Michalina Reda: W jaki sposób rozpoczęła się twoja pasja i zamiłowanie do wędkarstwa? Ali Hamidi: Już w dzieciństwie tak naprawdę. Kiedy miałem jakieś 11 czy 12 lat, nieustannie myślałem tylko o wędkowaniu. Wszystkie dzieciaki wyczekiwały na weekend, żeby odpocząć od lekcji, a ja chciałem po prostu wyrwać się nad staw czy nad jeziorko i łowić całe dnie. Rodzice jednak kładli nacisk na to, bym zdobył porządne wykształcenie, bo to jest naprawdę ważne w życiu. Kiedy skończyłem szkołę, podjąłem pracę w marketingu, w telewizji, więc tak właściwie podążyłem w kierunku dziennikarstwa sportowego. Dopiero później udało mi się połączyć pracę z wędkowaniem. I to jest właśnie piękne – jeśli możesz żyć z czegoś, co kochasz całym sercem. Ale gdyby przed laty ktoś powiedział mi, że będę jeździł po całym świecie i łowił ryby dla programów telewizyjnych, uznałbym, że to jakiś wariat. A skąd pomysł, by stworzyć program o karpiach, nie o innych gatunkach ryb? Karpie to jedne z najsilniejszych ryb w wodach i zawsze będą stanowiły wyzwanie dla wędkarzy. Potrafią osiągnąć naprawdę duże rozmiary, a przecież każdy zawsze chce złapać jak największą rybę. Poza tym karpie mają swój specyficzny charakter, no i sami wędkarze traktują je wyjątkowo. Dla przykładu – parę lat temu w Anglii złowiono rekordowo dużego karpia, największego w całej Wielkiej Brytanii. I kiedy umarł, już tak ze starości, wędkarze wyprawili mu pogrzeb. A ceremonia była transmitowana w telewizji. Trudno o lepszy dowód na to, ile ta ryba może znaczyć dla środowiska wędkarskiego [śmiech]. To musiała być naprawdę wyjątkowa i sławna ryba... Tak było, wyjątkowy okaz. Pamiętam też historię, którą opowiadał mi znajomy. Mówił, jak to wybrał się kiedyś do sklepu rybnego i zobaczył, że na stoisku na kostkach lodu leżą karpie, jeszcze żywe. Kupił je, zabrał do domu, zapewnił im ponowne warunki do życia. I uwaga – to było jakieś 15 lat temu, a te ryby nadal żyją. Gdzie można znaleźć największe karpie? Europa jest dla nich najlepszym środowiskiem, bo dużo tu jezior. Swojego największego karpia złowiłem we Francji. Ważył jakieś 33 kilogramy. Będziemy kręcić w tym samym miejscu sezon 3, ale to jeszcze przed nami. Czy wasz program jest przeznaczony tylko dla specjalistów, czy może się nim zainteresować każdy? Monster Carp to nie tylko program o wędkowaniu. Tu liczą się też podróże, przygody, nowe doświadczenia, obca kultura... I to głównie dlatego mamy taki pozytywny odbiór wśród widzów. W telewizji na razie ukazał się tylko jeden sezon programu, ale mamy już nagrane odcinki do drugiego. W czerwcu natomiast ruszamy pracować nad trzecim sezonem. To wszystko wymaga mnóstwa pracy. Kiedy podróżujesz po całym świecie, jest tyle do zaplanowania... Tyle rzeczy może się nie udać, więc cały czas staramy się ulepszyć logistykę, organizację całego programu. Wszystkiego nie mogę kontrolować, na przykład pogody, ale z pomocą mojej ekipy staramy się, żeby to wszystko dobrze grało i żeby widzowie mieli dobrą rozrywkę. Bo o to głównie nam chodzi. Jakie kraje zdążyliście już odwiedzić? Byliśmy już na Węgrzech, w Austrii, we Włoszech, w Japonii, Maroko, Chorwacji, w Teksasie w Ameryce i południowej Afryce. W sezonie trzecim wybieramy się do Tajlandii, tam jest inny rodzaj karpia. Potem do Francji, Serbii i do Hiszpanii. A czy jest szansa na to, że w kolejnych sezonach wpadniecie do Polski? Pewnie, ja bardzo bym chciał! Ale nie jestem pewien jakich rozmiarów ryby można u was złapać. Znajomi wędkarze wspominają o dużych sztukach, ale nie są one na przykład tak wielkie jak łapaliśmy w Chorwacji... Im dalej na południe, gdzie woda cieplejsza, tym karpie są większe. Ale chciałbym przyjechać, na pewno pomyślimy o tym w przyszłości. Opowiedz nam, jak wygląda praca na planie programu. Ile osób jest w zaangażowanych w produkcję? Podczas kręcenia odcinków pracujemy w zasadzie 24 godziny na dobę. W ekipie mamy dźwiękowców, oświetleniowców, reżyserów, około czterech, czasem pięciu operatorów... Nie jest to duży zespół, ale to tym lepiej. W tym zawodzie i przy takiej pracy im więcej ludzi, tym większy problem – chodzą we wszystkich kierunkach, robią hałasy, płoszą ryby i ciężko się jakoś zgrać. Czasem zdarza nam się łowić też w nocy, bo akurat ryby biorą, więc zawsze trzeba być w pełnej gotowości. Ja, jako że jestem głównym odpowiedzialnym za ten program, pracuję nieustannie, poza planem również. Jeśli akurat nie łowię, to układam strategie marketingowe lub zajmuję się reklamą i programem. Wymyślam całą koncepcję kolejnych odcinków, wybieram następne kraje, a potem próbuję przekonać do tego resztę. Już teraz planuję czwartą odsłonę programu, choć tak właściwie jeszcze nawet nie zaczęliśmy nagrywać trzeciej. I na zakończenie: gdybyś mógł wędkować w miejscu rodem z filmu, które tak naprawdę nie istnieje, co byś wybrał? Westeros z Gry o tron? A może Śródziemie z Władcy Pierścieni...? Chyba nie potrzebuję nieistniejących miejsc, by poczuć się jak w świecie niczym z filmu [śmiech]. Zachwyca mnie przyroda tego świata. Na przykład Amazonia, puszcza, głusza, woda... Tamtejsza przyroda, węże, małpki, ryby, te potężne drzewa i zarośla... Gdybym mógł pojechać w jakieś niesamowite miejsce, wybrałbym takie. Zaszyłbym się na dwa, trzy tygodnie nad wodą. Tylko wędka, ryby... i ja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj