Agenci T.A.R.C.Z.Y.: sezon 5, odcinek 10 – recenzja
10 przepełnionych akcją odcinków za nami. Bohaterowie w trakcie swojej gwiezdnej eskapady przemierzyli kilometry ciemnych korytarzy i powalili dziesiątki nieprzyjaciół. Gdy niektórzy widzowie zaczęli już narzekać na monotonność, wreszcie dostaliśmy to, na co wszyscy czekali. W najnowszym epizodzie nastąpił przełom.
10 przepełnionych akcją odcinków za nami. Bohaterowie w trakcie swojej gwiezdnej eskapady przemierzyli kilometry ciemnych korytarzy i powalili dziesiątki nieprzyjaciół. Gdy niektórzy widzowie zaczęli już narzekać na monotonność, wreszcie dostaliśmy to, na co wszyscy czekali. W najnowszym epizodzie nastąpił przełom.
10 odcinek przyniósł zarówno kluczowe rozstrzygnięcia dla bieżącego etapu 5. sezonu, jak i istotną zmianę w tonacji serialu. Jak do tej pory, opowieść (mimo że wciągająca) pozbawiona była dramatycznych motywów, które sprawiłyby, że przydługa partia szachów, rozgrywana pomiędzy agentami i Kasiusem, nabrałaby rumieńców. W omawianym epizodzie dostaliśmy kilka emocjonujących segmentów, a finałowa rozgrywa z głównym antagonistą była bardzo efektowna.
Jeden z najbardziej poruszających momentów odcinka stanowiło ujawnienie tożsamości wizjonera. Spotkanie Eleny ze swoim odpowiednikiem było niezwykle mocne. Tragiczna historia uwięzionej Yo-Yo, to jeden z takich motywów fabularnych, których w tym kolorowym serialu Marvela nie ma za dużo. Taka mroczna wstawka doskonale wkomponowała się w emocjonujący odcinek, stanowiąc kluczowy element opowieści. Fajnie że Elena, z postaci drugoplanowej, nieobecnej w obsadzie od samego początku, stała się jedną z najistotniejszych bohaterek w serialu. Aktorka portretująca tę superszybką przedstawicielkę Inhumans ma w sobie dość charyzmy, aby pociągnąć opowieść w odpowiednim kierunku. To samo z resztą można powiedzieć o Alphonso. Obie postacie w przeciągu całego serialu świetnie ewoluowały i teraz trudno sobie wyobrazić obsadę bez nich.
To że na pierwszym planie pojawili się Yo-Yo i Mack, miało wpływ na kilku bohaterów, którzy jak do tej pory wiedli prym w serialu. Coulson i Melinda, od początku piątego sezonu majaczyli gdzieś na drugim planie. W 10 odcinku przywódca Agentów Tarczy wreszcie dostał istotny wątek fabularny, który z pewnością będzie rozwijany w nadchodzących odsłonach. Jego decyzja w kwestii ogłuszenia Quake to zapowiedź skomplikowanej relacji między tą dwójką w przyszłości. Również postępująca choroba, trapiąca Coulsona rokuje ciekawą fabułę. Kto wie, może w drugiej części sezonu będzie to wątek przewodni całego serialu?
Na uznanie zasługuje sposób, w jaki twórcy zakończyli historię Kasiusa. Antagonista ten nie był najlepszym czarnym charakterem w historii telewizji. Przewidywalny, mało charyzmatyczny, przerysowany. Aktorska interpretacja tej postaci również nie powalała. Finalnie Kasius wyzwolił gniew, zamieniając się w krwiożerczą bestię i staną do walki z samym Alphonso. Bitwę oczywiście przegrał, ale ta jego zdesperowana, brutalna wersja robiła dużo większe wrażenie niż przebiegły wysublimowany mastermind, cierpiący jak młody Werter, podczas zesłania na nieprzyjazną bazę kosmiczną.
Wszystko wskazuje na to, że agenci powrócą teraz do swojej rzeczywistości. Omawiany odcinek był więc finałem gwiezdnej przygody, przynoszącym kilka mniej lub bardziej wzruszających pożegnań. Prawdopodobnie nie zobaczymy już w serialu Deke. Co prawda nie widzieliśmy jego śmierci, ale wszystko wskazuje, że zginął bohaterską śmiercią. Łezka w oku mogła się zakręcić podczas ostatnich chwil Enocha, który finalnie odegrał rolę przekaźnika energii. Szkoda że ten bohater nie powrócił do przeszłości razem z Agentami. Ta ciekawa postać mogłaby zasilić drużynę i dołączyć do stałej obsady.
Nie znane są także dalsze losy Flinta i Tess. Oboje przeżyli finałowe dramatyczne wydarzenia, ale na tą chwilę trudno powiedzieć czy będą oni odgrywać jakąkolwiek rolę w historii. Flint miał całkiem przyjemny segment kiedy to przy użyciu swoich mocy w kosmosie, pomógł Agentom powrócić do przeszłości. Ta gwiezdna scena jest godnym pożegnaniem wątku galaktycznego, który miał swojej lepsze i gorsze momenty. Dobrze, że wreszcie dobiegł końca, bo przedłużanie ciągłej „ganianiny” po bazie kosmicznej nie miało sensu. Gdy fabuła zaczyna zataczać koło, czas na ostre cięcie.
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. definitywnie wydostali się z apokaliptycznej przyszłości. Kolejne epizody dopiero w marcu, wtedy dowiemy się, jakie reperkusje będą miały dramatyczne wydarzenia z 10. epizodu. Finał tej części sezonu trzeba ocenić jako zadowalający. Pozbawiony był błędów poszczególnych odcinków piątego sezonu, dobrze trzymał tempo i ubarwiał wydarzenia stonowanym dramatyzmem. Twórcy Agentów Tarczy mają już duże doświadczenie przy realizacji długich sezonów. Czy i tym razem dostaniemy całkiem nową opowieść? Może jednak przyszłość będzie miała wpływ na teraźniejsze wydarzenia? Odpowiedź dopiero za miesiąc.
Źródło: zdjęcie główne: ABC
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat