Mr. Robot: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
W najnowszym odcinku Mr. Robot tempo akcji nadal nie jest zbyt dynamiczne. Mimo to, dzięki pewnym zabiegom technicznym, udaje się twórcom zbudować ciekawy nastrój i klimat. Finalnie epizod ogląda się całkiem znośnie.
W najnowszym odcinku Mr. Robot tempo akcji nadal nie jest zbyt dynamiczne. Mimo to, dzięki pewnym zabiegom technicznym, udaje się twórcom zbudować ciekawy nastrój i klimat. Finalnie epizod ogląda się całkiem znośnie.
Eps2.2_init1.asec jest wzorcowym przykładem specyficznej formy serialu. Abstrahując na chwilę od fabuły (która bywa dyskusyjna), warto skupić się na esencji produkcji. Warstwa wizualna, nieszablonowa praca kamer, gra świateł, muzyka – wszystkie te techniczne zabiegi sprawiają, że Mr. Robot z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej klimatyczny. Weźmy na przykład jedną ze scen z omawianego odcinka. Przypomnijmy sobie pomieszczenie, w którym Darlene i jej chłopak uprawiają seks, a następnie rozmawiają. Wszystko tam jest spójne - wzór na ścianie, mało estetyczna tapeta, półmrok otaczający bohaterów i hipnotyczna, zapętlona muzyka. Całość jest niezwykle plastyczna i buduje nastrój charakterystyczny dla ducha serialu. W eps2.2_init1.asec jest tego dużo więcej. Zapyziałe bary, przyciemnione, odrapane mieszkania, wytworne wnętrza willi czy miasto nocną, niespokojne po niedawnej rewolucji - to wszystko paradoksalnie współgra z powolną narracją prezentowaną nam przez łamiący głos Elliota Aldersona.
Dlatego też oglądając Mr. Robota, powinniśmy skupić się przede wszystkim na formie, a nie treści. Niestety ta druga nadal kuleje i nie przynosi widzowi nic wartościowego. Wciąż słyszymy kontrkulturowe banały i śledzimy mało ciekawą intrygę kryminalną. Zaskakujące jest to, że minęły już cztery odcinki drugiej serii i wciąż główni bohaterowie są w tym samym miejscu co na początku sezonu. W eps2.2_init1.asec Elliot nadal walczy bezskutecznie ze swoim alter ego, Angela próbuje zbliżyć się do wszechwładnego Philipa Price’a, a Darlene… No właśnie - siostra Elliota, będąca ozdobą pierwszego sezonu, teraz miota się między rewolucyjnymi ideami a strachem przed ich konsekwencjami. Z jednej strony prezentuje się jako szara eminencja Fuck Society i zachęca innych do kontynuowania dzieła, z drugiej chce z podkulonym ogonem uciec z miasta. Bardzo mało to wiarygodne.
Najważniejszym elementem odcinka jest z pewnością szachownica i niezwykła propozycja Pana Robota. "Zagrajmy o to, kto będzie miał władzę" - mówi do Elliota. Ten kolejny etap w zmaganiach między dwiema osobowościami Aldersona jest ciekawy, jednak jego wynik łatwo przewidzieć. Po raz kolejny interesujący fabularny motyw nie wnosi nic istotnego do całej historii, jest jedynie wypełniaczem dającym Elliotowi więcej czasu ekranowego, zanim przebudzi się na dobre i wróci do akcji jako haker. Podobnie jest w gabinecie psychiatrycznym. Co tak naprawdę proponują widzowi te jałowe pogadanki? Przecież cała narracja prowadzona jest przez wewnętrzny głos Aldersona. Wiemy więc, co myśli i w jaki sposób patrzy na świat. Krótkie wizyty u doktor Gordon nie wnoszą nic ważnego do fabuły, są mało interesujące, podobnie jak sama postać pani psychiatry.
Mimo tych ewidentnych przywar w eps2.2_init1.asec znalazło się też kilka pozytywnych smaczków, pozwalających spojrzeć bardziej przychylnym okiem na odcinek. Przede wszystkim robi wrażenie świetna retrospekcja na początku. Dłuższa scena pokazująca relacje rodzeństwa Alderson sprzed Fuck Society jest naprawdę mocna, mroczna i klimatyczna. Elliot zakładający pierwszy raz karykaturalną maskę i wypowiadający pamiętne słowa robi wrażenie. Wygląda na to, że właśnie wtedy narodził się w jego głowie Pan Robot. Kolejny pozytywny motyw jest zapowiedzią ciekawego wątku na przyszłość. Elliot wreszcie decyduje się pomóc Rayowi (mając oczywiście swoje cele). Pod koniec odcinka dowiadujemy się, że nowy przyjaciel Aldersona prowadzi pewną internetową działalność, która wymaga poufności. Bardzo restrykcyjnie podchodzi do tego faktu, przez co przestaje być już taki koleżeński. Zapewne wkrótce dowiemy się więcej, ale trzymająca w napięciu końcówka jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Warto też wspomnieć o powrocie niezwykłej postaci Whiterose, która (bądź który) jest prawdziwą szarą eminencją wszystkich wydarzeń w serialu.
Po obejrzeniu najnowszego odcinka Mr. Robota przychodzi refleksja, jak olbrzymi potencjał ma ten serial. Rewelacyjna forma, ciekawi bohaterowie, wyśmienite aktorstwo, a do tego niepowtarzalny klimat, budowany pieczołowicie w każdym odcinku. Gdyby tylko fabuła odbiła w inną stronę, a scenariusz miał więcej błyskotliwych momentów, oglądalibyśmy naprawdę świetną produkcję.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat