Fabuła się rozwija, aczkolwiek robi to bardzo powoli. Emocje nieco opadły, mniej jest akcji – chyba że do niej zaliczymy włamanie do klubu dżentelmenów, szybką akcję z próbą zamordowania Carter i potem złapanie owego zamachowca. Jest to jednak zaledwie namiastka tego, co widzieliśmy we wcześniejszych odcinkach czy pierwszym sezonie w ogóle. Można to nieco porównać do Kapitana Ameryki: w pierwszej części mieliśmy niczym nieskrępowaną młóckę, w drugiej zaś pojawiły się elementy thrillera politycznego, gdzie i owszem – akcja była ważna, ale nie stanowiła wartości samej w sobie. Sceny akcji wynikały z wcześniejszych wydarzeń, nie napędzając stricte całej fabuły. Tutaj również spodziewam się więcej akcji, ale dopiero w drugiej połowie sezonu. Na razie twórcy rozstawili pionki na szachownicy, zarysowali motywy, pozwolili sobie nawet na retrospekcje, które wyjaśniają motywacje bohaterów. Podoba mi się, że scenarzyści nie zrezygnowali z Wilkesa. Choć jego wątek jest... nieco naciągany, bo pomysł z brakiem cielesnej powłoki i próbą odzyskania jej jest nawet jak na uniwersum Marvela dziwaczny i lekko się gryzie z tym, co widzieliśmy dotychczas, to jednak potrafię kupić taki motyw. Dlaczego? Bo za chwilę dostaniemy Doctora Strange’a i wtedy właściwie nie będzie żadnych ograniczeń. Trzeba jednak przyznać, że Stark pryskający dziwnym ustrojstwem w powietrze, aby ujrzeć Wilkesa, brzmi… po prostu głupio. Co cieszy, to powrót Starka - i właśnie tutaj rozpoczyna się humor. Nie tylko wynikający z charakteru Howarda (jak scena, w której przypomina sobie Dottie dopiero po sugestii Jarvisa, jaką miał wtedy marynarkę), ale także ze świadomości, że oglądamy produkcję komiksową. Taki ironiczny żart z mrugnięciem oka do fanów (kręcisz film na podstawie komiksu?) zarówno całego uniwersum, jak i tylko i wyłącznie filmów (nie chcę być zapamiętany jako bezcielesny głos) to rewelacyjna rzecz. Widać, że skoro twórcy nie chcą jeszcze pokazywać za wielu scen akcji, to przynajmniej rekompensują to niewymuszonym, autoironicznym humorem. Brawo! No url Niemal wszystkie postacie się rozwijają. Brakuje nieco wątku Sousy, jego narzeczona nie pojawia się w dwóch kolejnych odcinkach i wraca status quo, gdzie Sousa był jedynie dodatkiem do poczynań reszty bohaterów. Nieco szkoda, bo jest to postać z potencjałem na coś więcej. Martwiłem się także o Thompsona oraz jego kompleks wyższości i bycia ważnym. Cała idea z klubem najwyżej postawionych ludzi, którzy kreują rzeczywistość jest – choć oklepana – bardzo dobra. Thompson jako pionek służący tym złym, nie mając o tym zielonego pojęcia? Mogłoby tak być, na szczęście twórcy idą w nieco inną stronę i to im się chwali. W ogóle trzeba przyznać, że samo rozpisanie fabuły działa na razie bez zarzutu. Jest nieco akcji (choć mniej niż ostatnio), więcej humoru, chemii między poszczególnymi postaciami, które coraz lepiej czują się w swoich rolach, i naprawdę dobra historia. Skala działań jest z jednej strony bardzo lokalna, z drugiej sięga tematów politycznych, które kształtują całe Stany Zjednoczone. Nawet silna postać antagonistki, która wchłonęła cząstkę zero materii, jest świetnie rozpisana – szczególnie dzięki retrospekcjom, które pojawiły się w czwartym odcinku. Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to cliffhangery. Nie mam nic przeciwko nim, ale trzy razy pod rząd cliffhanger jest niemal ten sam, tylko stanowi kolejne stadia problemu. Dotyczy tej samej osoby, ba, jest nawet w tym samym miejscu. Serio? Trzy razy pod rząd kończycie odcinek niemal tak samo? Co z wami jest nie tak! Można to rozwiązać dużo lepiej i ciekawiej. Co dostaną fani produkcji w kolejnych dwóch odcinkach Agentki Carter? Więcej pewnej siebie Peggy, coraz bardziej świadomej swojej mocy antagonistki, trochę polityki i konspiracji oraz dużo Jarvisa i Howarda Starka. Można chcieć czegoś więcej? Może akcji, ale ta się na pewno pojawi, szczególnie że moce Frost są o wiele potężniejsze niż przeciwników z pierwszego sezonu. Szykuje się więc ciekawa akcja, zwłaszcza że jesteśmy na półmetku całości. Dla wszystkich fanów ciekawych kobiecych postaci serial wart obejrzenia. O fanach uniwersum nawet nie ma co wspominać - dla nich to tuż przed drugim sezonem Daredevila po prostu pozycja obowiązkowa!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj