Czy to już zmierzch gier AAA? Wielkie studia bójcie się - indyki i "średniaki" nadciągają!
Czy wysokie oceny i znakomite wyniki finansowe średniobudżetowych tytułów z 2025 roku wskazują na zmianę trendów na rynku gier? Postanowiłem przyjrzeć się temu zjawisku. Koniec końców najważniejsze jest pytanie: kto na tym skorzysta najbardziej?
24 kwietnia 2025 roku na całym świecie zadebiutowała gra Clair Obscur: Expedition 33. To debiutancki projekt powstałego kilka lat temu studia Sandfall Interactive, złożonego głównie z półamatorów i niewielkiej liczby osób pracujących w przeszłości w branży, na przykład w Ubisofcie. Nowa gra, czerpiąca inspiracje z klasyków jRPG-ów, zachwyciła ludzi na całym świecie i zdobyła serca krytyków. I choć została wytypowana do miana Gry Roku 2025, to coś innego ciekawi mnie jeszcze bardziej. Expedition 33 ponownie obudziło dyskusję na temat renesansu gier AA. Czy w dobie problemów największych growych producentów jest szansa na to, aby gry produkowane mniejszym kosztem podbiły swoją pozycję na rynku? Warto przyjrzeć się temu zjawisku i ocenić prawdopodobieństwo jego zaistnienia w branży.

Czym są gry AA?
Gry AAA, czyli "triple-A", to produkcje wysokobudżetowe, tworzone przez dziesiątki lub setki deweloperów z największych studiów na świecie. To istne komputerowe blockbustery nastawione w pierwszej kolejności na zysk i szerokie grono odbiorców. To produkcje często bezpieczne i dopasowane do trendów. Swego czasu była era RPG-ów pokroju Wiedźmina 3 (to również gra AAA), którym inspirowały się m.in. późniejsze części Assassin's Creed osadzone w starożytnych czasach. Następnie sporą część rynkowego tortu odkroiły produkcje typu hero-shooter, czyli te nastawione na rozgrywkę sieciową (obie części Overwatch, Marvel Rivals, Apex Legends), w których gracze wcielają się w postaci o specjalnych umiejętnościach. Swoje pięć minut miały też battle royale (Fortnite), souls-like (cała seria od FromSoftware), nadal cieszące się niesłabnącą popularnością, a także live service games, które miały przez wiele lat się rozwijać i dodawać treści dla stałej bazy użytkowników.
Gry AAA to również produkcje często bogate graficznie, ale przy tym znacząco obciążające portfele graczy. Ze sporą krytyką spotkały się ostatnie słowa szefa Gearboxa, Randy’ego Pitchforda. Jego zdaniem fani Borderlands byliby gotowi zapłacić nawet 80 dolarów (obecnie ok. 299 zł) za nową część serii.
Na jednym poziomie mamy konkurencyjny rynek, na którym ludzie – a dokładniej ci, którzy podejmują decyzje – chcą sprzedać jak najwięcej egzemplarzy i muszą uważać na osoby wrażliwe na ceny. Są więc tacy, którzy nie chcą, by ceny rosły, nawet jeśli to oni je ustalają.
Są też inni, którzy akceptują nową rzeczywistość: budżety rosną, do tego dochodzą cła – i robi się naprawdę ciężko. Borderlands 4 ma ponad dwa razy większy budżet niż Borderlands 3. Ponad dwa razy większy!
Prawda jest taka, że nie wiem, jaka będzie cena. Wiem natomiast, że niedługo ruszy przedsprzedaż i wtedy cena zostanie ustalona – wyjaśnił Pitchford.
Oburzenie w mediach społecznościowych wskazało jednak, że Pitchford mocno się przeliczył. Warto też odnotować, że na naszym rodzimym rynku wydawniczym od dawna trwa wojna o rozsądniejszą wycenę produktów. Polska jest jednym z najdroższych krajów, jeśli chodzi o gry komputerowe.

Tym sposobem można łatwo wyjaśnić, czym są gry AA. To gry o mniejszym budżecie, tworzone przez skromniejsze zespoły, ale wspierane przez dużych wydawców. Pozwalają autorom na wprowadzenie odważniejszych rozwiązań i motywów, na które wydawcy gier AAA nie przymknęliby oka w pogoni za zyskami. To też gry często tańsze w dniu premiery, co jest pozytywnie odbierane przez graczy, zwłaszcza w dobie wysokiej inflacji i rosnących cen innych dóbr.
Do gier AA można zaliczyć wspomniane przeze mnie we wstępie Clair Obscur: Expedition 33. Gra została stworzona przez małe studio, wyprodukowanie jej nie wymagało wyłożenia setek milionów, a w dniu premiery kosztowała mniej od wysokobudżetowych tytułów. Wynik? Aż 3,3 mln sprzedanych kopii w 3 tygodnie od premiery (cóż za symbolika!). Równie imponującym wynikiem finansowym mogły się pochwalić choćby Kingdom Come: Deliverance 2 czy Split Fiction, które także miały premierę w 2025 roku. Pieniądze to jednak nie wszystko! Obie produkcje zostały bardzo wysoko ocenione przez krytyków oraz graczy. Czy można zatem mówić o renesansie gier AA?
Najlepsze gry 2025 roku wg Metacritic [TOP 10]
Czy gry AA przeżywają renesans?
Nie pokusiłbym się jeszcze o tak odważne stwierdzenie. Na pewno możemy mówić o powrocie tego typu gier na odpowiedni tor. W przeszłości było ich znacznie więcej i często zbierały wierne grona fanów. Z biegiem lat jednak zaczęło ich ubywać. Studia skupiły się na tworzeniu molochów za ogromne pieniądze, które jeszcze więcej miały zarobić. Taki jest rynek i trzeba mieć świadomość, że to nieuniknione. Wątpię, aby w najbliższej przyszłości doszło do wyparcia produkcji AAA. Są po prostu zbyt opłacalne. Duża w tym zasługa (lub wina, w zależności od perspektywy) samych graczy. Ich toksyczna miłość do byle jakich gier – tworzonych taśmowo i naprędce – pokroju Call of Duty czy wiecznie krytykowanych, ale i tak bijących rekordy sprzedaży kolejnych odsłon FIFY, mówi wydawcom jedno: dajcie nam więcej, więcej i więcej. Trudno zatem winić panów w garniturach, że nie pozbywają się kury znoszącej złote jaja.
Warto jednak mieć na uwadze, że produkcje AA mają się coraz lepiej. Ich jakość, cena, a także podejście nowych producentów do odbiorców (polegające na komunikacji, bliskim kontakcie ze swoją bazą użytkowników i szanowaniu opinii graczy) to czynniki pozytywnie wpływające na odbiór takich dzieł. W mediach społecznościowych można się natknąć na same peany odnoszące się do wyżej wspomnianych tytułów w porównaniu do krytykowanych i często kontrowersyjnych gier AAA, które powstają w warunkach nieprzyjaznych deweloperom. Ci są często wykorzystani przez wielkich wydawców, którym bardziej zależy na dotrzymaniu terminów i wstrzeleniu się w najkorzystniejsze okienko wydawnicze niż zdrowiu własnych pracowników.

Przy tym wszystkim nie można zapominać o "indykach", czyli produkcjach tworzonych często przez niewielkie zespoły (a nawet przez jedną osobę), które polegają na samodzielnym wydaniu. Tego typu gry w ostatnich latach również nabrały rozpędu i przyciągnęły duże grono odbiorców. Wiele z nich również było nominowanych do prestiżowej Gry Roku: Hades czy Balatro.
Na potwierdzenie moich słów o rosnącej popularności gier AA oraz indyków przedstawiam statystyki z platformy Steam, na której największą szansę zaistnienia mają produkcje niezależne. Oto dziesiątka gier z 2025 roku o najwyższym "peaku" graczy. Oznacza to, że w szczytowym momencie w te dzieła grała następująca liczba konsumentów:
Kto na tym najbardziej skorzysta?
Taka sytuacja na rynku gier jest korzystna dla każdego, ale najszczęśliwsi powinni być z jej powodu gracze. Wzrost popularności tańszych, mniejszych gier przy zachowaniu bardzo wysokiej jakości oznacza, że studia AAA będą musiały wziąć się do roboty i przestać brać swoich konsumentów za "pewniaków". Popularność gier pokroju Expedition 33 czy Split Fiction pokazuje, że jest zapotrzebowanie na wysokojakościowe dzieła tworzone przez prawdziwych pasjonatów. Od fanów dla fanów, przy jednoczesnym zachowaniu zdrowej kultury pracy i środowiska, w którym tworzy się te produkcje. Indyki nie byłyby zdolne do zrobienia rewolucji na rynku wydawniczym. To jednak gry, które nie mają zasobów do konkurowania z największymi. Nadal mogą cieszyć się popularnością, ale nie wskoczą na czołówki rankingów sprzedażowych czy statystyk Steama.
Nadzieja gamingu leży w produkcjach AA, które dzięki rozwojowi technologii nie odbiegają już standardami graficznymi czy pod kątem mechanik od największych konkurentów. Oczywiście nie można ich porównywać z prawdziwymi molochami pokroju serii Grand Theft Auto, flagowymi produkcjami PlayStation czy tymi od CD Projekt Red. Rok 2025 pokazuje jednak, że każdy może spróbować tego wielkiego, gamingowego tortu i swoim projektem przekonać miliony graczy na całym świecie.
TOP 50 kultowych gier z lat 2000–2010

