6. Arrow

źródło: The Cw | Facebook.com
Poziom i finisz 4. sezonu skrytykował sam Stephen Amell. Rzekł, iż serial nie grał na swoich warunkach, imitował coś czym nie jest, więc ogólnie był zły. Poszedł jeszcze dalej, bo w mocnych słowach stwierdził, że jeśli dalej ma to tak wyglądać, to lepiej produkcję skończyć. Miał rację, a skoro tak, to co można więcej powiedzieć? Jeśli krytykę zatwierdza gwiazda serialu, to jest bardzo źle. Dobrze jednak, że w końcu słowa przeszły w czyny i w 5. sezonie Arrow zanotowało wyraźną poprawę. Dla tych oczu to najlepszy obecnie serial Flarroverse. Odpowiadają mi wstawki rodem z kina klasy B, Oliver Queen nie taki płytki i jego dylematy bardziej zrozumiałe, nowy team ciekawy, Prometheus intryguje, a co najważniejsze – historia jest bardziej spójna, lepiej poprowadzona i nie obraża widza skrótami i uproszczeniami. Zamiast przeskakiwać rekina, Arrow wróciło do podstaw swej tożsamości i stara się robić to co umie najlepiej. Jasne, że nie jest to dobry serial w uniwersalnej skali, ale krytykowanie go czasem przybiera skrajne formy. A pierwsza zasada dobrego krytyka brzmi: nie szydzić! Smutna refleksja jest tu jednak taka, że Arrow już raczej nigdy nie dorówna do oczekiwań i rzeczywistości, w której mieszka Daredevil. Zamiast tego, aby cieszyć się serialem, to my musimy równać do niego. Nie jest to poziom owacji na stojąco, ale też nie trzeba się przez niego przeczołgiwać. Najlepiej oglądać na leżąco.  

7. Marvel's Agent Carter

źródło: ABC | Facebook.com
Chciałbym wstawić Marvel's Agent Carter wyżej, ale nie pozwala mi na to estetyczna intuicja. Absolutnie ubóstwiam Hayley Atwell i jej brawurową kreację Peggy Carter. Uwielbiam Jarvisa i ich iskrzącą relację. Dominica Coopera w roli Howarda Starka. Poczucie humoru i klimat retro. Fabuła drugiego sezonu, a szczególnie finał (podobnie jak w pierwszej serii) okazały się jednak rozczarowaniem. A przecież czas na przemyślenie całości był, rozrywka skondensowana do limitowanych odcinków, więc i efekt powinien być lepszy. Wciąż jednak mam nadzieję, że serial wróci na antenę. Netflix jest już raczej stracony (mają dużo dobrego swojego Marvela, nie chcą innego) ale trzymam kciuki za szybką kasację Conviction i brak lepszych pomysłów, co skłoni ABC do przywrócenia starego repertuaru. Myślenie życzeniowe donikąd nie prowadzi, ale zwerbalizuję swoje uczucie w nadziei, że podziała jak zaklęcie. A może film telewizyjny we współpracy z IMAX? Sama Atwell przyznała, że ona do powrotu do roli zawsze będzie chętna, nawet jeśli ma tak się stać za 10 lat. Zawsze ciekawie będzie bowiem sprawdzić co wtedy porabiała Peggy Carter.  

8. Supergirl

źródło: The Cw | Facebook.com
To buty Supermana ostatecznie skopały pierwszy sezon. Obrazek ten wypalił mi się w mózgu i nie potrafię go odwidzieć. Jak można tak bardzo stracić dystans, żeby przepuścić na ekranie rzeczony absurd. Po co w ogóle podejmować takie ryzyko? Miałem mnóstwo pozytywnych uczuć dla Supergirl, dawałem kredyt zaufania, ale pierwszy sezon to porażka. Poza obuwiem Syna Kryptona zapamiętałem tylko odcinek, w którym skopiowano elektryczny soundtrack Hansa Zimmera z The Amazing Spider-Man 2. Trochę wychodzi ze mnie frustracja, a to dlatego, że podczas seansów sam się czasem głowię dlaczego ja to właściwie oglądam? Po co ja to sobie robię? Znacie to. Ostatecznie jednak oglądam dalej. Trzyma mnie przy serialu zamiłowanie do komiksów i zasada, że lepsze są pozycje złe niż przeciętne. Bo przynajmniej się czymś wyróżniają. Drugi sezon Supergirl, to na szczęście inna para kaloszy (hehe), gdyż na zdrowie wyszedł produkcji transfer do stacji The CW. Kreowanie z Melissy Benoist hiperboli dziewczęcości trochę mnie męczy, ale drugoplanowi bohaterowie dostali ciekawsze wątki, a i nowe postacie sprawiają pozytywne wrażenie. Pojawił się Superman (bardzo in plus), wspominane jest Gotham i Batman, więc jeśli tylko utrzyma się trend ekranizowania komiksów, to serial z uniwersum Mrocznego Rycerze (rozgrywający się „współcześnie”) jest kwestią czasu. Najlepiej o Nightwingu, tyle już przecież na niego czekam. Z tygodnia na tydzień w owej nadziei znajduję ukojenie wątpliwości.  

9. Legends of Tomorrow

źródło: The Cw | Facebook.com
Skoro serial znalazł się na dnie i wygarnąłem mu wcześniej przywary, to czy jest jednak coś za co go lubię? Musi być, skoro generalnie kolejne odcinki oceniam pozytywnie. Lubię zamysł podróżowania w czasie i naprawiania historii, co serial czasem sportretuje pomysłowo. Lubię bohaterów, bo już jakiś czas ich znam, więc trochę się zżyłem. Trochę, bo stosunek mam jednak ambiwalentny i nie miałbym żadnego żalu, gdyby serial został anulowany. Lubię też te nowe postacie, bo Vixen taka fajna i Nate taki kumpelski. Lubię frywolność i bezpretensjonalność serialu. Lubię jak łatwo wchodzi koło 1 w nocy i jak łatwo przy nim przysypiam. Znacie to uczucie? Kiedy oglądacie już trochę na autopilocie i prawie fazując jak po procentach. Kiedy już nie jesteśmy na jawie, ale też jeszcze nie w objęciach Morfeusza. Kiedy wszystko jest już obojętne i nawet głupoty cieszą. Wtedy odpalam Legends of Tomorrow.  

10. Marvel's Guardians of the Galaxy

źródło: Disney XD
Dodatkowe, dziesiąte miejsce w rankingu potraktujcie bardziej jako wyróżnienie dla komiksowych seriali animowanych. W odróżnieniu od filmów, żaden z nich nie zasłużył, aby stanąć w szranki z pozycjami aktorskimi. Justice League Action przeznaczone jest raczej dla najmłodszych, podobnie jak kolejne sezony Ultimate Spider-Man i Avengers Assemble. Vixen to udany tytuł, ale bardziej ciekawostka niż pełnoprawna pozycja. Z zaciśniętymi kciukami czekam na 3. sezon Young Justice, bo wnioskując po poprzednich, ten może mieć zadatki, aby w przyszłym roku trafić do czołówki zestawienia. Póki co na reprezentanta animacji wyselekcjonowałem więc Marvel's Guardians of the Galaxy. Tonacją wbił się w pozostałe tytuły Marvela, fabularnie także był raczej miałki i proceduralny, a postacie jednak nie tak cool jak ich filmowe wzorce. Wybieram go jednak właśnie za relację z filmem, a mianowicie przedłużenie jego estetyki, która pozwala mi umilić sobie oczekiwanie na Guardians of the Galaxy Vol. 2. A teraz idę znów obejrzeć genialny zwiastun filmu. 56 raz. Foxy on the run, f-foxy, fox on the ruuuuun…
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj