Najlepsze sceny – Robin Williams
W hołdzie dla świetnego aktora wybieramy nasze ulubione sceny z filmów, w których wystąpił Robin Williams.
W hołdzie dla świetnego aktora wybieramy nasze ulubione sceny z filmów, w których wystąpił Robin Williams.
Robin Williams był jednym z niewielu aktorów, którzy potrafią perfekcyjnie sprawdzać się i w dramacie, i w komedii. Miał na koncie wielką liczbę niezapomnianych ról, które dostarczały przede wszystkim ogromnej dawki pozytywnych emocji, śmiechu oraz wzruszeń.
Czytaj także: Robin Williams nie żyje
Jego śmierć w wieku 63 lat była szokiem także dla nas, bo wielu z nas darzyło go ogromną sympatią. Gościnnie scenę wybiera także Jakub Ćwiek. Każdy z osobna opowie Wam, który fragment z udziałem Williamsa uważa za najlepszy i dlaczego:
On patrzy z góry - Przygody barona Munchausena
Nie ma najlepszej sceny z Robinem Williamsem - wszystkie są najlepsze. To był po prostu Bóg komedii. I takim chcę go zapamiętać - jako mistrza absurdalnego humoru, który unosi się nad nami i żartuje, patrząc z góry. Dokładnie tak, jak w filmie Gilliama. [Kamil Śmiałkowski]
Pierwsze nadawanie - Good Morning, Wietnam
Pamiętam, jak kilkanaście lat temu po raz pierwszy zobaczyłem ten film. Byłem młody, więc niezbyt dużo z niego pamiętam. Ale utkwił mi w głowie ten przenikający, pełen ciepła głos Robina Williamsa. [Marcin Wójcik]
Gotowanie - Pani Doubtfire
Jedna z najlepszych komedii tego wspaniałego człowieka. Opowieść o aktorze, który żeby być bliżej dzieci, udaje gosposię, bawi do dziś. Jednym z najlepszych fragmentów jest scena sprzątania czy chociażby załatwiania swoich potrzeb. Dla mnie jednak najlepszą jest ta, kiedy gotuje. Typowo męskie podejście, bezradność i próba ratowania sytuacji bawi do dziś. Jedna z ponadczasowych komedii i aż szkoda, że nie doczeka się kontynuacji. [Mateusz Dykier]
Pojedynek na wyzwiska - Hook
Wiele świetnych ról, jeszcze więcej cudownych, zapadających w pamięć scen. Uwielbiam jego psotny uśmiech i słowa wyrzucane z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Williams się nakręcał i gdy zaczynał mówić, tak szybko, po swojemu, odruchowo łapałem za poręcz, bo wiedziałem, że szykuje się nam teraz jazda bez trzymanki. Jak w pamiętnej - i zdecydowanie mojej ulubionej - scenie pojedynku na wyzwiska w "Hooku". To był ten moment, gdy nieco zmęczony życiem, sfrustrowany prawnik na nowo obudził w sobie dzieciaka i wrócił do gry. Szkoda, że tym razem, w prawdziwym życiu, ten wewnętrzny dzieciak spał jednak mocniej... [Jakub Ćwiek]
Scena z telefonem - Bezsenność
Znakomity thriller psychologiczny, w którym Robin Williams i Al Pacino stworzyli niezapomniany duet. Rzadko zdarza się, by bardzo rozpoznawalny aktor komediowy, jak Williams, tak świetnie zagrał rolę seryjnego mordercy. W poniższej scenie jego bohater przyznaje się do popełnionej zbrodni, rozmawiając przez telefon z policjantem granym przez Pacino. To był inny Williams niż ten, którego znamy. Mroczny, tajemniczy, momentami nawet uwierający. Bez charakterystycznego uśmiechu na twarzy. Ale to właśnie udowadnia, jak wszechstronnym był aktorem. [Marcin Rączka]
Zakończenie - Człowiek przyszłości
Świetny film, moim zdaniem bardzo niedoceniany. I chyba jedyny, na którym faktycznie się poryczałem jak dziecko. [Janusz Wyczołek]
Ostatnia przemowa - Patch Adams
Końcowa przemowa w filmie "Patch Adams" tak silnie rezonuje, gdyż jest wyjątkowo poważna i stonowana, a przychodzi pod koniec filmu, w którym Williams pomagając pacjentom szpitala, dawał im chwilę wytchnienia od choroby, uciekając się do najróżniejszych rodzajów humoru. Kiedy jednak przyszło mu stanąć przed sądem za nielegalne prowadzenie kliniki dla chorych i bronić się przed kruczkami prawnymi, dostaliśmy niezwykle inspirującą przemowę o powinnościach lekarza, którą można potraktować jako credo każdego człowieka - przede wszystkim pomagać i ułatwiać życie innym. Doskonała przemowa, nie tylko ze względu na sposób jej napisania, ale i na artykulację aktora, którą teraz można odczytywać także jako spuściznę aktora - chciał przede wszystkim pomagać ludziom, wnosząc w ich życie trochę humoru. [Michał Kaczoń]
Peter pojawia się na statku piratów - Hook
Ze wszystkich komedii Robina Williamsa tę lubię najbardziej. Co, rzecz jasna, wiąże się ze wspomnieniami z młodości, gdy telewizje katowały "Hooka" niemiłosiernie, a ja oczywiście za każdym razem go oglądałem. Pewnie dlatego jest to w ogóle jeden z moich ulubionych filmów. I choć jest pełen wyśmienitych scen, zawsze najbardziej lubiłem te z Peterem i Hookiem, czyli dwoma wspaniałymi aktorami - Williamsem i Hofmanem. W pamięci utkwiło mi zaś pierwsze pojawienie się Petera na statku piratów jako Piotruś Pan i to wycięcie swojej sylwetki w żaglu - to dopiero wejście! [Marcin Zwierzchowski]
Monolog o życiu - Buntownik z wyboru
Film Gusa van Santa przepełniony jest mnóstwem rewelacyjnych scen, ale mi utknęła w pamięci ta w parku, gdzie główny bohater dostaje lekcję życia, której nigdy nie zapomni. Aktor wygłasza swój monolog w sposób iście hipnotyzujący, a oderwanie wzroku od ekranu choćby na chwilę jest niemożliwe. "Jesteś sierotą, prawda? Czy myślisz, że ja wiem, co przeszedłeś, co czujesz, kim jesteś, bo przeczytałem «Olivera Twista»?" - puenta jest prosta, ale i tak kładzie na łopatki oraz pozostaje z widzem na długo. Choć na przekór jej, w tych smutnych okolicznościach, szkoda, że wielki Robin Williams na co dzień nie odczuwał takiego szczęścia i radości jak w większości swoich przezabawnych ról. [Oskar Rogalski]
Epizod w serialu Przyjaciele
W "Przyjaciołach" pojawiło się wiele znanych twarzy, wśród nich zaś także Robin Williams. To szczególna scena, bo choć nie jest jego najlepszym występem w karierze, to jednak pokazuje jego niesamowity talent komediowy. Oto bowiem pewnego dnia na planie serialu obok głównej szóstki przypadkiem znalazł się on i Billy Crystal. Twórcy zaprosili komików do nagrania krótkiej scenki, którą aktorzy w całości zaimprowizowali. [Dawid Rydzek]
O, kapitanie, mój kapitanie - Stowarzyszenie umarłych poetów
Robin Williams miał tyle wspaniałych filmów, które zawsze będą nas bawić i wzruszać, że trudno wybrać tę jedną ulubioną scenę. Chyba jednak końcówka Stowarzyszenia Umarłych Poetów zawsze wywołuje u mnie największe emocje i, w tych okolicznościach, wydaje się dodatkowo trafna. O, kapitanie, nasz kapitanie, spoczywaj w spokoju. [Adam Siennica]
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat