Agent i pół – recenzja DVD
Data premiery w Polsce: 1 lipca 2016Współczesna komedia amerykańska to kategoria rozciągnięta jak tak szeroko tylko się da. W całej toni kinematograficznej, między romantycznymi komedyjkami, prymitywnym czarnym humorem i filmami rzeczywiście zasługującymi na uwagę (bo i takie się w tym gatunku trafiają), unoszą się również twory zupełnie przezroczyste. Przykładem tego typu filmu jest Agent i pół.
Współczesna komedia amerykańska to kategoria rozciągnięta jak tak szeroko tylko się da. W całej toni kinematograficznej, między romantycznymi komedyjkami, prymitywnym czarnym humorem i filmami rzeczywiście zasługującymi na uwagę (bo i takie się w tym gatunku trafiają), unoszą się również twory zupełnie przezroczyste. Przykładem tego typu filmu jest Agent i pół.
Ileż można prezentować ten sam oklepany motyw na ekranie? W dodatku bez fatygowania się w próbę zmian bardziej angażujących niż zmiana koszuli i imienia głównego bohatera? Produkcje zawieszone gdzieś między komedią a akcją udowadniają, że owszem, można – i to nieskończenie wiele razy. Już od samego początku mamy wrażenie, że przecież gdzieś już to oglądaliśmy. Główni bohaterowie zostali dobrani na zasadzie kontrastu – nie tylko osobowości, ale również tego najbardziej oczywistego – wzrostu, wagi i muskulatury. Duży i mały stają się duetem, który wspólnie musi stawić czoła problemom, w jakie chcąc nie chcąc się uwikłał. No i stawia czoła. Przez ponad półtorej godziny zupełnie przewidywalnego filmu.
Motorem napędowym akcji staje się tu postać Boba Stone’a (Dwayne Johnson). Kiedy po wielu latach od zakończenia liceum olbrzym ponownie pojawia się w życiu poczciwego księgowego, Calvina Joynera (Kevin Hart), rozpoczyna się szereg przeróżnych niebezpiecznych przygód, wywołanych za sprawą duchów przeszłości muskularnego agenta CIA. Wrzucony w to środowisko Calvin wciąż jest wystawiany na próbę – nie ma pojęcia komu wierzyć, ponieważ co chwila okazuje się, że każdy kto staje mu na drodze, może mieć interes w oszukaniu go. Mamy więc do czynienia z szantażami, manipulacjami, zmienianymi w zależności od sytuacji retrospekcjami (te akurat są utrzymane w dość zabawnej i karykaturalnej konwencji). A poza tym bójki, strzelaniny, pościgi, wyskakiwania przez okna na ogromne dmuchane goryle oraz popisy umiejętności strategicznych Stone’a, który, w koszulce z jednorożcem, owija sobie tajnych agentów wokół palca. W tle natomiast znajduje się kobieta – wybranka serca Calvina, która przez cały czas trwania filmu stanowi jedynie obiekt dekoracyjny. Celem męża jest sprawienie, by ukochana nie zorientowała się, że grozi im niebezpieczeństwo, a ona sama, nieświadomie, często staje się obiektem szantażu. Niedopowiedzenia i usilne próby zachowania tajemnicy również utrzymane są w klimacie typowo komediowym, jednak nie mają wyjątkowego poczucia humoru. W zasadzie nie przedstawia nam się tu nic nowego.
Central Intelligence to komedia przeciętnych lotów – od czasu do czasu może nas coś tam rozbawić, możliwe też że uśmiechniemy się, gdy przerażony bohater zrobi dziwaczną minę bądź kwiknie raz czy dwa w górnych oktawach (nie mogło tego zabraknąć, skoro w obsadzie znalazł się Hart). Sama akcja nie należy do najbardziej wartkich – pościgi i gonitwy szybko zaczynają nas nudzić, a w tak małym skupieniu bardzo łatwo o pokusę przełączenia filmu na coś innego. I w zasadzie poza świadomością, że nie obejrzeliśmy go do końca, nie tracimy zupełnie nic – tutaj zwyczajnie nie ma ważnych wątków, umoralnień, przejmujących ani wyjątkowych scen. Całość odklepana od znanego schematu – mimo dobrej gry aktorskiej Kevina Harta i Dwayna Johnsona – sprawia wrażenie zrobionej na zasadzie: „skoro już to zaczęliśmy, to musimy skończyć”. Ot, film bez głównej idei. W zasadzie bez żadnego celu. Taki, który powstał, byleby powstać. I może coś zarobić przy okazji.
Wydanie DVD jest całkiem przyzwoite jeśli chodzi o zawartość – płyta zamknięta w plastikowym pudełku, poza standardem, jakim jest wybór scen i opcji językowych, zawiera również materiały zza kulis, wpadki na planie, improwizacje, komentarze twórców oraz krótki filmik naświetlający aktora wcielającego się w licealnego Dwayna i popis jego umiejętności tanecznych. Jeśli lubicie wyłączyć się podczas oglądania filmu i nie analizować go w głębszych kategoriach, Central Intelligence może być jednym lepszych wyborów. Nie wymaga od widza absolutnie niczego, więc na niezobowiązujący seans lub włączenie czegoś, na co będziemy zerkać kątem oka podczas krzątania się po domu, będzie w sam raz.
Źródło: fot. materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat