniusz militarny znów przejawia się u Boltona. Dopiero w tej fazie starcia posyła on do boju ciężkozbrojną piechotę, w dodatku wyposażoną jeszcze w długie piki. W jednej tylko chwili tworzy ona formację, która przywodzi na myśl przynajmniej trzy historyczne oddziały zbrojne. Po pierwsze – grecko-macedońską falangę. Ustawieni w szeregach jeden po drugim żołnierze wspierali się nawzajem: gdy ginął ktoś z pierwszego rzędu, natychmiast zastępował go kompan z kolejnego. W Battle of the Bastards ta formacja liczy sobie aż pięć szeregów, a jej głównym zadaniem jest spychanie przeciwnika przy pomocy pik i zamknięcie go w śmiercionośnym okrążeniu. Po drugie, ułożenie tarcz nacierającego oddziału poniekąd przypomina rzymskie testudo (znane też jako „żółw”). Co prawda górna część pozostaje odsłonięta, ale żołnierze osłaniają samych siebie i jednocześnie towarzysza ze swojej lewej strony. Dzięki takiemu ustawieniu nie ma mowy o żadnej walce wręcz. Po trzecie wreszcie, szyk bojowy oddziału Ramsaya to luźne nawiązanie do sposobu walki zaciężnych najemników szwajcarskich z okresu średniowiecza. Las pik wystawiony w kierunku wrogiej armii uniemożliwiał jej podjęcie jakichkolwiek działań odwetowych. Dodając to tego taktykę Hannibala, związaną z wzięciem przeciwnika w kleszcze, Bolton mógł poczuć się w tej bitwie zwycięzcą.
III faza bitwy
Dokładnie jak w bitwie pod Kannami Hannibal przy pomocy konnicy, tak pikinierzy Ramsaya stworzyli pod Winterfell półkole otaczające wroga. Wariację na jego temat widzieliśmy już w The Lord of the Rings: The Return of the King – przypomnijcie sobie scenę, w której Aragorn zagrzewa kompanów do walki, twierdząc, że „nadeszła godzina wilków”. Co więcej, wojska Snowa są w kompletnej pułapce, gdy znad sterty ciał wyłaniają się uzbrojeni w miecze członkowie piechoty Boltona. Dzicy próbują złamać szyk wroga, lecz nadaremnie. Róg już jednak rozbrzmiewa… To nasz stary dobry znajomy, zwiastun nadchodzącej odsieczy. Kto z nas nie pamięta szaleńczej szarży Rohirrimów na polach Pelennoru czy przyjazdu Gandalfa w czasie bitwy o Helmowy Jar? Bądźmy jednak uważni do końca. Zwróćcie uwagę na zachowanie konnicy Rycerzy Doliny: nawet przełamując półkole, porusza się ona w dwóch kierunkach, niczym jazda Hazdrubala rozbijająca Rzymian pod Kannami. Podobną szarżę ujrzymy również w znakomitym filmie Ran Akiry Kurosawy (reżyser mówił, że była to jego inspiracja) czy Chi bi Johna Woo.
Abstrahując od tego, jak Bitwa Bękartów prezentowała się wizualnie i jak oddziaływała na nasze umysły, należy w tym miejscu wyprowadzić dwie zasadnicze konkluzje. Ramsay Bolton po raz kolejny (i ostatni, jak się okazało) udowodnił, że jest znakomitym strategiem. Potrafi doskonale na placu bitwy podporządkowywać swoje wojska zasadzie: „cel uświęca środki”. Jego problem polegał na tym, że – poza oczywiście niewiedzą o nadciągających posiłkach – zlekceważył armię przeciwnika. Na przeciwległym biegunie widzimy brak zmysłu taktycznego u Jona Snowa. Nie dość, że jego poczynania na placu walki wydawały się kuriozalne, to jeszcze swoimi decyzjami w jednej chwili zniszczył całą strategię i naraził trzy tysiące ludzi. Nie wiemy też, dlaczego Dzicy, z olbrzymem na czele, nie wykorzystywali w pełni swojego potencjału bojowego. A przecież dochodzi tu jeszcze taki wniosek, że gdyby nie armia Arryna, proporzec Starków nie wróciłby do Winterfell.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie główne: HBO
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat