Historia Supermana mówi nam więcej o nas samych, niż moglibyśmy się spodziewać. To pełna pasji i zawirowań opowieść o tym, jak zmieniały się dzieje ludzkości w ciągu ostatnich ośmiu dekad, a wraz z nimi jedna z największych ikon popkultury.
Fryderyk Nietzsche w Wiedzy radosnej ustami szaleńca obwieszczającego śmierć Boga woła do czytelnika tymi słowami: „Nie jestże wielkość tego czynu za wielka dla nas? Czyż nie musimy sami stać się bogami, by tylko zdawać się jego godnymi?”. W ten sposób rodziła się koncepcja nadczłowieka. Nieprzypadkowo w Europie rozwijano ją przede wszystkim w Niemczech (mniej więcej od początku XVI wieku) i Rosji, gdzie Dostojewski na kartach Zbrodni i kary czy Braci Karamazow także poddawał ideę refleksji. Z biegiem lat kładła ona podwaliny pod powstanie totalitaryzmów, owocując jeszcze wśród nazistów przekonywaniem siebie samych o istnieniu rasy „nadludzi”. Wedle koncepcji nadczłowiek obdarzony jest wielką wolą mocy i nie ograniczają go żadne normy moralne społeczeństwa. Gdy jednak w Europie te rozważania nieuchronnie prowadziły do upiornych wariacji na ich temat, za Wielką Wodą zostawały adaptowane przez pryzmat filozofii irlandzkiego dramaturga i prozaika, George’a Bernarda Shawa. W swoich dziełach przekonywał on o istnieniu nadczłowieczeństwa tożsamego z harmonijnym życiem, a ewolucja jego założeń prowadziła go od słowa „overman” przez „beyond-man” po sztukę Man and Superman z 1903 r. 35 lat później (co ciekawe, w tym samym roku Shaw odebrał Oscara za scenariusz do filmu Pygmalion), w czerwcu 1938 r. w pierwszym numerze Action Comics Jerry Siegel i Joe Shuster obwieścili światu nadejście nowego superbohatera w ten sposób: „Tak właśnie powstał… Superman! Obrońca uciśnionych, fizyczny cud, który poprzysiągł poświęcić swoje życie, by nieść pomoc potrzebującym!”. Kultura popularna od tego momentu już nigdy nie będzie taka sama, szykujący się do wojennego starcia świat Zachodu zyska zaś potężnego sojusznika.
Siegel i Shuster byli kolegami ze szkolnej ławki, którzy jeszcze w czasach licealnych w 1933 r. stworzyli krótkie opowiadanie zatytułowane The Reign of the Superman. W początkowej wersji wykreowany przez nich bohater był tylko silnym człowiekiem, pozbawionym supermocy i charakterystycznego stroju. Ze swoim projektem autorzy byli najczęściej odsyłani z kolejnych wydawnictw – nikt nie chciał podjąć ryzyka publikacji z uwagi na ich brak doświadczenia i małą rozpoznawalność. By wiązać koniec z końcem, Shuster decydował się nawet realizować tak osobliwe projekty jak sadomasochistyczne historie zamieszczane w pulpowych magazynach, gdzie bezlitosne dominy okładały mężczyzn za pomocą bata (nawet po komiksowym debiucie Shuster robił to nadal; oblicza kobiet do złudzenia przypominały twarz Lois Lane, a ich seksualnych ofiar – Clarka Kenta). Dopiero w styczniu 1938 r. pomysł na postać Supermana, już z jego pozaziemskim pochodzeniem i supermocami, przejęło Detective Comics, upatrując tu szansy na umiarkowany sukces.
Choć po latach Siegel zaprzeczał temu w wywiadach, wydaje się, że wpływ na wykreowanie komiksowego Supermana miało kilka czynników. Obaj twórcy postaci byli od dzieciństwa zagorzałymi fanami magazynów pulpowych, których bohaterowie posiadali choćby zdolność telepatii czy nadludzką siłę. Na przełomie lat 20. i 30. olbrzymią popularnością cieszył się także książkowy John Carter, po przenosinach na Marsa zyskujący wielką moc i niedoścignioną sprawność z uwagi na inne przyciąganie grawitacyjne planety. W 1930 r. Philip Wylie opublikował nowelę Gladiator; jej protagonista, Hugo Danner, posiadał katalog umiejętności bardzo zbliżony do powstającego w kolejnych latach Supermana. W postaci Człowieka ze Stali widać również inspirację filmami przedstawiającymi walkę samozwańczych herosów o prawa uciśnionych: Znakiem Zorro (1920) czy Robin Hoodem (1922). Co więcej, twarz Clarka Kenta do złudzenia przypomina oblicze Johnny’ego Weissmullera, wielokrotnego mistrza olimpijskiego w pływaniu i późniejszego kinowego odtwórcy roli Tarzana. Zdradzający zainteresowanie praktykami sadomasochistycznymi Shuster był zaś, ogólnie rzecz biorąc, wielkim fanem kultu fizyczności, od dzieciństwa kibicującym w czasie zawodów strongmenów konkretnym zawodnikom. Wszystkie powyższe inspiracje przełożyły się na wykreowanie postaci Supermana – herosa, który swoim debiutem de facto rozpoczął Złotą Erę Komiksu.
Wszyscy znamy jego historię - to być może jedna z najpiękniejszych opowieści wszech czasów. Tuż przed zagładą planety Krypton mały Kal-El (w brzmieniu przypominające hebrajskie „głos Boga”) zostaje umieszczony przez rodziców w specjalnej kapsule i wysłany w kierunku Ziemi. Pojazd rozbija się na jednym z pól kukurydzy w Kansas, a znajdujące się w nim niemowlę biorą pod opiekę przepełnieni dobrocią Jonathan i Martha Kentowie, nadając mu jeszcze imię Clark. Pod wpływem słonecznego światła niebiański przybysz zyskuje cały szereg supermocy. Już zawsze będzie miał z nimi problem, gdy zda sobie ostatecznie sprawę, jak wiele krzywdy potrafi wyrządzić, kiedy używa ich nieumiejętnie. Dorastający Kent postanawia się przeprowadzić do Metropolis, gdzie zostaje zatrudniony w redakcji gazety Daily Star (przemianowanej potem na Daily Planet) jako reporter. Swoje nieprawdopodobne zdolności wykorzystuje w celu pomagania ludziom, przywdziewając charakterystyczny kostium z literą S. Oznacza ona nie tyle skrót od słowa „Superman”, co symbol nadziei, wykorzystywany na Kryptonie przez jego ród. Młody Clark zakocha się w koleżance z pracy, Lois Lane, która przez lata stanie się dla niego głównym punktem odniesienia w próbach zrozumienia ludzkości. W umiejscowionej w Arktyce Fortecy Samotności Superman będzie przechowywał wszystkie rzeczy, które przypominają mu o jego prawdziwym pochodzeniu. Z biegiem czasu okaże się bowiem, że Kal-El nie jest ostatnim ocalałym z Kryptona: na Ziemi pojawi się jego kuzynka, Kara, a do historii Supermana swoje trzy grosze dorzucą złowrogi generał Zod z drużyną, więźniowie ze Strefy Widmo czy zminiaturyzowani przez jego arcywroga, Brainiaca, mieszkańcy miasta Kandor – to nad ich losem i swoją w tej kwestii bezradnością komiksowy Kal-El niejednokrotnie zapłacze.
No url
Poza obdarzonym niebywałą inteligencją Brainiakiem wśród głównych przeciwników Supermana należy wymienić: despotycznego władcę planety Apokolips, Darkseida, nieudany klon herosa, Bizarro, czy monstrualnego Doomsdaya – potwora, który w 1992 r. na kartach Śmierci Supermana zabił swojego rywala (naturalnie komiks nie znosi próżni i nieżyjący superbohater został wskrzeszony). W katalogu złoczyńców na pierwszy plan wysuwa się jednak Lex Luthor, magnat finansowy i wybitny naukowiec, który z biegiem lat stanie się nemezis Supermana. Łączy ich osobliwa relacja, rozciągająca się od wzajemnego szacunku i – niekiedy nawet – kooperacji, po wyniszczającą i obopólną śmiertelną grę. Luthor ma dostęp do kryptonitu, pierwiastka, który w jednej chwili redukuje wszystkie supermoce Supermana. Do słabości Człowieka ze Stali należy też zaliczyć promieniowanie Czerwonego Słońca, ołów (ograniczający jego zdolności widzenia) czy magię, z którą Przybysz z Kryptona ewidentnie sobie nie radzi. Cała ta lista blaknie jednak przy katalogu jego supermocy. Nadludzka siła, wytrzymałość, szybkość, intelekt, kondycja, umiejętność latania, rażenie wzrokiem termicznym, zamrażanie oddechem, do tego wyostrzony słuch i węch czy – jakby było mało – bezbłędna pamięć. Trzon historii i sama postać Supermana nie zawsze były jednak na kartach powieści graficznych takie same, a twórcy próbowali z nimi eksperymentować.
Co ciekawe, przez pierwsze dwa lata od komiksowego debiutu Superman nie posiadał mocy latania – w swoich początkowych przygodach był w stanie jedynie skoczyć na odległość 1/8 mili. O rozwoju herosa w wielkim stopniu decydowała także II wojna światowa. Jeszcze zanim USA przyłączyły się do niej po stronie Aliantów, Siegel i Shuster w lutym 1940 r. na łamach magazynu Look opublikowali historię pt. Jak Superman zakończyłby wojnę?. W stylu starych dobrych westernów superbohater udaje się w niej do Europy, by rozprawić się z nazistami i komunistami, jednocześnie porywając Hitlera oraz Stalina i stawiając ich przed sądem Ligi Narodów. Już dwa miesiące później oficjalna gazeta SS, Das Schwarze Korps, ustosunkowała się do tej opowieści. Piętnowano jej oderwanie od rzeczywistości i zagrożenie, jakie miałaby nieść dla amerykańskiej młodzieży, deprecjonowano intelektualne zdolności Supermana, a sam Siegel został opisany jako „pomysłowy Izraelita”, by ostatecznie przypuszczać, że może również… „cuchnąć”. Człowiek ze Stali jeszcze niejednokrotnie zmierzy się na kartach komiksów z nazistami, jednak pod wpływem ujawniania informacji o Holokauście z powieści graficznych zniknęło słowo „Żydzi”. Wiele lat po tragedii, w 1998 r., Superman w jednej z historii cofnął się w czasie, by powstrzymać zagładę – nawet wtedy ofiary Auschwitz były opisywane jako „mordowani mieszkańcy”, za co DC finalnie przeprosiło czytelników. Nie zmienia to faktu, że na poziomie propagandowym Ostatni Syn Kryptona był doskonałym narzędziem, umiejętnie wykorzystywanym do walki z nazistowską machiną.
W okresie powojennym twórcy komiksowi serwowali czytelnikom osobliwą rozrywkę. W historii Supermana zaczęły się pojawiać obdarzone supermocami zwierzęta, z psem Krypto na czele, a sam Człowiek ze Stali w 1958 r. w opowieści The Lady and the Lion został zamieniony w… lwa, co nie przeszkodziło mu jednak nadal paradować w stroju z literą S na piersi. W przypadku Batmana takie zabiegi doprowadziły w latach 60. do wykreowania bohatera podszytego kiczem. Na szczęście rozwój postaci Przybysza z Kryptona przebiegał bardziej subtelnie. W 1962 r. w The Last Days of Superman! zainfekowany śmiertelnym wirusem heros zdaje sobie sprawę, że niebawem odejdzie z tego świata. Po raz pierwszy w powieściach graficznych twórcy pokazują nam tak dobitnie jego dobroć i empatię – umierający Człowiek ze Stali sporządza testament, gromadząc wokół siebie przyjaciół, z Supergirl na czele, którym wpaja konieczność pomocy rodzajowi ludzkiemu. Choć historia ostatecznie w ekwilibrystyczny sposób odchodzi od zapowiadanej w tytule śmierci, to jednak ma ogromny wpływ na nasze postrzeganie Supermana: symbolu superbohaterskiego świata, który zawsze i wszędzie nad swoje życie będzie przedkładać dobro ludzkości. Jednocześnie heros stał się ikoną popkultury do tego stopnia, że w latach 70. na kartach powieści graficznych próbowano wplatać symptomatyczne wydarzenia z kultury popularnej i realne postacie, takie jak John F. Kennedy, Bob Hope czy Jerry Lewis. W 1978 r. Człowiek ze Stali spotkał nawet na swojej drodze największego boksera wszech czasów w historii Superman vs. Muhammad Ali, a w audycjach radiowych przez wiele lat przedstawiano go jako pogromcę Wielkiego Skorpiona, przywódcy… Ku Klux Klanu.
Począwszy od lat 80. wizerunek superbohaterów zaczął się w popkulturze zmieniać wraz z sięganiem po powieści graficzne bardziej dojrzałych czytelników. W For the Man Who has Everything? (1985) i wydanych rok później Whatever Happened to the Man of Tomorrow oraz Man of Steel twórcy komiksowi, z Alanem Moore’em na czele, reinterpretowali historię Supermana, nadając postaci rys, z którego kojarzymy go dziś najczęściej. Człowiek ze Stali zyskiwał bardziej poważny i ludzki zarazem charakter, a jego przygody, umiejscowione na tle działań innych superbohaterów, podkreślały wyjątkowość Ostatniego Syna Kryptona, pokazując jednocześnie, jak zmieniłby się świat bez jego obecności. Tym tokiem myślenia podążali kolejni autorzy, przedstawiając Supermana jako „Wielkiego Brata” ludzkości (Przyjdź Królestwo – 1996), przeżywającego ostatni rok na Ziemi samotnika (All-Star Superman z lat 2006-2008) czy wreszcie gwiezdnego przybysza, którego kapsuła rozbija się nie w USA, a w Związku Radzieckim, intensyfikując jeszcze przekonanie o jego bezwarunkowej dobroci (Superman: Czerwony Syn – 2003). Nie tylko jednak komiksy wpływały na wizerunek Supermana jako jednej z największych ikon popkultury.
No url
Człowiek ze Stali jest bohaterem niezliczonych filmów, seriali telewizyjnych i animowanych, audycji radiowych, dokumentów i gier komputerowych. W eterze jego głos rozbrzmiał już w 1940 r., a rok później pojawiła się pierwsza animacja, The Mechanical Monsters, w której Superman musiał rozprawić się z szalonym geniuszem i jego armią robotów. W 1948 r. Ostatni Syn Kryptona rozpoczął marsz serialowy, by dwa lata później w kolejnej serii mierzyć się z Atom Manem, a po trzech latach, już na wielkim ekranie, z… Człowiekiem-Kretem. W 1978 r. w kinach zadebiutował film Superman z Christopherem Reeve’em w tytułowej roli i z Marlonem Brando jako Jor-Elem (po latach Brando przekonywał, że obecność na planie była jedną z największych głupot, jakie zrobił w życiu) – obraz doczekał się trzech kolejnych odsłon. Co ciekawe, współautorem scenariuszy do dwóch pierwszych filmów był sam Mario Puzo, twórca Ojca chrzestnego, który swego czasu prosił Stana Lee o pomoc w zrozumieniu komiksów, mających być początkowo dla znakomitego pisarza „zbyt trudnymi”. Kinowego Przybysza z Kryptona kojarzymy współcześnie głównie z nieudanym Superman Returns (2006) i umiarkowanie pozytywnie przyjętym przez widzów i krytykę Man of Steel (2013), w którym w postać głównego bohatera wcielił się Henry Cavill. Wielu z nas będzie zapewne czuć też pewien sentyment do znanych im z dzieciństwa seriali telewizyjnych: Lois & Clark (1993-1997) i Smallville (2001-2011).
W filmowej odsłonie Człowiek ze Stali przeżyje za chwilę nowe rozdanie przy okazji premiery Batman v Superman: Dawn of Justice. To wielkie wydarzenie w doskonały sposób hołduje jednemu z największych gladiatorów wszech czasów, będąc kolejnym krokiem milowym w rozwoju tej postaci na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Choć serce autora tego tekstu w symboliczny sposób bije dla Nietoperza, a swoje trzy grosze do tej kwestii może dołożyć jeden marvelowski Pająk, należy zauważyć, że odpowiedź na pytanie o to, kim jest Superman, nie nastręcza zbyt wielu problemów. To superbohater pierwszy, w jakimkolwiek znaczeniu tego wyrażenia. Bez niego tak powieści graficzne, jak i cała popkultura byłyby zupełnie inne. Zwykle, gdy spoglądamy w niebo, chcemy na nim dostrzec wielką tajemnicę – zwiastuny nadziei czy zapowiedzi zagrożenia. Od prawie 80 lat ludzkość widzi tam przeróżne cuda i dziwy. Tylko jedna rzecz się nie zmieniła. Zaraz za ptakiem czy samolotem na niebieskim sklepieniu pojawia się Superman.
Czytaj również: Kim jest Batman?
Od 1 kwietnia Supermana będziecie mogli zobaczyć w filmie Batman v Superman: Dawn of Justice.