Najnowsza recenzja redakcji
A Quiet Place: The Road Ahead jest próbą przeniesienia filmowego klimatu do gry. Produkcja czerpie wiele ze znakomitego tytułu Obcy: Izolacja, ale do poziomu tego survival horroru wiele brakuje.
Akcja The Road Ahead rozgrywa się równolegle do wydarzeń z pierwszego filmu, jednak nie ma bezpośrednich powiązań fabularnych z jego bohaterami. W grze wcielamy się w Alex, dziewczynę, która zmaga się z astmą, co w świecie, w którym każdy dźwięk może sprowadzić śmierć, jest szczególnie niebezpieczne. Żeby było jeszcze ciekawiej, twórcy postanowili dodać do tego ciążę głównej bohaterki. Choć ten element fabuły przypomina wątek z pierwszego filmu, twórcy postanowili wykorzystać go w inny sposób. Potraktowali ciążę jako dodatkową motywację dla bohaterki do przetrwania dramatycznych wydarzeń.
Brak jasnego zamknięcia wątku Alex pozostawia pewien niedosyt. Historia ma potencjał, ale brakuje jej kilku dodatkowych momentów, które mogłyby wynieść ją na wyższy poziom.
Powolna rozgrywka
A Quiet Place: The Road Ahead jest powolne. MEGA powolne. Wszystko przez mechanikę skradania, która zmusza gracza do ostrożnego eksplorowania otoczenia i minimalizowania wydawanego hałasu. Każdy krok, każdy ruch może spowodować nagłą reakcję stworzeń, które patrolują okolicę. Miejscami gra przypomina symulator chodzenia, ale w ślimaczym tempie. Owszem, możemy pobawić się w szybszy chód czy nawet bieg, ale po co? Zaraz do nas doskoczy potwór i zaczynamy od nowa. O tym, jak szybko poruszamy się, informuje nas ikona na ekranie. Warto na nią zerkać i eksplorować tak, żeby przeżyć jak najdłużej. Przyznam, że jest to męczące na dłuższą metę i strasznie irytujące. Są bowiem lokacje, które aż się proszą o to, żeby przebrnąć przez nie „na pałę”, ale gra nam na to nie pozwala. Nie, i koniec! I choćbyście nie wiadomo, ile razy próbowali, czeka na Was śmierć.
Wraz z rozwojem fabuły poruszanie się staje się nieco łatwiejsze, a to za sprawą drobnego ustrojstwa, które uda nam się zdobyć. To iście przydatne urządzenie – miernik hałasu. Gracz musi polegać na sprzęcie, który monitoruje zarówno hałas otoczenia, jak i odgłosy wydawane przez bohaterkę. Poza tym niektóre możliwości – rzucanie przedmiotami w celu odwrócenia uwagi wroga czy korzystanie z latarki i flar, aby zorientować się w ciemnych pomieszczeniach – dodają grze głębi.
Astma Alex jest kolejnym czynnikiem, który wzmacnia poczucie zagrożenia – każdy atak wymaga szybkiego użycia inhalatora, a jego brak może prowadzić do tragicznych konsekwencji. Zmusza to gracza do zarządzania zasobami i podejmowania trudnych decyzji w kluczowych momentach. Na szczególną uwagę zasługuje innowacyjna funkcja wykorzystania mikrofonu kontrolera – każde głośne słowo wypowiedziane przez gracza może przyciągnąć wrogie stwory. Przyznam, że zaintrygowała mnie ta funkcja, która domyślnie jest wyłączona. Trzeba ją znaleźć w ustawieniach i włączyć. Niesamowicie wpływa to na jakość rozgrywki, ale ostatecznie w moim przypadku stała się dodatkiem, który był bardziej uciążliwy niż przydatny. W domu, z dzieckiem i psem, trudno jest zachować ciszę. Daję jednak twórcom plusik za fajną i klimatyczną opcję.
Problemy z projektowaniem poziomów i wydajnością
The Road Ahead świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia. Pamiętam, jak w Obcy: Izolacja strach przed ksenomorfem działał tak skutecznie, że grę trzeba było sobie dawkować. Tutaj jest podobnie. Przez cały czas (czyli jakieś 6-8 godzin, bo tyle zajmuje przejście gry) mamy świadomość, że gdzieś tam czai się monstrum. To działa i jest świetnie zrealizowane. Każda konfrontacja ze stworami sprawia, że gracz czuje się osaczony, a gdy akcja osiąga swoje apogeum, serce zaczyna bić w rytmie szybszym niż zazwyczaj. Jednak z biegiem czasu napięcie to traci nieco na intensywności.
Nie wszystko działa tak dobrze, jak budowanie nastroju i klimatu. Pierwsze skrzypce gra konstrukcja poziomów. Często zdarza się, że stwory pojawiają się w ciasnych korytarzach i zmuszają nas do cofania się lub podjęcia chaotycznych decyzji. To frustruje, bo dotarcie do miejsca, z którego następnie trzeba się cofnąć, jest karkołomne. Nie podoba mi się też rozmieszczenie pustych puszek po konserwach. Te nader często znajdują się na samym środku usypanej ścieżki z piasku, która, jak możecie pamiętać z filmów, odgrywa jakąś rolę. Gracz mierzy się z dylematem: zejść z miękkiej dźwięki ścieżki, czy wejść w puszkę? Efekt jest taki sam – powodujemy zwiększenie poziomu hałasu i zaalarmowanie potworów. Zamysł twórców jest zrozumiały, ale wykonanie wyszło fatalnie. Nikt w takiej sytuacji nie umieściłby puszki na środku drogi. Absolutnie nikt!
Problemy techniczne również odbierają nieco uroku tej produkcji. Na niektórych poziomach pojawiają się błędy, które mogą uniemożliwić postęp, co zmusza gracza do ponownego przechodzenia fragmentów. Ku mojej uciesze zdarzają się również błędy, które wpływają na potwory. Czasami zatrzymują się w miejscu. Można biegać wokół nich, skakać, wpadać na puszki, a one nie reagują, tylko stoją jak wryte. Spodziewam się aktualizacji, która te błędy naprawi.
A Quiet Place: The Road Ahead to gra, która z pewnością zainteresuje fanów filmowej serii oraz miłośników horroru. Jej unikalna mechanika i umiejętność budowania napięcia sprawiają, że to produkcja warta uwagi, choć niepozbawiona wad. Dostępna jest za 1/3 tego, ile kosztują konkurenci z segmentu AAA. To produkt z niższej półki – i też tak wygląda. Nie ma jednak co wybrzydzać... Widziały gały, co brały.
PLUSY:
+ budująca nastrój strachu i niepokoju;
+ ciekawe wykorzystanie głośnika w padzie.
MINUSY:
- dziurawy wątek fabularny;
- strasznie powolna rozgrywka;
- niektóre rozwiązania w budowie lokacji;
- spore problemy natury technicznej;
- oprawa graficzna.