Konwent fanów „Nie z tego świata” Jus in Bello 2015 w Rzymie – relacja
W Rzymie po raz szósty odbył się konwent fanów "Nie z tego świata" ("Supernatural"), na który przyjechali popularni aktorzy z tego serialu. To kilka dni gorących emocji i wielu wrażeń.
W Rzymie po raz szósty odbył się konwent fanów "Nie z tego świata" ("Supernatural"), na który przyjechali popularni aktorzy z tego serialu. To kilka dni gorących emocji i wielu wrażeń.
Jest to zjazd organizowany od początku do końca przez fanów dla fanów (w odróżnieniu od spotkań odbywających się na kontynencie amerykańskim, które organizuje wyspecjalizowana firma). Konwent generalnie składa się z paneli, photo-opów (indywidualnych zdjęć z idolami), autografów oraz czatowania z aparatem przy przejściu pomiędzy salami, czy aby nie ukaże się w nich Ktoś. Panele same w sobie są niesłychane, tym bardziej że wszyscy wypuszczeni na scenę aktorzy są czystymi samograjami - cokolwiek by nie robili, robią to dobrze, odpowiadając na poważne lub mniej poważne pytania i wygłupiając się z wdziękiem. Jus in Bello toczy się przez dwa i pół gorących majowych dni w hotelu Hilton tuż przy lotnisku Roma Fiumicino.
Słowo wyjaśnienia dla tych, którzy nie wiedzą. Na JIB-ach (jak na wielu tego typu zjazdach) jest kilka rodzajów wejściówek: Angel Pass, Demon Pass, Sinner i Hunter - z odpowiednimi priorytetami, oczywiście. Huntery nie mogą wejść na panele, Demony nie mają autografów wpisanych w wejściówkę, ale na panelach siedzą dosyć blisko sceny, za to Angele mają niemal wszystko i biorą udział w coctail party w pierwszym dniu konwentu. Za photo-opy i tak płaci się osobno, podobnie jak za wydarzenia dodatkowe - np. koncert Roba Benedicta z zespołem czy Jasona Mannsa oraz meety and greety. Ceny? Np. za Angel pass płacimy ok. 450 euro, za Hunter Pass – ok. 150 euro, natomiast za photo-op z kimś z wielkiej trójki - 80 euro, pozostali - od 15 euro wzwyż. Nocowanie w Hiltonie bywa zabójcze, nawet ze zniżką dla konwentowiczów (jakieś 200 euro za noc), więc szczerze polecamy nasze rozwiązanie - nocowanie we Fiumicino, miasteczku oddalonym jakieś 7 km od lotniska w pensjonacie typu bed and breakfast (ok. 70 euro za noc).
Piątek
W piątek pojechałyśmy zarejestrować się na konwent. Spotkałyśmy mnóstwo fanek różnych rozmiarów, dostałyśmy zabawnie opisane passy (drink me) i programy (obsada "SPN" jako postacie z "Alicji w Krainie Czarów"). Widziałyśmy przemarsz wszystkich zaproszonych gości prócz wielkiej trójki (Felicia Day jest taka drobniutka), po czym dumne i blade poszłyśmy z Hermi na salę z panelami, gdzie w upojeniu obejrzałyśmy panel Roba Benedicta (Chuck) i Jasona Mannsa (wspomnienia z ToughMudder), Marka Shepparda (cały czas chodził po Sali, przerażając fanki, które zagadywał i siadał im na kolanach) i Mishy Collinsa (jak się czuł Castiel po łomocie od Deana – „ał”).
Kilka słów o samych panelach? Mój angielski jest taki sobie, więc za wszelkie błędy logiczne i merytoryczne serdecznie przepraszam, ale oto co zapamiętałam najbardziej.
Rob Benedict i Jason Manns zabłysnęli na początek, twierdząc, że usłyszeli „stage sex” zamiast „stage selfie” wprowadzającego i zastanawiali się, jak to będzie wyglądało… Opowiadali, w jaki sposób piszą piosenki – Rob chodzi, a Jason wlewa w siebie kolejne kawy i jest dobrze „nakofeinowany”, Jason obiecał nowy album z coverami z grupą przyjaciół (mhm, pomyśleliśmy, mów tak dalej, o ile masz na myśli Jensena), wspominali ToughMudder – bieg z przeszkodami organizowany w wielu miejscach na świecie, a zwłaszcza tunel wypełniony gazem i przeszkodę z drutami pod napięciem – co któryś miał silniejsze wstrząsy, co plastycznie pokazywał Rob, który sam przyznawał, że mu zabraniali przechodzić (przecież kilka lat temu miał udar), ale się zapierał w typie „nie rób tego” kontra „zrobię to”. Podobno Jason był niezastąpiony przy podsadzaniu reszty drużyny, a Jared przy wciąganiu na górę. Rob mówił także o imprezie po ToughMudder u Jensena w domu, na której smacznie zasnął na kanapie, chociaż nad głową Jason, Jensen, Richard i Jared urządzili głośne jam session. Nie mniej frapujące były opowieści o niemal przezroczystym prysznicu, jaki mieli w pokoju hotelowym, z paskiem w strategicznym miejscu (jak to określił Rob, strategicznym nie dla wszystkich, biorąc pod uwagę wzrost), i że prawdopodobnie brano ich za parę, bo witały ich płatki róż na łóżku i szampan w wiaderku.
Panel Marka Shepparda był jednym wielkim strachem, że nieobliczalny, sarkastyczny i straszliwy Mark stanie nad tobą jak Nemezis lub zagadnie znienacka, wyłaniając się zza pleców. Tak, Mark cały czas krążył po sali lub prześladował ofiary przy mikrofonach – w tym wypadku przydawały się stalowe nerwy. Nie odpowiedział na żadne pytanie, za to twierdził, że nie potrzebuje zwierząt, bo ma dwóch nastoletnich synów, bez przerwy dopytywał się o pingwina i domagał się czekolady oraz raz po raz oznajmiał, że zginie w finale, zabity przez chomika. Twierdził, że w „Prisoner” pokonał kulę z pułapką na demony, bo jest cholernym Crowleyem, który pluł nadzieniem z placka z wiśniami, pocałował starszą panią, która zaczęła pytanie od pochwał, uznał, że jego przezwiskiem może być „Borys”, a na pytanie ellaine, jak się współpracowało z Ruth Connell, odparł, że jest ruda, szkocka i denerwująca.
Misha tłumaczył, że w oryginale bójka między nim a Deanem w „Prisoner” miała być wzajemna, ale doszli do wniosku z Jensenem, że lepiej będzie, jeśli Castiel będzie się tylko bronił, nie atakując. Zapunktował, bo na pytanie, jak się czuł Castiel po tym mancie, odparł krótko i zwięźle – „ał”, nie wdając się w „romantyczne” uczucia. Cudnie podrabiał angielski z rosyjskim akcentem; pokazał breakdance (podobno w szkole nawet breakdance nie pomógł mu zyskać na popularności, bo był uważany za freaka); na pytanie o to, jakiego koloru byłby smok, na którym by latał, po zastanowieniu się, jaki rodzaj „ujeżdżania smoka” fanka ma na myśli, wybrał róż; wspominał, jak wspiął się na wzgórze, by lepiej wczuć się w Castiela, a i tak jedyna rada od reżysera przy pierwszym odcinku brzmiała, by był mniej „spooky”.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat