Od klasyki do miniaturyzacji. Test konsoli NES Classic Mini
Wydana w środku listopada ubiegłego roku odświeżona i zminiaturyzowana wersja konsoli Nintendo Entertainment System (NES) podbiła rynki Ameryki Północnej i Europy. Dlaczego tak się stało i jak wypada sama konsola po 30 latach od jej premiery?
Wydana w środku listopada ubiegłego roku odświeżona i zminiaturyzowana wersja konsoli Nintendo Entertainment System (NES) podbiła rynki Ameryki Północnej i Europy. Dlaczego tak się stało i jak wypada sama konsola po 30 latach od jej premiery?
Przechodząc do samej konsoli, pierwsze grono szczęśliwych nabywców mogło ją kupić za około 300 zł, ceny w drugiej partii urosły do około 400 zł. NES Classic Mini znajduję się w niewielkim, stylowym, niebieskim kartonie, którego stylistyka od razu przywodzi na myśl lata 80 i 90. Są na nim grafiki samej konsoli oraz gier znajdujących się w zestawie i inne potrzebne informacje. Karton wygląda na tyle ładnie, że bez problemu sam z siebie wpasuje się w wystawę starych konsol na regale (jeżeli ktoś takową posiada). W pudełku znajduje się oczywiście konsola, dołączony jest również pad, kable HDMI i zasilający oraz instrukcja. Zaczynając od końca: w instrukcji znajdziemy podstawowe informacje jak podłączyć zestaw do telewizora i to by było właściwie na tyle. Standardowo dla Nintendo nasz rynek chyba nie istnieje, dlatego języka polskiego w instrukcji nie uświadczymy, zresztą w menu głównym konsoli również. Pewnie nie jest to wielki problem dla większości, ale nie mniej jednak minus. Kabel HDMI sprawia wrażenie solidnego i jest stosunkowo gruby, nie przewiduje z nim żadnych problemów, jednak kabel zasilający składa się tylko z standardowego kabla mini USB do USB, w zestawie nie ma dołączonego żadnego zasilacza. Aby zasilić konsolę będziemy musieli wpiąć kabel USB albo do komputera, albo do wolnego portu USB w telewizorze. Jeżeli ktoś nie ma wolnych portów, będzie musiał poświęcić standardową ładowarkę do telefonów komórkowych z odpinanym kablem. Rozwiązanie to jest dziwne, tym bardziej że w wersji amerykańskiej zasilacz się znajduje. Domyślam się, że w wersji europejskiej ustawa o nie produkowaniu śmieci elektronicznych weszła w życie, i producent nie mógł dodać standardowej ładowarki na micro USB do zestawu.
Po wyjęciu samej konsoli z pudełka jedyne wrażenie które przychodzi na myśl to: wow, to naprawdę jest miniaturowa wersja. Konsola jest malutka i spokojnie mieści się na dłoni, dodatkowo jest bardzo lekka, ma się wrażenie, że nie ma w niej żadnej elektroniki i tyle waży sam plastik. Ten jest raczej przyjemny w dotyku, a sama konsola sprawia wrażenie bardzo solidnie zbudowanej i zwartej. Nic nie trzeszczy, wszystko jest dobrze spasowane. Konsola sama w sobie jest dokładną repliką starego NES’a, nawet znajduje się w niej atrapa klapki na kartridże. Z przodu znajdują się 2 przyciski, power i reset, i dwa porty dla padów. Pad z drugiej strony jest oryginalnych rozmiarów, co robi trochę dziwne wrażenie, ponieważ na wielkość jest bardzo podobny do samej konsoli. Tutaj też mamy do czynienia z dokładną repliką pada ze starego NES’a. Oczywiście jest świetnie spasowany, przyciski działają dobrze, z wyczuwalnym klikiem.
Ogólnie w kwestii budowy jest bardzo dobrze, cały zestaw sprawia dobre wrażenie i jest solidny, co nie zmienia faktu że konstruktorzy popełnili kilku błędów. Pierwszym z nich jest kabel od pada, a dokładniej jego długość, wynosząca około 60 cm. Dodatkowo długość kabla HDMI jest podobna, więc bez zastosowania żadnych przedłużek jesteśmy zmuszeni siedzieć zaraz obok konsoli, by być w stanie grać. Rozumiem, że siedzenie blisko telewizora jest dużym elementem nostalgii którą wywołuje ten zestaw, ale siedzenie z nosem w 40 calowym monitorze, albo siedzenie na samym skraju fotela, gdy system mamy podłączony do monitora komputerowego nie jest zbyt wygodne. W tym miejscu należy wspomnieć, że znaczna część gier dostępnych w zestawie posiada opcję gry dla dwóch graczy, a oficjalny pad od Nintendo jest jeszcze rzadszy niż sama konsola (w zestawie znajduję się tylko jeden kontroler). Na szczęście można już nabyć kopie tego pada robione przez zewnętrzne firmy, które usuwają problem krótkiego kabla, mój pad zamiennik posiada kabel o długości 1,7 metra. Poza tym nie możemy siedzieć zbyt daleko od konsoli, ponieważ operowanie nią, wracanie do menu głównego oraz zapisywanie stanu gry (o tym za chwilę) odbywa się poprzez przycisk reset na konsoli, a nie za pomocą pada.
Kolejnym dużym minusem jest fakt, że jedynym wyjściem sygnału z konsoli jest kabel HDMI. Myślicie pewnie, że to żaden problem, wszystkie monitory i telewizory działają teraz na kabel HDMI; ja też myślałem, że nie będzie to problemem. Zrozumiałem, że byłem w błędzie jak podekscytowany uruchomiłem konsolę po raz pierwszy i testowo odpaliłem Super Mario Bros. W połowie pierwszego etapu zorientowałem się że kultowa muzyczka z ekranu głównego oraz wszystkie efekty dźwiękowe grają tylko w mojej głowie. Tak, mam jeden z tych gamingowych monitorów bez wbudowanych głośników. Brak oddzielnego wyjścia audio boli też w przypadku, kiedy razem z telewizorem macie dodatkowy system audio, czyli w przypadku mojej drugiej testowej konfiguracji. Dźwięk płynie tylko po kablu HDMI z słabej jakości głośników wbudowanych w telewizor, podczas gdy system audio nudzi się obok konsoli. Wspominam o tym, ponieważ potencjalnie grono zainteresowanych użytkowników może nie mieć w domu telewizora i jednym sprzętem z wejściem HDMI jest monitor komputerowy bez wbudowanych głośników. W takiej sytuacji nie ma opcji gry z dźwiękiem.
Gdy już uporamy się z niedociągnięciami w budowie i zastosowanymi rozwiązaniami i odpalimy konsolkę minusy tego sprzętu kończą się. Konsola działa sprawnie i szybko, software odpowiedzialny za emulowanie gier działa bez zacięć. W skład zestawu wchodzi 30 preinstalowanych na pamięci wewnętrznej gier, niestety nie ma żadnej możliwości rozszerzyć biblioteki i skazani jesteśmy na te konkretne tytuły. W menu głównym mamy do wyboru kilka opcji, możemy przeczytać umowy licencyjne, przywrócić konsole do stanu fabrycznego oraz jedna z fajniejszych opcji jaka mogła się tam znaleźć to wybór trybu wyświetlania. Menu konsoli obsługuje tryb 16:9, jednak gry odpalane są w proporcjach 4:3 z czarnymi pasami w jednym z 3 trybów wyświetlania. Ustawiony fabrycznie tryb standardowy, jak sama nazwa sugeruje umożliwia wyświetlenie gry w normalnej jakości obrazu. Drugi tryb CRT nakłada na nasz obraz gry ładny filtr zakłóceń starego telewizora CRT. Mamy przesuwające się poziomo pasy synchronizacji, od czasu do czasu obraz zadrży, kolory są trochę wypalone i wybrakowane, jak nietrudno się domyślić tryb ten ma w jeszcze większym stopniu wzmóc odczucia nostalgii. Najciekawszym jednak trybem jest pixel perfect, po włączeniu którego odpalamy de facto zremasterowane wizualnie wersje gier. Grafika, kolory oraz wszystkie użyte w grach sprity wyglądają lepiej niż dotychczas, jest to więc gratka dla prawdziwych miłośników tych tytułów, ponieważ NES Classic Mini jako jedyne urządzenie pozwala zagrać w te wersje gier. W menu głównym, gry ułożone są w porządku alfabetycznym, dodatkowo dla każdej gry dostępne są 4 miejsca na zapisanie postępów gry. Tak, Nintendo postanowiło obniżyć poziom trudności gier, usunąć wymóg przechodzenia konkretnych tytułów na jedno posiedzenie i wprowadziło możliwość zapisania stanu rozgrywki w dowolnym miejscu gry. Aby to zrobić podczas rozgrywki należy nacisnąć przycisk Reset i następnie zapisać rozgrywkę na jednym z czterech dostępnych miejsc. Zapisane stany gry można dalej blokować, tak by ich przypadkiem nie usunąć, oraz oczywiście przywracać stan gry. Opcja ta jest dużym plusem, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy ciężko jest wygospodarować kilka godzin, by w jednej sesji skończyć dany tytuł.
Źródło: fot. Nintendo
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat