Batman – Sekta to kontrowersyjna opowieść o Mrocznym Rycerzu stworzona w 1988 roku przez Jima Starlina (scenariusz) i mistrza horrorów Berniego Wrightsona (rysunki). Batman musi zmierzyć się z charyzmatycznym Diakonem Blackfire’em, tajemniczą postacią, która przemierzała ten świat jeszcze przed założeniem Gotham. Blackfire z pomocą armii bezdomnych skutecznie oczyścił miasto z drobnych przestępców... ale jaki jest jego ukryty plan? Gdy Blackfire’owi udaje się złamać Batmana, Zamaskowany Krzyżowiec staje się podatny na wpływ tajemniczego przybysza znikąd. Zdezorientowany i przerażony bohater musi odkryć przerażającą prawdę i zakończyć rządy złowrogiego przywódcy sekty!
Premiera (Świat)
20 stycznia 2021Premiera (Polska)
20 stycznia 2021ISBN
9788328159358Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
200Autor:
Jim Starlin, Bernie WrightsonGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Premiera tomu Batman. Sekta to znakomite otwarcie roku dla rynku komiksowego w Polsce. Właściwie najlepsze z możliwych: choć od debiutu tej pozycji w Stanach Zjednoczonych minęły blisko 33 lata, jej aktualność w dobie współczesnej poruszy i przerazi niejednego czytelnika. W dodatku autorami opowieści są Jim Starlin, legendarny kreator kosmicznej części uniwersum Marvela, i Bernie Wrightson, niedościgniony fascynat konwencji grozy i współtwórca postaci Potwora z Bagien. Obaj wzięli na warsztat problem fanatyzmu w jego religijnym wydaniu, zanurzając swoją historię w symbolicznej spuściźnie Powrotu Mrocznego Rycerza. Efekt potrafi zapierać dech w piersiach, przynajmniej u tych odbiorców, którzy w świecie superbohaterów szukają czegoś więcej niż cotygodniowej bijatyki i mierzenia cojones w materii nadludzkich mocy. W Sekcie więcej jest przecież ducha niż ciała, a mitologia Batmana wybrzmiewa bardziej w znaczeniu alegorycznym niż dosłownym. Miłośnicy Azylu Arkham i innych opowieści zabierających czytelników w stronę psychologicznej głębi będą wniebowzięci. Tym bardziej, że rzeczywistość dookoła nas zdaje się coraz mocniej przypominać krajobraz Gotham z recenzowanego albumu, jakby fikcja była w tym przypadku prorokiem dla tego, co dopiero miało nadejść.
Fundamentalny dla odbioru Sekty jest jej historyczno-kulturowy kontekst; jak wspomina we wstępie do komiksu Starlin, scenariusz powstał w odpowiedzi na zapędy cenzorskie prawicowych działaczy i teleewangelistów z lat 80., którzy powieści graficzne uznawali za szatański pomiot, przyczyniający się do szerzenia moralnego upadku wśród najmłodszych Amerykanów. To właśnie dlatego twórca rozpostarł nad swoją historią atmosferę wszechobecnego niepokoju i kontrowersji: w Gotham City coraz większą popularnością cieszy się więc diakon Blackfire, tajemniczy kaznodzieja. Nie wiemy, skąd przyszedł, nie znamy jego genezy poza faktem, że tę postać cechuje długowieczność. Antagonista w ekspresowym tempie werbuje jednak najbardziej podatnych na manipulację mieszkańców, biedotę, bezdomnych i inne osoby ze społecznego marginesu, którzy razem tworzą ruch będący wypisz, wymaluj sektą. Gdy jej drastyczne działania przekładają się na spadek przestępczości w Gotham, wielu ludzi zachłyśniętych takim obrotem spraw traci szerszą perspektywę: Blackfire może mieć w rzeczywistości zupełnie inny, bardziej złowieszczy cel. W tym świecie nawet Batman staje się ofiarą diakona; narastający w nim strach miesza się z heroiczną powinnością. Czy zmanipulowany Mroczny Rycerz zdoła pokonać antagonistę? Wygląda na to, że najpierw musi przeprowadzić walkę z sobą samym...
Największą siłą Sekty jest sposób, w jaki Starlin konsekwentnie miesza ze sobą konwencje dramatu psychologicznego i horroru. Nieustanne zderzanie tych dwóch tonacji doprowadza do celowego rozmycia idei, doktryn i światopoglądów cyrkulujących w Gotham; nawet jeśli są one aż do bólu wyraziste, czytelnik w toku lektury będzie systematycznie tracił komfort łatwego oddzielenia od siebie "zła" i "dobra". Oba wydają się w końcu tyleż zasadne, co uwodzicielskie - granica między nimi jest nadzwyczaj cienka, niemalże niezauważalna. Nie ma żadnego przypadku, że z biegiem czasu zaczniemy się zastanawiać nad tym, czy krucjata diakona jest naturalną konsekwencją wołania o dziejową sprawiedliwość; w końcu w tak nieoczywistej rzeczywistości nawet targany wątpliwościami Batman nie ma pewności, czy stanął po właściwej stronie sporu. Starlin dba o ten dysonans poznawczy równie mocno, jak o zmianę perspektywy w spojrzeniu na postać Mrocznego Rycerza. To nie ten sam Zamaskowany Krzyżowiec, którego znacie z kart wielu innych komiksów; w Sekcie dostrzegalna jest jego ludzka słabość, zaakcentowana jeszcze przez upokorzenie, które na niego spada. Intencją scenarzysty jest zabranie odbiorcy do świata z pogranicza jawy i snu, w którym majaczenie umysłu idzie w parze z realnym bólem, a nadzieja raz po raz musi stawić czoło lękom. Patrząc przez ten pryzmat, dzieło Starlina i Wrightsona zdecydowanie wykracza poza ramy gatunku superbohaterskiego, zamieniając się w psychologiczną wiwisekcję i demistyfikację mitu herosa jednocześnie.
Klucz fabularny scenarzysty kapitalnie zrozumiał rysownik. Wrightson w konwencji grozy czuje się jak ryba w wodzie, co udowadnia stworzonymi w charakterystycznej stylistyce planszami, pełnymi niepokojących kształtów i niedopowiedzeń. Wykreowany przez niego świat doskonale imituje pejzaż znany z koszmarów, a ten zabieg paradoksalnie wzmacniają przebitki utrzymane w niezwykle realistycznej tonacji. Wśród tych ostatnich wyróżnia się zwłaszcza podział kadrów według narracji "telewizyjnej", co stanowi wyraźny hołd dla dokonań Franka Millera w Powrocie Mrocznego Rycerza. Warto także odnotować umiejętne dobieranie kolorów przez odpowiedzialnego za tę część ilustracji Billa Wraya; jego praca walnie przyczynia się do potęgowania aury strachu w przedstawionym w tym tomie Gotham.
Batman. Sekta to komiks bądź co bądź zapomniany wśród wielu fanów superbohaterów. Stało się tak głównie z uwagi na to, że debiutował on na rynku jako potencjalny następca tych historii o herosach z połowy lat 80., które odniosły gigantyczny sukces artystyczny i komercyjny - oczekiwania na tym polu były olbrzymie. Opowieść Starlina i Wrightsona podzieliła jednak odbiorców; co niezwykle przewrotne, wydaje się, że ocena jej jakości rośnie wraz z upływem lat od premiery. Jeśli spojrzymy na rzeczywistość roku 2021, w której religijni fanatycy traktują swoją wiarę jak oręż, dążąc do manipulowania tłumami i osiągania partykularnych celów opartych na egoistycznych pobudkach, względnie szybko zrozumiemy, że Sekta może być dziś nawet aktualniejsza niż przed ponad 3 dekadami. W Stanach Zjednoczonych pojawiła się jako młot na religijny fanatyzm i próby majsterkowania przy Kodeksie Komiksowym. Chyba nikt nie spodziewał się, że po latach jego moc sprawcza będzie wciąż tak ogromna.