Mity i opowieści rdzennych mieszkańców Ameryki Magia rodzi się z przyrody, ale na świat przynoszą ją też potężne istoty – boski Wielki Duch, stwórca Nanabozo czy odrażające manitu. Życie składa się jednak również ze spraw mniejszych. Objaśnia je w swych historiach gawędziarz Iagoo. Dlaczego rudzik ma czerwoną pierś? Jak ogień wniknął w drewno? Jak Kojot okazał się mądrzejszy od innych zwierząt? Legendy, pięknie ilustrujące wierzenia Indian, podkreślają bliskie związki między ludźmi i duchami, światem oraz środowiskiem. Owa celebracja wzajemnych więzi przypomina, że każde działanie niesie konsekwencje, za które trzeba wziąć odpowiedzialność. Nic nie rzuca tak jasnego światła na kulturę Indian, jak właśnie ich podania. Oto zbiór, który zachwyci miłośników legend.
Premiera (Świat)
13 sierpnia 2024Premiera (Polska)
13 sierpnia 2024Liczba stron
336Autor:
W.W. Gibbins, W. T. LarnedGatunek:
non-fictionWydawca:
Polska: Replika
Najnowsza recenzja redakcji
Kultura Indian – mimo iż biały człowiek obszedł się z nią dość bezlitośnie – wciąż fascynuje i budzi ciekawość. Ten zbiór jest efektem wieloletniej pracy W.T. Larneda i W.W. Gibbinsa. To bardzo ważne, żeby dawać nowe życie starym legendom i powieściom. Dzięki temu ocalimy je od zapomnienia.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to to, że w spisie treści widnieje bardzo dużo tekstów. Zatem możemy się spodziewać, że nasza ciekawość zostanie zaspokojona. Legendy są różnej długości, będą takie krótkie, zaledwie na dwie strony, ale też takie słusznej objętości, z dość złożoną fabułą.
Świat rdzennych Amerykanów był bardzo silnie związany ze światem przyrody i duchowością. Wytworzyli swój własny panteon bogów, demonów i bohaterów. Rzecz jasna, będziemy widzieć powtarzalność poszczególnych motywów, ale jest to zjawisko wspólne dla wielu kultur. Człowiek już tak ma, że poprzez legendy tłumaczy zjawiska, opowiada o miłości itd.
Legendy Indian Ameryki Północnej to arcydzieło pod względem antropologicznym. Jak wspomniałam we wstępie, miłośnicy legend i opowieści będą się rozkoszować zawartością. W tym miejscu jednak chciałabym zaznaczyć, że nie są one przeznaczone dla młodych czytelników. Narracja jest specyficzna – mnie, dorosłą miłośniczkę bajań, jak najbardziej satysfakcjonowała.
Pawłowi Szadkowskiemu, który tłumaczył książkę na język polski, udało się odtworzyć specyficzny, nieśpieszny ton narracji. Miejscami aż czuć było ciepło ogniska, a w uszach brzmiał kojący głos bajarza, który wyciągał na świat dzienny kolejne opowieści. Tym bardziej bolesne okazało się użycie słowa „transmutacja”, ale można to wybaczyć.
Chciałoby się wspomnieć o okrucieństwie i pewnych drastycznych fragmentach, ale wszyscy wiemy, jak wyglądały w oryginale chociażby baśnie braci Grimm. W porównaniu z nimi legendy indiańskie wypadają całkiem niewinnie.
Zarówno Baśnie wschodniosłowiańskie, jak i Baśnie koreańskie miały bardzo ładne ilustracje. A w przypadku Legend Indian... to jest jakaś katastrofa. Czy nie można było zrobić rycin albo rysunków, zamiast tych nieostrych obrazków? Jest to oczywiście drobiazg, bo bardziej liczy się treść.
Całość oceniam bardzo wysoko. Wydawanie takich bezcennych pozostałości po kulturach jest bardzo potrzebne. Im zapewnia przetrwanie, a nam poszerzenie horyzontów. Nie mogę się doczekać, jakie to niespodzianki szykuje dla nas Replika z tej serii.