Premiera (Świat)
21 maja 2024Premiera (Polska)
21 maja 2024Platforma:
PC, Xbox Series XWydawca:
Świat: Microsoft
Najnowsza recenzja redakcji
Pierwsze Hellblade to bez wątpienia jedna z najbardziej unikalnych gier ostatnich lat. Twórcom ze studia Ninja Theory udało się w ciekawy sposób połączyć wciągającą historię i mroczną atmosferę z istotnym tematem, jakim są zaburzenia psychiczne. To właśnie to połączenie sprawiło, że tytuł pozostał w pamięci – nawet mimo tego, że rozgrywka była mało skomplikowana, a sama przygoda dość krótka.
Sequel idzie dalej tą samą ścieżką, którą wytyczono w 2017 roku. Senua – po tym, jak przynajmniej w pewnym stopniu udało jej się pogodzić ze swoją przeszłością i głosami w głowie – wyrusza w podróż, by zemścić się na wikingach, którzy doprowadzili do zniszczenia jej ojczyzny. Początek jest zdecydowanie bardziej przyziemny niż w części pierwszej, choć taki stan nie trwa zbyt długo. Po pierwszych kilkudziesięciu minutach zaczynamy stopniowo coraz bardziej zagłębiać się w nordyckie mity i głębię poranionego umysłu głównej bohaterki. Warto natomiast dodać, że tym razem nie mamy do czynienia ze spektaklem jednego aktora. Senua spotyka na swojej drodze nowych wrogów i sojuszników, którzy dostają trochę czasu ekranowego. Tym samym możemy spojrzeć na bohaterkę z nieco innej perspektywy.
Twórcy jeszcze przed premierą postanowili przygotować graczy na to, że Senua's Saga nie będzie długą przygodą. I rzeczywiście – daleko jej do kolosów na kilkadziesiąt godzin. Dobrnięcie do napisów końcowych nieśpiesznym tempem to kwestia około 8 godzin. Nieco więcej czasu trzeba poświęcić na odkrycie wszystkiego, co poukrywali twórcy, ale to zapewni co najwyżej dodatkowych kilka godzin. I o ile wynik ten nie dla każdego będzie satysfakcjonujący, tak ja mam wrażenie, że sztuczne przedłużanie zabawy w tym przypadku zrobiłoby tej grze wielką krzywdę.
Gameplayowo Senua’s Saga: Hellblade II w pewnym sensie stoi w rozkroku pomiędzy byciem interaktywnym filmem a pełnoprawną grą. Spacery po świecie przy akompaniamencie głosów w głowie i fabularnej ekspozycji urozmaicane są sekwencjami, w których zmagamy się z przeciwnikami i zagadkami środowiskowymi. Oba te elementy zostały nieco urozmaicone, choć nadal mam do nich pewne zastrzeżenia.
Jeśli chodzi o łamigłówki, to powracająca te z "jedynki", w których musieliśmy poszukiwać konkretnych symboli w okolicy. Nie ma większego skomplikowania czy wyzwania. Ot, po prostu chodzimy, rozglądamy się i staramy ustawić tak, by dostrzec wymagany znak. W moim przypadku nic w tej kwestii się nie zmieniło – nadal nie jestem fanem tego typu zagadek, dlatego ucieszył mnie fakt, że jest ich nieco mniej niż w poprzednim Hellblade. Do tego dochodzi kilka nowych aktywności, które wymagają nie zręcznych palców, a sprawnego umysłu. Praktycznie wszystkie z nich sprowadzają się jednak do tego samego: wytężania wzroku i wykorzystywania "skupienia" protagonistki, by dostrzec coś, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Czasami będzie to twarz z kamieni, która odsłoni przed nami nowe przejście, a innym razem zawieszone w powietrzu kule światła, które pozwolą nam na zakrzywianie i zmienianie rzeczywistości. Nie są to oczywiście łamigłówki na miarę tych z pełnoprawnych gier logicznych i raczej nie ma tutaj fragmentów, przy których można utknąć na dłużej.
Również walka nie jest specjalnie skomplikowana, choć cieszy fakt, że tym razem zadbano o więcej rodzajów wrogów. Czasami potrafią oni zaskoczyć swoimi ruchami, na przykład zionąc w nas ogniem czy wykonując trudniejsze do przewidzenia ciosy. Sama Senua nadal potrafi wykonywać dość proste kombinacje, a także jest w stanie unikać wrogich ataków, blokować i parować je. Powraca skupienie, dzięki któremu zwolnimy upływ czasu, co pozwoli na szybkie i bezpieczne rozprawienie się z przeciwnikami. Choć próżno szukać pojedynków tak ekscytujących i widowiskowych, jak te z serii God of War, to ma to swój urok. Główna bohaterka nie jest potężnym bogiem wojny, a "zwykłą" wojowniczką, która walczy nie tylko z wrogami, ale też i o swoje życie. Stawia efektywność ponad efektowność, a w wyprowadzanych przez nią ciosach czuć ich ciężar i związaną z nim desperację. Niekiedy ma się wrażenie, że wyprowadzając atak Senua wkłada z niego całą swoją siłę. Taka brutalność i surowość sprawia, że pojedynki są całkiem satysfakcjonujące mimo pozornej prostoty i pewnych mechanicznych braków.
Choć rozgrywka to w dużej części "jeszcze więcej tego samego", to jest jeszcze jeden – poza historią i klimatem – element, który sprawia, że nowa przygoda od Ninja Theory jest niesamowitym doświadczeniem. Hellblade 2 wygląda po prostu kapitalnie i stanowi świetny pokaz potencjału drzemiącego w silniku Unreal Engine 5. Dawno (może z wyjątkiem Alan Wake 2) nie spotkałem się z grą, która wywołałaby u mnie taki „efekt wow”. Jasne, mieliśmy w ostatnich latach sporo naprawdę ładnych produkcji, ale żadna z nich nie zacierała w tak dużym stopniu granicy między grami a filmami. Tutaj momentami można odnieść wrażenie, że oglądamy jakiś kinowy blockbuster!
Trzeba natomiast uczciwie przyznać, że to wymagało pójścia na kompromisy. Przede wszystkim przygoda jest liniowa, a lokacje niewielkie, często ograniczone „niewidzialnymi ścianami”. Do tego wprowadzono sporo „kinowych” rozwiązań. Mamy więc czarne pasy u góry i dołu ekranu (taki sam zabieg zastosowano wcześniej w The Order: 1886) oraz płynność zablokowaną na poziomie 30 klatek na sekundę (zarówno na Xboksie Series S, jak i Series X). I choć taka „filmowość” przez wielu może zostać uznana za pokraczną wymówkę i próbę wytłumaczenia tych ograniczeń, to muszę przyznać, że przez większość czasu to nie przeszkadza i pasuje do dość spokojnej, nastawionej na narrację rozgrywki. Co istotne, dzieło Ninja Theory wygląda i działa dobrze nie tylko na solidnym, gamingowym PC, ale też i na Series S. Choć jakość oprawy jest tam zauważalnie słabsza, to i tak robi wrażenie, szczególnie że mowa o stosunkowo niewielkiej konsoli, którą bez problemu da się kupić w cenie niższej niż 1000 zł.
Nie sposób nie wspomnieć o udźwiękowieniu, bo i ta część gry jest świetna – zarówno nastrojowa muzyka, jak i głosy. Senua niemal przez cały czas słyszy głosy komentujące jej aktualne położenie. Nie brak również dodatkowych dźwięków otoczenia, często bardzo niepokojących. Przemierzając pobojowiska pełne martwych ciał i zniszczonych domostw, usłyszymy na przykład płacz i krzyki tych, którzy niedawno w krwawych okolicznościach opuścili ten świat. Na ogromne pochwały zasługuje Melina Juergens. Aktorka wcielająca się w tytułową bohaterkę po raz kolejny doskonale sprawdza się w tej roli.
Senua's Saga: Hellblade II raczej nie przekona do siebie osób, którym było nie po drodze z częścią pierwszą. Deweloperzy z Ninja Theory postawili bowiem nie na rewolucję, a na ewolucję znanej formuły. W dalszym ciągu mamy tu bowiem do czynienia z produkcją, którą złośliwi mogliby określić mianem "symulatora chodzenia". Nie da się natomiast ukryć, że jest to "symulator chodzenia" naprawdę przepiękny, klimatyczny i na tyle krótki, że można się przy nim świetnie bawić, a dość oszczędne zagadki i pojedynki nie zdążą się nam znudzić.
Plusy:
+ historia;
+ muzyka i udźwiękowienie;
+ klimat;
+ fantastyczna grafika.
Minusy:
- dość krótka;
- mało nowości.