A w nim enigmatyczne miejsce z czerwonymi zasłonami i czarnobiałą podłogą. Olbrzym, karzeł, piękna blondynka z wyblakłymi oczyma, długowłosy szaleniec z szyderczym uśmiechem na ustach. Wszyscy mówiący w dziwny, niepokojący sposób, o rzeczach które trudno było zrozumieć. Zapętlona, hipnotyczna muzyka dobiegająca jakby z zaświatów. Protagonista, Dale Cooper i jego fatalistyczny los w końcowej scenie. Jako niespełna dziesięciolatek, oglądając to wszystko bez kontekstu fabularnego, doznałem szoku. Długo po seansie ta niepokojąca estetyka zaprzątała mi myśli i często towarzyszyła w snach. Jak do tej pory najbardziej wstrząsające emocje płynące z kineskopowego ekranu mojego telewizora, związane były z knowaniami Alexis w Dynasty, „odważnymi” scenami łóżkowymi w Beverly Hills, 90210 czy szałem bojowymi B.A. Baracusa z The A-Team. Zdecydowanie nie byłem przygotowany na styl Davida Lyncha, a fakt, że pojawił się na tym samym ekranie, na którym oglądałem kilka godzin wcześniej dobranockę i reklamy proszków do prania, wywołał u mnie wielkie zdumienie. Kilka dobrych lat później obejrzałem Twin Peaks ponownie – tym razem w całości. Znowu, jak za pierwszym razem, przeżyłem szok poznawczy. Tym razem jednak, będąc człowiekiem dojrzalszym, świadomie przyjąłem produkcję Davida Lyncha, jako mój osobisty wyznacznik tego co dobre w sztuce i do dziś patrzę na estetykę popkultury zawsze przez pryzmat Twin Peaks.

TELEWIZJA NIE JEST TYM CZYM SIĘ WYDAJE

Miasteczko Twin Peaks to amerykański serial wyprodukowany w 1990 przez Davida Lyncha i Marka Frosta. Dwie powstałe serie emitowane były w stacji ABC. Kolejną, zapowiedzianą na 2017 rok, będzie można zobaczyć w Showtime. Główna oś fabularna toczy się wokół agenta FBI Dale Coopera, który podczas rozwiązywania zagadki zabójstwa młodej licealistki Laury Palmer styka się ze światem nadprzyrodzonym, istniejącym równolegle do tego rzeczywistego. Mimo że przy serialu pracowało wielu reżyserów i scenarzystów, za jego twórcę uważa się Davida Lyncha, znanego z surrealistycznego stylu i postmodernistycznego podejścia do kinematografii. Wspomniany wcześniej finałowy epizod drugiego sezonu Twin Peaks jest doskonałym przykładem szalonej wizji wniesionej do skostniałych programów telewizyjnych, przez reżysera Wild at Heart. Pozostałe odcinki, skupiające się przeważnie na wątkach kryminalnych związanych z główną osią fabularną, także były nieszablonowe. Śledztwo, mające na celu rozszyfrowanie zagadki morderstwa Laury Palmer, co chwilę odkrywało przed widzami coraz bardziej szokujące szczegóły. Wyjaśnienie tajemnicy i wydarzenia z tym związane, to już w ogóle Mount Everest artystycznej odwagi tamtych lat. Cały czas trzeba pamiętać, że pierwsze niepoprawnie polityczne produkcje HBO (i innych tego typu stacji) zaczną powstawać prawie dekadę później. No url Tym większą zagadką jest fenomen Miasteczka Twin Peaks. Poprzednie filmy Davida Lyncha, pełne podobnych motywów, stanowiły wtedy wciąż twórczość niszową. Doceniane przez krytyków i artystów, nierozumiane i odrzucane przez szerszą publiczność. Miasteczko Twin Peaks wszystko zmieniło. Widzowie wręcz pokochali ten serial. Na sukces wpłynęło wiele czynników. Obsada, klimat, wątki poboczne, bohaterowie drugoplanowi i Dale Cooper, protagonista który stał się już chyba jedną z ikon popkultury. Wszystko tu zagrało jak należy. Moim zdaniem przeważyły jednak dwie kwestie. Po pierwsze gusta szerszej publiczności, znudzonej tradycyjną formą telewizyjną, ewoluowały. Początek lat dziewięćdziesiątych to nadejście nowej ery w kulturze i sztuce, zwanej postmodernizmem. Twin Peaks idealnie wpasował się w ten trend, wnosząc do kultury masowej oryginalność, która była wtedy w telewizji towarem deficytowym. Drugą kluczową kwestią był nowy sposób w podejściu do opowiadania historii w serialach. Główna oś fabularna, jak i każdy wątek poboczny, opierał się zawsze o tajemnice. Każda próba jej wyjaśnienia generowała zarówno liczne poszlaki, jak i kolejne zagadki. Tematyka często wykraczała poza naszą rzeczywistość, zahaczała o metafizykę, dzięki czemu widz z wypiekami na twarzy oczekiwał kolejnych wyjaśnień. Najciekawsze przecież jest to, co nienazwane. Zdarzało się też tak, że odpowiedzi nie padały. Twórcy zostawiali nas z kolejnymi pytaniami i własnymi interpretacjami. Można więc zaryzykować twierdzenie, że twórca Twin Peaks był prekursorem pewnej formy serialowej, która przez kolejne dekady uległa udoskonaleniu i stała się cechą charakterystyczną dla wielu produkcji chcących za wszelką cenę przyciągnąć widza przed ekran telewizora.

METAFIZYCZNE FANTASMAGORIE DAVIDA LYNCHA

Serial pełen jest wątków obyczajowych, melodramatycznych, humorystycznych i kryminalnych. Jednak kluczem do zrozumienia mitologii świata wykreowanego przez Davida Lyncha jest metafizyka. Paradoksalnie, część fanów ją odrzuca, twierdząc, że pozostałe wątki są na tyle mocne, że nie ma potrzeby wprowadzania demonów, światów równoległych czy przybyszów z kosmosu. Duża grupa widzów twierdzi wręcz, że wyżej wymienione motywy negatywnie wpłynęły na całość, niszcząc ciekawą kryminalną intrygę. Moim zdaniem metafizyka jest nieodzowna w każdym obrazie Davida Lyncha. W Twin Peaks, w połączeniu z rzeczywistością, stanowi dopełnienie całości. Jednak czym właściwie ona jest? Jaką rolę odgrywa w serialu? Czy jest ona rzeczywistą osią fabularną wpływającą czynnie na wydarzenia, czy tylko surrealistyczną metaforą, w której tkwi prawdziwe przesłanie? Reżyser Blue Velvet wykonuje ruch, który do tej pory był niespotykany w ogólnodostępnej telewizji. Zostawia widzowi olbrzymie pole do interpretacji tego, czego jest świadkiem. Wprowadza po raz pierwszy na tak znaczącą skalę symbolizm, który osiągnie swoje apogeum w jego kolejnych obrazach, takich jak Lost Highway czy Mulholland Dr..
fot. materiały prasowe
Czy nie jest więc tak, że metafizyka w Twin Peaks jest tylko symbolem? Lynch personifikuje emocje, które targają ludźmi. Mitologiczny już Bob to nieokiełznane, dzikie, pierwotne zło tkwiące w człowieku, zmuszające go do krzywdzenia najbliższych w najbardziej wyuzdany sposób. Laura Palmer, będąc gwałcona przez własnego ojca, widzi właśnie Boba, bo nie jest w stanie zaakceptować przerażającej prawdy. Z drugiej strony stoi jednoręki Mike. Nawraca się on dopiero wtedy, gdy odejmuje sobie ramię, dzięki czemu uwalnia się od zła. Symbol jest jasny – dobro i zło tkwią w człowieku nierozerwalnie. Nie jesteśmy w stanie się od tego uwolnić. Chyba, że poświęcimy jakąś część siebie. Lynch w swojej twórczości odnalazł sposób, aby uzewnętrznić najmroczniejsze ludzkie emocje. Według niego wynikają one z namiętności, pożądania, czy potrzeby podporządkowania sobie innego człowieka. Tym właśnie może być jego metafizyka – nie częścią fabuły, a artystyczną formą pełną ukrytych symboli, które widz musi sam dostrzec i zinterpretować. David Lynch nigdy jasno nie objaśnił czym kierował się tworząc Twin Peaks. W związku z tym, owa metafizyka może mieć też bardziej realistyczne odniesienia. Być może jest ona budulcem świata z pogranicza fantasy i sci-fi, gdzie demony są tak samo rzeczywiste jak kosmici w The X Files. Patrząc na inne dzieła Lyncha, trudno sobie taki wariant wyobrazić, niemniej dzięki swobodzie interpretacyjnej widz może przyjąć również taką możliwość. W drugim sezonie Miasteczka Twin Peaks widać wyraźnie tendencje odchodzenia od tego „ciężkiego symbolizmu” na rzecz zagadek rodem ze Strefy Mroku. Z pewnością twórcy odczuwali naciski ze strony telewizji, która dbając o widza, nie mogła pozwolić sobie na zbyt surrealistyczne pomysły. Wszystko wskazuje na to, że nadchodzący trzeci sezon rzuci światło na pewne wątki. Mam jednak nadzieję, że podobnie jak 25 lat temu, nie wszystko będzie takie jak się wydaje.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj