Kim jest Muse – tajemniczy złoczyńca z serialu Daredevil: Odrodzenie i dlaczego warto poznać go bardziej?
Złoczyńcy w Marvelu potrafią się powtarzać. Gdy po raz dziesiąty oglądamy Kingpina łamiącego komuś kręgosłup albo Bullseye’a rzucającego długopisem w oko, zaczynamy tęsknić za czymś nowym. I nagle pojawia się on – Muse. Gość, o którym większość widzów MCU pewnie nigdy nie słyszała, ale który na kartach komiksów zostawił ślady nie do zapomnienia. Dosłownie.
Złoczyńcy w Marvelu potrafią się powtarzać. Gdy po raz dziesiąty oglądamy Kingpina łamiącego komuś kręgosłup albo Bullseye’a rzucającego długopisem w oko, zaczynamy tęsknić za czymś nowym. I nagle pojawia się on – Muse. Gość, o którym większość widzów MCU pewnie nigdy nie słyszała, ale który na kartach komiksów zostawił ślady nie do zapomnienia. Dosłownie.

W Daredevil: Odrodzenie Muse pojawia się jako świeży, brutalny i niepokojąco cichy głos zła. Ale żeby naprawdę zrozumieć, z kim mamy do czynienia, warto cofnąć się do jego komiksowych korzeni. Bo tam ten „artysta zbrodni” daje pokaz, przy którym Joker wygląda jak nastolatek tagujący mury.
Groza w czerni i czerwieni
Muse zadebiutował w 2016 roku, w 11. numerze serii Daredevil (vol. 5) autorstwa Charlesa Soule’a i Rona Garneya. W Polsce historia została wydana jako Daredevil: Znowu w czerni – wszystkie trzy tomy są już dostępne i można je bez problemu dorwać na półkach. Tam również możemy przeczytać, jak Daredevil radzi sobie z faktem, że Kingpin został burmistrzem Nowego Jorku. Jeśli szukasz jednego z najmocniejszych runów z Mattem Murdockiem – właśnie go znalazłeś.
Już sam sposób, w jaki Muse zostaje wprowadzony, jest jak cios prosto między oczy. Morduje kilku Inhumans, a potem ustawia ich ciała w groteskowych pozach, tworząc coś na kształt makabrycznej galerii sztuki. Nie zostawia po sobie manifestu, nie wykrzykuje ideologii – jego manifestem są trupy. I to działa. Bo to nie jest kolejny złoczyńca, który chce „obalić system” albo „zapanować nad światem”. Muse chce tylko, żebyś patrzył. I żebyś nie zapomniał.

Morderca, którego nie widać
To, co czyni Muse’a tak przerażającym przeciwnikiem dla Daredevila, to nie tylko jego chore pomysły na „instalacje artystyczne”, ale też jego fizyczne zdolności. Ten gość jest szybki, zwinny, silny – klasyka. Ale ma jedną przewagę, która w starciu z Mattem jest jak cheat code: jest prawie niewyczuwalny. Jego ciało działa jak czarna dziura dla zmysłów. Nie wydziela zapachu, nie odbija dźwięku, nie zostawia śladu dla radaru Daredevila. Dla Matta to jak walka z cieniem w absolutnej ciszy.
I to właśnie ta cisza przeraża najbardziej. Muse nie krzyczy. On tworzy. Nie jest jasno określone, czy jego zdolności mają nadnaturalny charakter. Jednak jego pierwsza zbrodnia sugeruje, że może mieć coś wspólnego z Inhumans – rasą superludzi, którzy powstali jako eksperyment genetyczny kosmitów Kree.
Kiedy bohater nie wie, czy jeszcze jest bohaterem
Muse to nie tylko przeciwnik fizyczny – to też katalizator psychicznej przemiany Daredevila. Matt zawsze balansował między prawem a pięściami. Jest gorliwym katolikiem, prawnikiem i zamaskowanym mścicielem. A Muse – gość, który morduje w imię sztuki – działa jak lustro. Pokazuje, jak cienka bywa granica między przemocą a sprawiedliwością.
I w komiksach widać to idealnie. Kiedy Muse wydłubuje oczy uczennicy Daredevila, Blindspot, Matt traci panowanie nad sobą. Chce go dopaść nie po to, by go aresztować, ale po to, by go złamać. I wtedy sam zaczyna się bać tego, kim się staje. To nie jest historia o naparzaniu się po dachach. To opowieść o tym, jak łatwo przepaść w mroku, nawet jeśli wciąż nosi się czerwony (lub czarny ;) ) kostium.
Muse – marvelowy Hannibal
Jeśli miałbym szukać analogii – Muse to coś między Hannibalem Lecterem a Johnem Doe z Siedem. Gdyby David Fincher miał wyreżyserować film o Daredevilu, na pewno sięgnąłby właśnie po Muse’a jako antagonistę. Nie potrzebuje armii. Nie potrzebuje planu na ratowanie świata czy jego zniszczenie. Wystarczy mu moment, w którym zamilkniesz przed jego „dziełem” i poczujesz niepokój. Nie bez powodu Matt mówi o nim z lękiem. Muse nie przekracza granic – on je przestawia. I zostawia z pytaniem: co właściwie właśnie zobaczyłem?

Czy serial wiernie zaadaptuje komiks?
Daredevil: Odrodzenie nie jest prostą adaptacją kultowego Born Again Franka Millera. To raczej miks różnych wątków z wielu komiksowych serii – i bardzo dobrze. Dzięki temu twórcy mogą sięgać po to, co najlepsze z różnych epok Daredevila.
Muse pojawia się jako tło – jego „dzieła” są widoczne już od pierwszych odcinków. Ale w przeciwieństwie do komiksu, tu jego obecność ma potencjał na zupełnie inne znaczenie. Serial MCU lubi bawić się tematami społecznymi. Pokazano to choćby w sprawie White Tigera czy sposobie, w jaki media komentują działania bohaterów. Muse w serialu może stać się nie tylko mordercą, ale symbolem – anonimową siłą, która mówi o chaosie, polityce i bezsilności ludzi wobec systemu.
I nawet jeśli nie będzie dokładnie taki jak w komiksach – to nic. Adaptacje mają prawo szukać własnych środków wyrazu. Komiksowy Muse krzyczy obrazem. Serialowy może szeptać przez strach.
Marvel nie jest dla dzieci
To nie jest tekst o tym, że „komiksy są mądrzejsze, niż się wydaje”. To jest tekst o tym, że Daredevil potrafi być naprawdę dojrzałą opowieścią o winie, przemocy, przebaczeniu i o tym, co robimy, kiedy nikt nie patrzy. Muse to nie kolejny kolorowy złoczyńca z MCU. To test. Dla Matta. Dla widza. Dla Ciebie. I jeśli po seansie Daredevil: Odrodzenie poczujesz, że chcesz więcej – sięgnij po Znowu w czerni. Bo czasem, żeby naprawdę zrozumieć bohatera, trzeba przyjrzeć się z bliska jego największemu koszmarowi.
Wszystkie drogi prowadzą do komiksu
Jeśli ten tekst ma mieć jakikolwiek morał, to będzie on prosty: sięgnij po komiksy. Naprawdę. Bo Daredevil: Odrodzenie to tylko wierzchołek góry lodowej.
Oto krótki przewodnik po seriach, z których serial czerpie garściami:
- Daredevil: Born Again – klasyk Franka Millera. Karen Page, heroina, zdrada i destrukcja życia Matta. Dostępne w Polsce w tomie 4. serii Daredevil – Frank Miller.
- Daredevil: Znowu w czerni – czyli historia Muse’a i burmistrza Fiska. Brutalna, szybka i dosadna. Trzy tomy po polsku.
- Daredevil: Nieustraszony (Bendis & Maleev) – White Tiger, sąd, media i mafijne porachunki. Surowy klimat i ciężki ładunek emocjonalny.
- Daredevil Marka Waida – lżejszy, bardziej „ludzki” Matt. To tam pojawia się Kristen McDuffie.
- Wątki z Heather Glenn – nowa miłość Matta w serialu. W komiksach – dramat, uzależnienie, relacja wyniszczająca. Niestety niewydane w Polsce.
- Punisher MAX (Garth Ennis) – Frank Castle z czarnym humorem w stylu Tarantina i duszą, której nikt nie chciałby mieć. I też się tu pojawia.




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1997, kończy 28 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1988, kończy 37 lat

