Fabuła opowiada o dalszych przygodach postaci przedstawionych po raz pierwszy w Horizon: An American Saga.
Aktorzy:
Tisa Zito, Sienna Miller (38) więcejReżyserzy:
Kevin CostnerProducenci:
Kevin Costner, Jeff T. Miller (2) więcejScenarzyści:
Kevin Costner, Jon BairdKraj produkcji:
USAGatunek:
Western, Dramat
Najnowsza recenzja redakcji
Drugi rozdział Horyzontu to bezpośrednia kontynuacja jedynki, która wywołała mieszane reakcje wśród fanów kina Costnera. Jedni w tej epickiej przygodzie odnaleźli ducha klasycznych westernów (a nawet gier – kłania się tu przede wszystkim znajomość Red Dead Redemption 2), a drudzy zarzucali historii brak składności czy zbyt dużą wielowątkowość. Trudno nie zgodzić się z tym, że ta Costnerowska epopeja mogłaby sprawdzić się w postaci ułożonego serialu, ale kinowy format nadaje jej tego „czegoś”. Kiedy obcujemy z tą opowieścią, czujemy, że magia bajecznych, wywołujących poruszenie fabuł wciąż ma się dobrze.
W tej recenzji autor wziął sobie na ambit, aby pominąć szczegóły związane z kontynuacją akcji. W tego typu tekście szafowanie postaciami i ich imionami nie pomoże nawet zagorzałym entuzjastom pierwszego Horyzontu. Ta seria funkcjonuje bowiem jak taka powieść z wieloma rozdziałami i wydarzeniami, które – w swoim własnym tempie – wzajemnie się przeplatają. Spamiętać to wszystko dałoby jeszcze radę przy obcowaniu z kartkami książki, do których w każdej chwili moglibyśmy wrócić. Jednak kino rządzi się swoimi prawami – zamiast tego zapamiętujemy lokacje, postaci i wydarzenia. Costner stawia w tym równaniu na wrażeniowość, tak jakby kpił z ułożonych i wycyzelowanych hollywoodzkich fabuł. Czasem w życiu dzieje się tyle, że nie idzie wszystkiego spamiętać. Tak jest i tutaj.
Trzeba jednak pochwalić Costnera, że w tym epizodzie skupił się na przemyślanym zawężaniu akcji. Zamiast ok. 11 wątków z pierwszej części, otrzymaliśmy 3 (lub 4, w zależności od interpretacji) motywy, które i tak w pewnym stopniu zaczynają się coraz bardziej ze sobą łączyć. Dzięki temu nie gubimy się w przepastności tego storytellingu, a po paru minutach czujemy się jak w domu – nie mamy potrzeby zadawania dodatkowych pytań, bo wszystko zdaje się klarowne. Znamy odpowiedzi na każde z kluczowych pytań (Co? Gdzie? Jak? Kto? Dlaczego?), co powoduje, że ta przygoda jawi się jako przystępna podróż ku nieznanemu. Czyli tak: reżyser nie poddał się w kontynuacji swojej amerykańskiej fabuły, co było strzałem w dziesiątkę. Kierunek, w którym zmierzają nasi bohaterowie, okazał się naprawdę atrakcyjny (przynajmniej dla nas – oni zaczynają napotykać coraz większe trudności, choć nie obejdzie się bez paru momentów, które na nowo rozpalą nasze poczucie nadziei).
Wizualnie jego opowieść często bywa bardzo „filmowa”, ale jeśli chodzi o wątki fabularne, to Costner trochę bawi się ich wydźwiękiem. Kiedy przykładowo myślimy, że dwójka bohaterów jest sobie pisana – tak przecież wynikałoby z takiej typowej, scenariuszowej kalkulacji – Costner wykrzykuje „sprawdzam” i wywraca nasze oczekiwania do góry nogami. On tak jakby implikuje, że życie (szczególnie to kruche z XIX-wiecznej prerii) nie jest jakimś opowiadaniem z happy endem. Czasem na próżno będziemy szukać szczęśliwych zakończeń w momentach, kiedy bohaterowie walczą o życie lub dzieje się im jakaś krzywda. Właśnie dlatego Costner nie boi się uśmiercać swoich postaci w najmniej odpowiednich momentach, co na dobrą sprawę często zdaje nam się bardziej niż oburzające.
Jednak z czasem zaczynamy rozumieć, że Costner walczy tu z romantyzowaniem Dzikiego Zachodu, do którego zdążyło przyzwyczaić nas kino z ostatnich siedemdziesięciu lat. Niemniej wnioski reżysera nie są w pełni fatalistyczne – na każdym kroku autor Horyzontu pokazuje, że wierzy w ludzką dobroć i kolektywne wsparcie, więc także przy największych tragediach stara się szukać światełka w tunelu. Swoje opowieści Costner buduje na zasadzie kontrastu, na zmianę wywołując uśmiech na naszych twarzach lub potęgując poruszenie czy nawet łzy w oczach.
Te wszelkie emocje wywoływane są przez rewelacyjnych aktorów (na uwagę zasługuje przede wszystkim świetny Will Patton, który – jako zdesperowany ojciec, skruszony szwagier i zmęczony życiem facet po sześćdziesiątce – porusza swoją szczerością; swoją „prawdą”). To oni wszechstronnie operują zróżnicowaną gamą emocji i pogłębiają immersyjność całego filmu. I to oni są odpowiedzialni za to, w jaki sposób ten Horyzont na nas rezonuje. Drugi rozdział ma w sobie masę emocjonalnego rażenia i powoduje, że wciąż ufamy twórcom, którzy proponują nam wielkie kino na jeszcze większym ekranie. Dajcie ponieść się Costnerowskiemu westernowi – to facet, który doskonale zdaje sobie sprawę, jak prowadzić swoje fabuły.